Zimą 2019 roku Stefan Scepović został piłkarzem Jagiellonii Białystok i miał stworzyć zabójczy nowy atak z pozyskanym także wtedy Jesusem Imazem. Los chciał jednak inaczej... Nieskuteczność i problemy z przygotowaniem fizycznym sprawiły, że nie udało mu się wywalczyć miejsca w podstawowym składzie drużyny. Zagrał zaledwie 7 razy i doznał groźnej kontuzji, po której nie wrócił już na polskie boiska.
W czwartek 24 lipca o godz. 19 klub z Podlasia zagra na wyjeździe z FK Novi Pazar pierwszy mecz II rundy eliminacji Ligi Konferencji. Dla 35-letniego serbskiego napastnika grającego obecnie w OFK Belgrad to doskonała okazja żeby przypomnieć sobie jeden z wielu swoich byłych klubów. - Cały czas śledzę ich poczynania. Zaimponowali mi w europejskich pucharach w poprzednim sezonie - zapewnia nas na starcie.
ZOBACZ WIDEO: Jasne rady dla polskich piłkarzy. "To nie są gwiazdeczki. Trzeba wziąć się do pracy"
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Jakiego meczu spodziewa się pan w pierwszym spotkaniu Jagiellonii z Novi Pazar?
Stefan Scepović, były piłkarz m.in. Jagiellonii Białystok: Myślę, że będzie ciekawie. Stadion na pewno będzie pełen ludzi, a atmosfera gorąca. Powinno to być przyjemne widowisko do oglądania. Spodziewam się dobrej gry.
Pan chyba dobrze zna Novi Pazar, bo występował pan przeciwko nim w poprzednim sezonie.
Tak naprawdę nie mogę o nich praktycznie nic powiedzieć. Zmienili wielu zawodników po zakończeniu sezonu i dziś to inna drużyna. Mają inny skład, a po takich zmianach wszystko może wyglądać inaczej. Na pewno jednak nadal będzie to bardzo mocna ekipa na własnym stadionie. No i mają tego samego trenera, który poprowadził ich do sukcesu.
A gdyby miał pan pospekulować czego powinna spodziewać się Jagiellonia ze strony Novi Pazar?
Pewnie spróbują zagrać odważniej przed własną publicznością i celem będzie uzyskanie pozytywnego wyniku. Ja tego bym od nich oczekiwał.
Jako główny ich atut wymienia się stadion. Pan też o tym wspomniał.
Jak już mówiłem, spodziewam się pełnych trybun i gorącej atmosfery. To zawsze daje dodatkowego kopa. Ponadto ten stadion jest naprawdę dobry do grania ze świetną płytą boiska i typowo piłkarskim bliskim rozmieszczeniem miejsc. Dzięki temu czuć tą energię.
Novi Pazar debiutuje w europejskich pucharach, podczas gdy Jagiellonia ma za sobą tam świetny sezon. Na ile to istotne?
W obu drużynach trochę się pozmieniało. Śledziłem Jagę przez ostatni rok i widziałem jej niektóre mecze. Naprawdę dobrze radzili sobie w Lidze Konferencji, miło patrzyło się na ich grę i wykonali kapitalną robotę. Dali impuls nie tylko do rozwoju klubu, ale też zrobili wiele dobrego dla Ekstraklasy i polskiego futbolu. Zaimponowali mi.
Za głównego architekta tego sukcesu uważany jest trener Adrian Siemieniec, którego miał pan okazję poznać podczas swojego krótkiego pobytu w Jagiellonii.
Tak był wtedy asystentem trenera. Oczywiście zapamiętałem go. Bardzo młody, niezwykle skupiony na wszystkich detalach, bardzo lubił pracować. Rzucało się w oczy, że doceniał każdą robotę jaką miał do wykonania i mocno się do niej przykładał. Był naprawdę oddany i to, że w tak młodym wieku został później głównym szkoleniowcem i doprowadził do historycznego mistrzostwa Polski to piękna historia. Wielka i niesamowita wręcz sprawa.
Pan w Jagiellonii nie miał tyle szczęścia albo wręcz nie miał go w ogóle: poprzeczka w doliczonym czasie z Wisłą Płock, niewykorzystany rzut karny z Cracovią, kontuzja kolana z Pogonią Szczecin i ostatecznie rozwiązanie kontraktu po zaledwie kilku tygodniach...
Oj tak, miałem nagromadzenie pecha. Jeszcze najgorsze było to, że taki uraz kolana odniosłem po zaledwie kilku występach. Nie miałem tego szczęścia, żeby pokazać kibicom na co mnie naprawdę stać. Później nie było zaś już nawet możliwości, by wrócić na boisko po rehabilitacji... Tak to się szybko potoczyło, że nawet nie ma o czym opowiadać.
Do Jagiellonii przychodził pan z Węgier, ale mając za sobą historię w m.in. Serie A, La Liga, Celtiku Glasgow czy Club Brugge oraz reprezentacji Serbii, a później grał pan choćby w Japonii, Australii czy na Cyprze. Niewielu piłkarzy może pochwalić się aż tak rozbudowaną karierą.
Rozbudził pan naprawdę miłe wspomnienia. Spotkało mnie wiele wyjątkowych przeżyć oraz trochę tych mniej przyjemnych, ale ogólnie rzecz biorąc gra w tych wszystkich krajach była naprawdę wyjątkowa. Wiele niezapomnianych wydarzeń, przeżyć i niezwykłych doświadczeń dla mnie. Każdemu piłkarzowi mogę życzyć czegoś podobnego.
Jaki moment wspomina pan najchętniej?
Naprawdę trochę tego jest, więc trudno wybrać jeden. Najwięcej czasu spędziłem w Hiszpanii i to miejsce, w którym czuję się najlepiej. Oczywiście kiedy gram. Do tego mówię po hiszpańsku tak jak po serbsku, więc dla mnie to miejsce jak drugi dom.
Do tego pierwszego domu wrócił pan na początku roku, gdy podpisał kontrakt z OFK. To ostatni przystanek w karierze?
Szczerze mówiąc to nie myślałem o tym. Czuję się dobrze, naprawdę bardzo dobrze. Poprzedni sezon zakończyłem z 10 golami i 5 asystami. Cały czas chcę grać jak najwięcej, bo wtedy czuję się szczęśliwy. Idę krok po kroku, trening po treningu, mecz po meczu i nie wybiegam daleko w przyszłość. To znaczy wiem, że zostanę przy futbolu po zakończeniu kariery. Niemniej to jeszcze nie ten moment. Nigdy nie wiemy co będzie jutro, więc nie ma co składać deklaracji. Mógłbym przecież jeszcze dostać kuszącą ofertę i wyjść na niesłownego.
To porozmawiajmy o tym co jest teraz. Tuż po powrocie do OFK pana rywalem do miejsca w podstawowym składzie był Filip Stolijković, który latem dołączył do Cracovii i zrobił furorę w debiucie.
To naprawdę dobry napastnik i wiedziałem, że może sobie poradzić w Polsce. Oglądałem jego debiut w Cracovii, widziałem gola i asystę, a przede wszystkim bardzo się z tego cieszyłem. Mam nadzieję, że jeszcze bardziej rozwinie się w Ekstraklasie. Oby tylko nie miał żadnych kontuzji, a na pewno zrobi dobrą robotę. Może nawet uda mu się załapać na transfer do dużo większej ligi. Na pewno ma ku temu możliwości. Nam znacznie pomógł w rywalizacji o podium.
No właśnie... powinienem właśnie pana pytać o pana rywalizację w el. LK, ale OFK nie znalazło się wśród uczestników mimo wywalczonego miejsca w lidze. Co się stało?
To była sytuacja, na którą jako piłkarze nie mieliśmy niestety wpływu. Rzeczywiście zajmowaliśmy 3. miejsce w tabeli i byliśmy pewni startu w tych rozgrywkach, ale nie dostaliśmy licencji. To było deprymujące, ale cóż począć... W tej chwili pogodziliśmy się już z sytuacją, a klub nie ma już tych problemów. Będziemy więc walczyć o kwalifikację w tym sezonie i miejmy nadzieję, że zobaczymy się tam za rok. Bo trzeba zawsze wierzyć w coś lepszego.