Lech Poznań zagra w Lidze Mistrzów? Ekspert wskazuje problem Kolejorza

WP SportoweFakty / Michał Jankowski
WP SportoweFakty / Michał Jankowski

- To nie przypadek, że my gramy w Lidze Mistrzów średnio raz na dziesięć lat. By myśleć o awansie do Champions League, Lech musi uporać się z jednym poważnym problemem - mówi WP SportoweFakty Maciej Murawski, były gracz Kolejorza, uczestnik MŚ 2002.

Lech w ostatniej kolejce PKO Ekstraklasy wygrał na własnym stadionie 1:0 z Piastem Gliwice, czym zapewnił sobie mistrzowski tytuł. W zakończonym sezonie zdobył najwięcej punktów, ale według ekspertów grał także najbardziej widowiskowo, co należy uwzględnić przy ocenie drużyny prowadzonej przez Nielsa Frederiksena.

- Nie był to sezon idealny, bo była wpadka w Pucharze Polski i moim zdaniem jest wiele do poprawy, jeśli chodzi o mecze wyjazdowe. Ogólnie wystawiłbym jednak Lechowi ocenę bardzo dobrą - mówi nam Maciej Murawski, który reprezentował barwy Kolejorza w sezonie 1997/1998.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać

- Lech zrealizował cel główny, ale też te mniejsze. Mam tu na myśli między innymi wprowadzanie młodych zawodników. Frederiksen się w to wpisał. Przychodzi mi na myśl mecz z Legią, w którym grało trzech młodzieżowców, w tym dwóch juniorów. Nie bał się tego, a przecież bierze się pod uwagę, że młodzi zawodnicy mają wahania formy - zauważa były reprezentant Polski.

- U siebie Lech grał najbardziej atrakcyjny futbol w lidze. Raków na pewno tak efektownie nie grał. Jagiellonia miała dobre momenty, ale nie potrafiła tego utrzymać w dłuższej perspektywie. Pogon też miała tylko momenty. Legia nie grała tak efektownie. Lech miał kilka spektakularnych występów, a to ważne, bo po to kibice przychodzą na stadion - mówi Murawski.

Powstali jak Feniks z popiołów. "To nie był trener do wychodzenia z kryzysu"

Latem nastroje w Poznaniu nie były najlepsze. Ba, nie były nawet dobre. Drużyna miała za sobą fatalny sezon, w trakcie którego pracę stracił trener John van den Brom. Władze klubu nie miały wytypowanego następcy, dlatego tymczasowo prowadzenie drużyny powierzono Mariuszowi Rumakowi. Efekty były opłakane. Lech nie wygrał żadnego z ostatnich pięciu meczów tamtego sezonu i zakończył rozgrywki na 5. miejscu.

- Tamten sezon bardzo źle się kończył, ale uważam, że to nie wynikało z tego, że ta kadra była słaba, tylko dlatego, że wcześniej podjętą błędną decyzję. Mariusz Rumak to nie jest trener na to, żeby wychodzić z kryzysu. To była totalnie przestrzelona decyzja. Z innym trenerem, który spełniałby oczekiwania klubu, tamten sezon byłby inny. Wtedy wielu piłkarzy grało poniżej swojego potencjału - tłumaczy Murawski.

- Rumak miał bardzo dobry moment, gdy Lech z nim jako trenerem zajął drugie miejsce. Wtedy też grało wielu młodych zawodników, ale to była inna piłka. Wtedy w Polsce grało się bardzo defensywnie, Lech też tak grał, ale jednocześnie potrafił "przepychać" te mecze i to był dobry wynik. Później Rumak pracował w innych klubach i jego zespoły nie grały dobrze. Ani nie grały ładnie, ani nie miały wyników. Jeśli coś gdzieś nie działa, to trudno wierzyć w to, że zadziała w Lechu - przyznaje nasz rozmówca.

Wśród kibiców pokutuje stereotyp, jakoby wielkie kluby z mocnymi kadrami nie potrzebowały dobrych trenerów, bo przecież dobrzy piłkarze wystarczą do sukcesu.

- To wielki błąd. Czasami słyszę, że takie zespoły jak Legia czy Lech mogłaby świetnie poprowadzić nawet sprzątaczka. To błędne myślenie. Im większy klub, tym musi być w nim większy trener. Są oczekiwania kibiców, piłkarze mają oczekiwania wobec trenera i wiele rzeczy musi zadziałać. Myślę, że decyzja o zatrudnieniu Rumaka zabiła tamten sezon. Z van den Bromem zakończyłby się lepiej - twierdzi Murawski.

Sousa zostanie w Poznaniu? "Znam ten świat. Może być ciężko"

W kontekście walki o sukcesy na arenie europejskiej często przypomina się o konieczności wzmocnień, zapominając o tym, że przede wszystkim trzeba dołożyć wszelkich starań, by się nie osłabić. Tego lata to będzie jedno z głównych zadań osób zarządzających Lechem. Nie jest tajemnicą, że europejskie kluby mają na radarach kilku kluczowych piłkarzy Kolejorza.

Najwięcej mówi się o Afonso Sousie. Latem 2022 roku Lech zapłacił za niego 1,2 mln euro. Oczekiwania względem 25-latka były wysokie i choć jego pierwszy sezon w Polsce nie należał do najłatwiejszych, to w drugim Portugalczyk udowodnił, że zainwestowane środki nie zostały wyrzucone w błoto. Z Lechem jest związany do czerwca 2026 roku, co oznacza, że klub niezwłocznie musi podjąć rozmowy na temat nowej umowy lub sprzedać Portugalczyka, jeśli obie strony nie dojdą do porozumienia.

Zdaniem Murawskiego, Lech ma w ręce argumenty: - Zatrzymanie go będzie kluczowe. Znam ten świat, zdaję sobie sprawę z tego, jak on funkcjonuje i kiedy bardzo dobry zawodnik ma fantastyczną ofertę, to trudno go przekonać do zostania. Z drugiej strony Lech ma stabilną sytuację finansową. Najprawdopodobniej będzie grał w europejskich pucharach. Nawet jeśli nie w Lidze Mistrzów, to w Lidze Europy lub w Lidze Konferencji i to miejsca, w których piłkarze może się pokazać.

- Lech to topowy klub pod wieloma względami. Są świetni kibice, Poznań to fajne miasto do życia, więc musi pojawić się naprawdę wyjątkowa oferta, żeby zawodnik chciał odejść. Lech nie jest w tej sytuacji, że musi sprzedawać, a do tego ma perspektywę gry w pucharach, gdzie może zarobić konkretne pieniądze. Jeszcze niedawno zdarzały się sytuacje, że polskie kluby musiały sprzedawać swoich piłkarzy, żeby żyć. Lech nie musi sprzedawać, żeby żyć i to też jest jego przewaga - dodaje.

Polski klub w fazie ligowej Ligi Mistrzów po raz pierwszy od niespełna dekady?

Od pokoleń kibice najlepszej drużyny w Polsce mają to samo marzenie - zobaczyć swój ukochany klub w Lidze Mistrzów. Dotąd udało się to tylko Legii (1995, 2016) i Widzewowi (1996). Na mistrza Polski w Champions League czekamy już blisko dekadę.

Czy Lech będzie czwartym polskim klubem, który dostanie się do elity? W teorii ma wszystkie narzędzia, by zmaterializować marzenie piłkarskiej Polski - silną kadrę, dobrego trenera, finanse i doświadczenie.

- Szansę są, ale żeby myśleć o Lidze Mistrzów, Lech musi uporać się z jednym poważnym problemem - grą na wyjazdach. To będzie bardzo ważne. To coś, co zdecydowanie trzeba poprawić. To nie jest przypadek, że my gramy w Lidze Mistrzów średnio raz na dziesięć lat. Uważam, że polskie drużyny z roku na rok są coraz lepiej przygotowane do tej walki w europejskich pucharach, co pokazała chociażby Jagiellonia czy Legia w poprzednim sezonie - kończy Murawski.

Lechici walkę o awans do Ligi Mistrzów rozpoczną od II rundy kwalifikacyjnej, która jest zaplanowana na 22-23 i 29-30 lipca. Pary zostaną rozlosowane 18 czerwca, ale już dziś wiemy, z kim potencjalnie może zmierzyć się mistrz Polski. Są to: HNK Rijeka, Pafos FC, RFS Ryga, HSK Zrinjski Mostar, Kuopion Palloseura, Drita Gnjilane, Breidablik, Buducnost Podgorica, FC Noah, Kajrat Ałmaty, Iberia 1999 czy FC Differdange 03.

Maciej Ławrynowicz, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (5)
avatar
Yollo
26.05.2025
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Redaktorku polskie kluby grają w LM raz na 20 lat, nie na 10 (1996-2016), nie zawyżaj statusu tej ligi. I Lech w tym składzie opartym na zagranicznym szrocie nie ma szans na awans w tym roku. 
avatar
Ires
26.05.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Swoją drogą zrobiłem takie zestawienie czołowej czwórki naszej ligi w meczach między sobą ;D I wygląda tak Lech 10 punktów, Raków 8, Jagiellonia 9, Pogoń 5 punktów. A więc Lech zdobył najwięcej Czytaj całość
avatar
Ires
26.05.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W czwartej rundzie rzecz jasna 
avatar
Ires
26.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Muszą sprowadzić jakiegoś dobrego stopera bo obrona jest słaba ale szanse na LM są spore. Z drużyn na które mogą trafić najsilniejszy jest Celtic 
Zgłoś nielegalne treści