Korespondencja z Sankt Gallen - Krzysztof Sędzicki
Kilka lat temu to wszystko wydawało się wręcz nierealne i pozostawało w sferze marzeń. Czekały na ten moment od urodzenia lub najpóźniej odkąd zaczęły grać w piłkę. A już na pewno od 3 grudnia, kiedy to na przekór wszystkiemu i wszystkim w Wiedniu wyszarpały sobie prawo gry na europejskim czempionacie.
To brzmi dumnie, to brzmi patetycznie. Ale trener Nina Patalon przestrzegała, że choć myśli wokół będą miliony, trzeba - tak jak do tej pory - skoncentrować się na tym, co jest do zrobienia. Wszak 11 meczów z rzędu bez porażki nie zrobiło się samo. Nieważne, że po drugiej stronie stały te potężne Niemki, z którymi nigdy nie udało się urwać nawet punktu.
- Przede wszystkim chciałabym, byśmy się skupiły na zrealizowaniu planu. Emocje też odgrywają rolę. Nie mamy wpływu, jakie się pojawią, ale mamy wpływ na to, jak będziemy się zachowywać i z jakimi myślami podejdziemy. Dobrze, że mamy doświadczenie z dywizji A z ubiegłego roku. Dziewczyny będą wiedziały, jak przeciwko takiemu rywalowi grać. Musimy się skupić na tym, by poświęcenie i determinacja były najważniejsze w tym meczu - mówiła selekcjonerka na oficjalnej konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Aż pot spływał mu po plecach. Dla niego wakacje nie istnieją
Pierwsze wrażenie? Super. Po kilkudziesięciu sekundach już z szarżą ruszyła Ewa Pajor, a strzał z ostrego kąta oddała Adriana Achcińska. Niecelny, ale dający nadzieję. A później, gdy kurz opadł, Niemki zabrały piłkę i zaczęły zdobywać teren. Bardzo dużo przepychania we własnym polu karnym miały doświadczona Paulina Dudek i młoda Emilia Szymczak, które musiały pilnować, by przypadkiem za blisko nie przedostała się snajperka Bayernu Monachium Lea Schueller.
Dopóki tak było, dośrodkowania z prawej strony Jule Brand nie siały spustoszenia. Lecz w 24. minucie niemiecka pomocniczka skorzystała z chwili dekoncentracji polskiej defensywy i uderzyła z dystansu. Na szczęście Kinga Szemik nie dała się zaskoczyć.
Polki - zgodnie z oczekiwaniami - szukały kontr. Początkowo jednak nie potrafiły się dobrze porozumieć, by wypuścić do przodu z piłką Ewę Pajor czy Natalię Padillę-Bidas. Aż w końcu w 25. minucie druga z wymienionych urwała się niemieckiej obronie i w sytuacji sam na sam z Ann-Katrin Berger nie dała rady mimo dwóch prób. Okazało się jednak, że i tak była na spalonym. Podobnie zresztą jak Pajor sześć minut później, kiedy także uciekła - nieco zbyt szybko - obrończyniom z Niemiec.
Rywalki miały piłkę dwa razy częściej niż nasze panie. To oczywiście generuje dużo większe zużycie sił i to było widać w ostatnich minutach pierwszej połowy. Biało-Czerwone musiały łatać dziury i momentami nawet ratować same siebie. Ale ostatkiem sił ratowały. W dodatku Niemkom piłka też czasem odskakiwała, dzięki czemu Schueller dalej nie mogła ukąsić, choć bardzo chciała. Z kolei orzy uderzeniu Klary Buehl z rzutu wolnego w doliczonym czasie gry piłka poleciała minimalnie nad poprzeczką.
W przerwie za Paulinę Dudek weszła Oliwia Woś, czyli nasza ściana. Świeże siły były bowiem bardzo potrzebne. Polska defensywa po zmianie stron trzymała się tylko przez siedem minut. W 52. Jule Brand przypomniała o swojej klasie. Fantastycznie zeszła z piłką na lewą nogę z prawej strony pola karnego i strzałem prosto w okienko pokonała Kingę Szemik. Tu nie dało się nic zrobić więcej i to z pewnością boli najbardziej. Pajęczyna zdjęta.
Po chwili mogło być już 2:0, gdy Klara Buehl zagrała na głowę wbiegającej w pole bramkowe Schueller i tylko centymetry dzieliły ją od szczęścia. Ale Polki - mimo ogromnego zmęczenia - czaiły się na piłkę i po przechwycie Pauliny Tomasiak ruszyły w końcu w 65. minucie na niemiecką bramkę. Ewa Pajor wbiegła w pole karne, przełożyła sobie piłkę na lewą nogę, miała czas i miejsce na wszystko, ale strzeliła prosto w bramkarkę.
Na słodką zemstę oponentek nie trzeba było długo czekać. 67. minuta, centra Brand, główka Lei Schueller. Niby każdy wiedział, a jednak się łudził. W końcu Niemkom to wpadło, bo ileż można kusić los. Było już 2:0 i z polskiej ekipy zaczęło uchodzić powietrze. Stać ją jeszcze było na dwa zrywy, gdy w 80. minucie na boisko weszła przebojowa Nadia Krezyman, ale ze skutecznością było już niestety gorzej.
Ale nie ma co dramatyzować, bo nie wydarzyło się nic, czego byśmy się nie spodziewali. Niemki wyczekały swój moment, zadały dwa efektowne ciosy podkreślając swoją jakość i wyższość sportową. Polki trzymały się dzielnie tak długo, jak się dało, a do końca walczyły choćby o gola honorowego. Nie udało się tym razem, ale kolejne szanse przyjdą w Lucernie - 8 lipca ze Szwedkami i 12 lipca z Dunkami. Głowy do góry. Było nieźle, a piękne rzeczy wciąż się mogą wydarzyć.
Niemcy - Polska 2:0 (2:0)
1:0 - Jule Brand 52'
2:0 - Lea Schueller 67'
Składy:
Niemcy: Ann-Katrin Berger - Giulia Gwinn (40' Carlotta Wamser), Janina Minge, Rebecca Knaak, Sarai Linder - Elisa Senss (70' Sydney Lohmann), Sjoeke Nuesken - Jule Brand, Linda Dallmann (70' Laura Freigang), Klara Buehl (85' Selina Cerci) - Lea Schueller (70' Giovanna Hoffmann).
Polska: Kinga Szemik - Sylwia Matysik, Emilia Szymczak, Paulina Dudek (46' Oliwia Woś), Martyna Wiankowska - Adriana Achcińska, Tanja Pawollek (80' Dominika Grabowska), Ewelina Kamczyk (67' Klaudia Słowińska - Paulina Tomasiak (80' Nadia Krezyman), Ewa Pajor, Natalia Padilla-Bidas (59' Kayla Adamek).
Sędziowała: Stephanie Frappart (Francja).
Żółte kartki: Achcińska (Polska).
Widzów: 15 972.
Zrobiły co mogły -walczyły- wyglądaliśmy blado/drewniano na tle Niemek - 8-e mistrzynie Europy.
M Czytaj całość