Brak słów. Fatalna statystyka Lewandowskiego [OPINIA]

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Robert Lewandowski czeka na gola z otwartej gry w reprezentacji Polski już od 21 listopada 2023 roku. Ale to nie jedyna mrożąca krew w żyłach statystyka "Lewego". Sprawą mógłby zająć się Bogusław Wołoszański w ramach cyklu "Tajemnice XXI wieku".

W 2024 roku Robert Lewandowski zdobył w reprezentacji Polski tylko dwie bramki. W meczach Euro 2024 z Francją (1:1) i Ligi Narodów ze Szkocją (3:2) trafiał z rzutów karnych. Na gola z otwartej gry, a nie z "wapna" 36-latek czeka już blisko rok. Więcej TUTAJ.

Dokładnie od 21 listopada 2023 roku i towarzyskiego meczu z Łotwą (2:0), gdy pokonał golkipera rywali uderzeniem głową po dośrodkowaniu Nicoli Zalewskiego z lewego skrzydła. 330 dni, 10 rozegranych meczów i 685 spędzonych w nich na boisku minut (ponad 11 godzin!) bez trafienia z otwartej gry to zatrważająca niemoc najlepszego strzelca w historii reprezentacji Polski (84).

To jednak nie wszystko, bo kolejne statystyki wręcz mrożą krew w żyłach i mówią wiele zarówno o "Lewym", jak i o drużynie Michała Probierza. Po pierwsze, w żadnym z trzech ostatnich meczów z Chorwacją (0:1, 3:3) i Portugalią (1:3) Lewandowski nie oddał celnego strzału na bramkę rywali. Innymi słowy - najskuteczniejszy w tym sezonie piłkarz Europy (więcej TUTAJ) ani razu nie zatrudnił Denisa Lavikovicia, Nediljko Labrovicia i Diogo Costy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód

130 dni bez celnego strzału

Ostatni raz w światło bramki przeciwnika Lewandowski uderzył w meczu ze Szkocją. Z tym że - jak wspomnieliśmy na początku - było to uderzenie z rzutu karnego. Podobnie jak z Francją na Euro 2024. Na celny strzał "z akcji" kapitana Biało-Czerwonych czekamy już - uwaga! - od 7 czerwca i towarzyskiego meczu z Ukrainą (3:1) przed Euro 2024. Ponad cztery miesiące.

W żadnym z siedmiu kolejnych występów w drużynie narodowej Lewandowskiemu nie udało się trafić piłką "z gry" w prostokąt, który wyznaczają słupki i poprzeczka o powierzchni blisko 18 metrów kwadratowych. Ta indolencja kapitana Biało-Czerwonych trwa już 476 minut.

W dwóch z tych siedmiu spotkań nie podjął nawet próby (albo koledzy nie stworzyli mu takiej możliwości) uderzenia. Tak było w meczu Euro 2024 z Austrią (1:3) i we wtorek z Chorwacją. W pozostałych pięciu oddał łącznie 10 strzałów, ale żadnego w światło bramki rywali.

Sześć uderzeń było niecelnych, trzy zostały zablokowane, a raz "Lewy" ostemplował poprzeczkę bramki przeciwnika (Chorwacji w Osijeku). Próbował prawą (5) nogą, lewą (3) i głową (2), z pola karnego (6) i z dystansu (4). I ani razu nie zmusił bramkarza rywali do interwencji. To upokarzające fakty, biorąc pod uwagę klasę kapitana Biało-Czerwonych.

Bezkontaktowy

Zresztą, po stałych fragmentach gry, nie licząc wspomnianych "11", też mu się to nie udało, a to już kamień do ogródka drużyny. A kolejna statystyka obnaża wręcz drużynę narodową i pomysł trenera Probierza i kolegów na wykorzystanie Lewandowskiego. W Barcelonie Hansiego Flicka, co było kluczowe dla uwolnienie potencjału strzeleckiego napastnika, "Lewy" może skupić się na pracy w polu karnym.

W reprezentacji ma więcej obowiązków, m.in. w budowaniu akcji, czego efektem są cztery asysty. Ile znaczy dla drużyny narodowej, potwierdził mecz z Chorwacją. Różnica między grą z nim, a z Karolem Świderskim była widoczna gołym okiem. Jego wkład w grę drużyny narodowej jest niezaprzeczalny.

Natomiast faktem jest, że przez te kompetencje, ma mniej kontaktów z piłką w "16" rywali, na czym cierpi jego dorobek. Weźmy mecze Euro 2024 i Ligi Narodów 2024/25. Z Austrią (0), Francją (2), Szkocją (1), Chorwacją (3), Portugalią (3) i Chorwacją (3) miał takich kontaktów z gry łącznie 12. Średnio co 33 minuty. A sytuacji, gdy otrzymał piłkę, będąc w tzw. "świetle bramki" czyli w miejscu, z którego pada najwięcej goli, były w tych meczach trzy. Brak słów.

Wspomnieliśmy o ostatnim celnym strzale z gry. Warto jednak zaznaczyć, że wtedy z Ukrainą Lewandowski zatrudnił Heorhija Buszczana uderzeniem sprzed "16"  po wymianie podań z Adamem Buksą. By znaleźć ostatni celny strzał naszego kapitana z pola karnego rywali, trzeba się cofnąć aż do półfinału baraży z Estonią (5:1). Na kolejne takie uderzenie "Lewego" czekamy już 209 dni, dziewięć rozegranych meczów i 617 spędzonych przez niego na boisku minut.

Tajemnica XXI wieku

Po prostu nie do wiary. To jest sprawa dla Bogusława Wołoszańskiego, gdyby ten chciał stworzyć nowy cykl "Tajemnice XXI wieku". Trudno znaleźć wytłumaczenie tego stanu rzeczy. Jej absurd wzmacnia fakt, że potencjał ofensywny drużyny Michała Probierza jest teoretycznie największy od czasów drużyny Adama Nawałki, w której "Lewy" rozkwitł.

Reprezentacyjnej niemocy Lewandowskiego, w porównaniu z jego skutecznością w Barcelonie, nie można tłumaczyć tylko różnicą klas obu zespołów. Bywały w drużynie narodowej mecze, w których "Lewy" robił coś z niczego. Teraz nie musiał, bo jednak koledzy stwarzali mu okazje. Mało, ale jednak, a efekt jest mizerny.

Pod wodzą Probierza Lewandowski wystąpił w 12 meczach reprezentacji. Strzelił w nich trzy gole, dwa z rzutów karnych, a jednego głową z akcji. Rozegrał w tych spotkaniach 823 minuty. Oddał łącznie 39 strzałów, w tym 10 celnych (5 z gry). Mecz z Chorwacją był drugim, w którym nie wykonał ani jednego uderzenia, a szóstym, w którym bramkarz rywali nie musiał interweniować po jego strzale.

Po dekadzie rozmowa o problemach reprezentacji Polski wróciła do punktu wyjścia i problemu, jak wykorzystać niepodważalne snajperskie umiejętności Lewandowskiego z pożytkiem dla Biało-Czerwonych.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty