Jan Furtok, 36-krotny reprezentant kraju, legenda GKS-u Katowice, zawodnik HSV Hamburg i Eintrachtu Frankfurt, przez ostatnie lata zmagał się z chorobą Alzheimera. Specjaliści zdiagnozowali ją w 2015 roku, ale stopniowa utrata pamięci zaczęła postępować dużo wcześniej. We wtorek 26 listopada Jan Furtok zmarł. Miał 62 lata.
- Zachowywał się tak jak zawsze. Wymagał stałej opieki, ale miał się dobrze - opowiada nam żona byłego piłkarza, Anna Furtok. Kobieta trwała przy mężu w chorobie, opiekując się nim jak małym dzieckiem. Jan Furtok wymagał bowiem wsparcia przy najprostszych czynnościach, takich jak kąpiel, ubieranie się czy jedzenie.
- Wstaliśmy rano, jak zawsze, o godzinie 6. Normalny dzień, zaczęliśmy od toalety. Mąż chodził, jadł. Po śniadaniu do naszego domu przyszła pani opiekunka, która pomagała mi kilka godzin dziennie. Musiałam pojechać do lekarza, żeby zamówić mężowi wizytę do domu. Miał umówioną na środę, a chciałam, by odbyła się we wtorek. Pani doktor zgodziła się, ustaliłyśmy godzinę 14. Miała tylko osłuchać Janka. Ale nie zdążyła. Stało się to, co się stało - opowiada kobieta.
- Nic nie wskazywało na to, że nadchodzi ostatnia godzina, że Janek odejdzie tak nagle i szybko. Wszyscy byliśmy w szoku. Widocznie pan Bóg postanowił wcześniej, kiedy zgasić Jankowi świeczkę - dodaje Anna Furtok.
Pamięć się skracała
W rodzinie piłkarza Alzheimera miała również jego matka. Choroba powoduje otępienie, atakuje mózg, który z czasem ulega zanikowi. Stopniowo, ale nieodwracalnie, odbiera pamięć i inne funkcje intelektualne, jak mowa czy orientacja w czasie i przestrzeni.
Pod koniec życia Furtok miał problemy, by rozpoznać najbliższych. Bywały sytuacje, kiedy stojąc przed lustrem, nie był w stanie poznać samego siebie. W maju 2023 roku Anna Furtok mówiła nam, że pamięć męża bardzo się skraca, a lekarze nie przewidują poprawy, a wręcz przeciwnie - uświadamiali kobietę, że sytuacja się pogorszy.
Specjaliści zwracali uwagę, że pod względem fizycznym Furtok był okazem zdrowia, nie chorował. Do końca był aktywny fizycznie. Lubił tańczyć i spacerować z żoną, wykonywał też proste ćwiczenia z fizjoterapeutą. Coraz więcej problemów sprawiała mężczyźnie komunikacja. Furtok mówił półsłówkami, mruczał. Najczęściej jednak uśmiechał się.
W ostatnich latach Furtokowie sporadycznie wychodzili z domu. Dawni koledzy z boiska kilka razy zabrali byłego napastnika na mecze GKS-u Katowice, ale Furtok nie interesował się wydarzeniami na boisku, nie chciał przychodzić na stadion.
Piękne pożegnanie
W weekend kibice GKS-u efektownie pożegnali swojego byłego piłkarza. Furtok występował w drużynie kilkanaście lat, rozegrał ponad dwieście spotkań w lidze polskiej, a później pracował jako trener, prezes i dyrektor sportowy klubu z Katowic.
Fani "Gieksy" przygotowali oprawę ze zdjęciem zawodnika: "Furtok, nieśmiertelna legenda". - Widziałam wszystko. Byłam w weekend u kogoś, kto ma telewizor. Specjalnie, żeby zobaczyć mecz. W Internecie też zobaczyłam mnóstwo zdjęć. Kibice i zawodnicy wspaniale pożegnali Janka. Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy oddali mężowi szacunek: od pań sprzątaczek do najwyższych władz. To było piękne - komentuje kobieta.
- Mąż wybrał sobie nawet datę swojej śmierci. Tak, żeby zmieścić się jeszcze na uroczystość na starym stadionie, na którym grał w piłkę tyle lat. Bo przecież niedługo GKS przenosi się na inny stadion. Kibice oddali mu cześć tam, gdzie spędził kawał życia. Janek na pewno widział to z nieba i był zadowolony. Sam sobie to mąż ustalił - mówi Anna Furtok.
Napastnik został wybrany do setki najwybitniejszych reprezentantów kraju. Prezydent RP Andrzej Duda pośmiertnie odznaczył Furtoka Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
"Cmentarz mam blisko"
Anna Furtok przeżyła z mężem 41 lat. Nie uważa, że należy jej się uznanie za opiekę nad mężem w ostatnim okresie. - 16 kwietnia 1983 roku myśmy sobie z mężem przyrzekali, że będziemy ze sobą aż do śmierci, bez względu na wszystko. Takie coś powinno się realizować do samego końca. Ja starej daty jestem. Dla mnie to normalne - mówi kobieta.
- W ostatnich dniach byłam na tabletkach. Dużo ich było. Teraz schodzę z większych dawek. Życie toczy się dalej. Mam gdzie chodzić, bo cmentarz jest blisko. Będziemy się z Jankiem widzieć często. Będę dbała o jego nowy dom, żeby zawsze miał tam porządek - mówi. - Wszystko, co dobre dla mnie i dla rodziny, stworzył mąż. Zabezpieczył nas - opowiada.
Niemcy pamiętali o napastniku
O śmierci Furtoka informowały niemieckie media, piłkarza pożegnały HSV i Eintracht, a GKS Katowice zastrzegł numer "9", z którym występował napastnik. Piłkarz z Katowic przez 22 lata był najskuteczniejszym polskim strzelcem w historii Bundesligi. W niemieckiej lidze występował siedem lat. W sezonie 1990/91 zabrakło mu jednej bramki do korony króla strzelców. Rekord 20 goli Furtoka w Bundeslidze pobił dopiero Robert Lewandowski.
W reprezentacji Polski Furtok rozegrał 36 spotkań i strzelił 10 goli, w Bundeslidze zdobył 60 bramek, a 85 w polskiej ekstraklasie.
Na pogrzebie żegnały go tłumy ludzi. - Na początku będzie większy ból, trzeba się będzie nauczyć, że tej drugiej osoby już nie ma. Wszystko poszło szybko. Za szybko dla mnie. Na pogrzebie patrzyłam się pod nogi, żeby się nie przewrócić... Żeby nie robić scen, a żeby godnie Janka odprowadzić do domu Bożego. Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszyli nam w tym dniu, serdecznie dziękuję - kończy Anna Furtok.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Anna Furtok SZACUNEK.