Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Ekipa ze stolicy do siatki trafiała w pierwszej połowie. W 17. minucie z gola cieszył się Ryoya Morishita, a kwadrans później Marc Gual. Szkoleniowiec gospodarzy jest zdania, że to jego drużyna podarowała rywalom te bramki.
- Muszę pogratulować Legii trzech punktów. Daliśmy im mnóstwo prezentów. Wzięli wszystko co mogli. Największym problemem było to, że graliśmy tylko 45 minut i to powiedziałem w szatni - powiedział na konferencji prasowej chorwacki trener.
Nie da się ukryć, że wina za drugą bramkę spada pośrednio na bramkarza czerwono-biało-czerwonych Rafała Gikiewicza, po którego podaniu Legioniści przechwycili piłkę i trafili na 2:0.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja
- Co się z nim dziej? Nic się z nim nie dzieje. Ten wybór to moja odpowiedzialność i tyle mogę powiedzieć. Jeśli ktoś popełnia błąd - trudno, jest człowiekiem. Błędy to część tej gry - skomentował Żeljko Sopić.
Łodzianie w pierwszej połowie raczej byli tłem dla zespołu z Warszawy. Jednak po zmianie stron częściej mieli piłkę i stwarzali więcej sytuacji. Tyle, że do siatki nic nie wpadło (oprócz niezaliczonego gola Juljana Shehu ze względu na jego pozycję spaloną w 77. minucie).
- Gdybym znał przyczynę, pewnie byśmy o tym nie rozmawiali. Rozmawialiśmy w szatni, że gramy dziś w czerwonych. Tak wielu złych podań nie widziałem od bardzo dawna, chyba ponad połowa w pierwszych 15 minutach. Presja? Jaka presja?! Zostajemy w lidze. To było najłatwiejsze co można było zrobić - pokazać co najlepsze przy tej fantastycznej publiczności. Za rok to dopiero będzie presja - uważa trener Widzewa Łódź.
Jego zdaniem czerwono-biało-czerwonych stać na dużo lepszą grę, ale przede wszystkim stać na to, by prezentować ją przez dłuższy czas, a rywale potrafią wykorzystać słabsze momenty Widzewa, co odbija się na rezultatach.
- To nie tak, że to było maksimum tej drużyny. Mecz trzeba oglądać jako całość. Legia miała korzystny rezultat w II połowie. Musimy mieć piłkę więcej niż przez 45 minut. Daliśmy im narzędzia ku temu, by strzelali bramki. A z drugiej strony jeszcze w pierwszej połowie Fran Alvarez miał sytuację sam na sam. Być może gdyby trafił, dałby więcej energii - zastanawiał się Sopić.
Do końca sezonu widzewiacy zagrają jeszcze u siebie z Puszczą Niepołomice (poniedziałek 19 maja, godz. 19:00) oraz na wyjeździe z Rakowem Częstochowa (sobota 24 maja, godz. 17:30).