Przed El Clasico "Marca" pochyliła się nad występami Roberta Lewandowskiego przeciwko Realowi i wnioski sprowadziła do tego, że Królewscy nie mają się czego obawiać, bo "Lewy" w ligowych klasykach nie strzela. Dziennikarze z Madrytu popełnili błąd. Ogromny błąd. Pewnie nawet nie zdają sobie z tego, jak wielki i chwilę im zajmie, zanim połączą kropki.
36-latek od blisko dwóch dekad nie robi bowiem nic innego, tylko wyprowadza ludzi z błędu i przebija szklane sufity. Pisałem o tym m.in. TUTAJ i TUTAJ. Jeśli zbliża się mecz twojej drużyny z Lewandowskim, to pierwsza zasada mówi: "Nie drażnij Lewego". Kiedyś nawet nadziała się na to Barcelona.
Madrytczycy ją złamali i ponieśli surowe konsekwencje. Wlali do baku Lewandowskiego wysokooktanowe paliwo i w sobotę mogli tylko patrzeć, jak Polak i spółka demolują dom Królewskich. Demolują, bo maszyna Hansiego Flicka nie jest już walcem sunącym po kolejnych rywalach, tylko buldożerem, który sieje spustoszenie gdziekolwiek się pojawia. Sevilla, Alaves, Bayern, Real? Wszystko jedno. Vamos!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Polak bohaterem El Clasico - mieliśmy nie dożyć takich chwil. Polak uciszający Bernabeu - to się miało nie powtórzyć. Tymczasem "Lewy" golem na 1:0 wcisnął mute i na Bernabeu rozległ się niemy krzyk 80 tys. kibiców Realu. A chwilę później poprawił na 2:0 i zgasił światło w Madrycie. Carlo Ancelotti ostatni raz był tak przerażony, kiedy kelner podał mu zbyt małą porcję tortellini.
Chociaż akurat on nie powinien być zaskoczony, bo sam prowadził Lewandowskiego w Monachium i doskonale wie, do czego zdolny jest Polak. Dlatego próbował zatrzymać go za wszelką cenę. Militao i Rudiger polowali na "Lewego" i okrutnie go poniewierali, ale on nic z tego, sobie nie robił.
To pokazuje zarówno jego wielką klasę, jak i świetną kondycję mentalną. "Lewy" pod wodzą Hansiego Flicka przeszedł głęboką metamorfozę. Nie ma śladu po tym frustracie z czasów Xaviego. Jest na boisku opanowany, trzyma ciśnienie. Nic nie potrafi wyprowadzić go z błędu i tym samym zakłócić jego koncentracji.
A dowodem na to, że jest w szczytowej formie zarówno fizycznej, jak i psychicznej, było zagranie z 13. minuty, gdy tzw. "angielką" wypuścił Yamala na Łunina. To był moment magii. Błysk geniuszu, jakiego nikt od niego nie oczekuje i - co ważniejsze - nikt się po nim nie spodziewał.
Tak gra tylko pewny siebie piłkarz, który czuje się doskonale zarówno w drużynie, jak i we własnym ciele. Aż żal, że Yamal "okradł" go z tej asysty. Mogłaby być w dossier Lewandowskiego pięknym dodatkiem do "rabony" z meczu z Schalke 04.
Lewandowski cierpliwie znosił tę poniewierkę Militaro i Ruedigera, bo wiedział, że będzie miał swoje okazje. I znów się nie pomylił. Najpierw zamienił na gola prostopadłe podanie z głębi pola, a potem wykorzystał dośrodkowanie z lewej strony.
Podczas gdy "Lewy" znów (podobnie było z Bayernem) był oazą spokoju i spotkała go za to nagroda, Kylian Mbappe kompletnie spalił się w El Clasico. I to dosłownie. Tak jak Barcelona upokorzyła Real, tak obrona Barcelony poniżyła Francuza.
Mbappe dał się łapać na spalonym jak trampkarz. Przez juniora, bo pułapki zastawiał na niego głównie 17-letni Cubarsi. Łącznie spalił akcje aż osiem razy, co jest rekordem LaLigi, odkąd gromadzone są tego typu statystyki. A Lewandowski przy swoim golu na 1:0 pokazał mu, jak powinno unikać się pułapki ofsajdowej.
"Lewy" dał mu lekcję i pokazał miejsce w szeregu. 25-latek przybył do Madrytu, by być gwiazdą formatu Cristiano Ronaldo, tymczasem pozostaje w cieniu Polaka. Wystarczy rzut oka na klasyfikację strzelców LaLiga. "Lewy" już zdublował w niej Francuza. Jeśli Mbappe po Ligue 1 chciał też podbić z marszu LaLigę, to Lewandowski - jak sędzia Jaskóła w "Piłkarskim pokerze", odesłał go do poczekalni i powiedział: - Ty nie i jeszcze długo, długo nie.
Lewandowski w sobotę obalił też kolejny krzywdzący mit na swój temat. Środowisko zaczęło szeptać, że 36-latek, owszem, strzela ze słabeuszami jak do kaczek, ale w wielkich meczach gaśnie. Lepszej sceny niż tej, na którą skierowane były oczy całego świata, nie mógł sobie do tego wymarzyć. Wyjazdowym dubletem w El Clasico uciął tę dyskusję na długo.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)