Halloween dopiero w czwartek, ale zawodnicy Arki Gdynia i Piasta Gliwice postanowili wyjść przed szereg i zaserwowali piłkarskiej Polsce coś strasznego już dzień wcześniej.
Niestety mecze pucharowe mają to do siebie, że rzadko kiedy bywają atrakcyjne. Przegrany odpada z dalszej rywalizacji, więc żadna z ekip nie chciała zaatakować i za bardzo się odkryć. I w Gdyni obejrzeliśmy właśnie typowe piłkarskie szachy. Obustronny klincz z niewielką liczbą wyprowadzanych ciosów. Koniec końców okazało się jednak, że taktyka obrana przez Aleksandara Vukovicia okazała się skuteczna.
Najciekawsze wydarzyło się pomiędzy 57. i 60. minutą. Arka wyszła na prowadzenie, Piast po chwili wyrównał. I to by było w zasadzie na tyle. Pierwszą połowę lepiej przemilczeć, bo to nie miało nic wspólnego z piłką nożną. Druga była już nawet przyzwoita, choć też nie należy się przesadnie rozpływać nad grą jednej i drugiej drużyny.
Dali sobie po razie i do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Ale już nie rzuty karne. Decydująca okazała się 113. minuta, a sprawy w swoje ręce musiał wziąć... bramkarz. Karol Szymański szybko wznowił grę z piątego metra, zagrał na kilkadziesiąt metrów w kierunku Miłosza Szczepańskiego, a ten wykorzystał gapiostwo defensywy Arki i pewnym lobem pokonał Pawła Lenarcika. Parę minut później wynik ustalił z rzutu karnego Fabian Piasecki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Zacznijmy jednak chronologicznie. Pierwsza połowa? Okropieństwo - jeden celny strzał Kacpra Skóry z ostrego kąta, z którym spokojnie poradził sobie Karol Szymański. Piast miał do zaoferowania niewiele w ofensywie. Nie zgadzało się absolutnie nic. Wymiana kilku podań z rzędu? Bez szans. Utrzymanie się przy piłce pod presją rywala? Nic z tych rzeczy. Laga i niech przeciwnik się martwi.
Po przerwie było lepiej. Cytując klasyka: niewiele lepiej, ale lepiej. Od razu po przerwie Arka miała doskonałą okazję, gdy po podaniu Marca Navarro w słupek trafił Alassane Sidibe. Wtedy się nie udało, za to piłka w siatce znalazła się około dziesięć minut później - po całkiem ładnej akcji bramkę zdobył Kacper Skóra, wykorzystując precyzyjne dośrodkowanie Dawida Gojnego.
Tyle tylko, że odpowiedź Piasta była natychmiastowa. Maciej Rosołek zachował zimną krew w polu karnym i pewnym strzałem trafił do siatki. Genialną asystą popisał się Michał Chrapek. Takich okazji było jednak bardzo mało, by nie powiedzieć, że to była jedyna. Jeszcze pod koniec indywidualny rajd przeprowadził rezerwowy Arkadiusz Pyrka, mijał rywali niczym tyczki, lecz totalnie pogubił się w polu karnym.
Zanosiło się na konkurs rzutów karnych, ale totalnie z niczego padł drugi gol dla Piasta po asyście bramkarza. Po chwili Andreas Katsantonis przeprowadził rajd i był faulowany w "szesnastce" przez Martina Dobrotkę. Po tym ciosie Arka już się nie podniosła.
Arka Gdynia - Piast Gliwice 1:3 pd. (0:0, 1:1, 1:1)
1:0 Kacper Skóra 57'
1:1 Maciej Rosołek 60'
1:2 Miłosz Szczepański 113'
1:3 Fabian Piasecki (k.) 118'
Składy:
Arka: Paweł Lenarcik - Kasjan Lipkowski, Michał Marcjanik, Martin Dobrotka, Dawid Gojny (67' Przemysław Stolc) - Adam Ratajczyk (34' Marc Navarro), Alassane Sidibe, Michał Borecki, Hide Vitalucci (86' Szymon Sobczak), Kacper Skóra (67' Tornike Gaprindaszwili) - Karol Czubak (91' Joao Oliveira).
Piast: Karol Szymański - Tomasz Mokwa (78' Igor Drapiński), Miguel Munoz, Jakub Czerwiński, Jakub Lewicki (69' Arkadiusz Pyrka) - Damian Kądzior, Tomasz Huk, Michał Chrapek (69' Grzegorz Tomasiewicz), Oskar Leśniak (78' Andreas Katsantonis), Maciej Rosołek (97' Miłosz Szczepański) - Fabian Piasecki.
Żółte kartki: Dobrotka, Sidibe, Marcjanik (Arka) oraz Huk (Piast).
Sędzia: Grzegorz Kawałko (Olsztyn).
z Gdyni Tomasz Galiński, WP SportoweFakty