Mariusz Misiura był u sędziów po meczu w Łodzi. "Czasami im współczuję"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Wisły Płock Mariusz Misiura
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Wisły Płock Mariusz Misiura

- Wiedzieliśmy, że Widzew może nas zdominować. Dzięki działaniom w defensywie w tej lidze też można zdobywać punkty - podkreślił trener Wisły Płock Mariusz Misiura po remisie 1:1 w Łodzi w 4. kolejce PKO Ekstraklasy.

Jego drużyna objęła prowadzenie jako pierwsza, gdy w 38. minucie Macieja Kikolskiego pokonał Łukasz Sekulski. Chwilę później gola wyrównującego zdobył Juljan Shehu. Więcej goli do końca spotkania już nie padło. Nafciarze po raz pierwszy w tym sezonie stracili punkty, ale nie przegrali.

- Liczyliśmy prawdopodobnie na coś więcej, ale trzeba nauczyć się grać przeciwko dobrze zorganizowanej obronie. Nie chcę ujmować swojej drużynie, bo uważam, że w niskiej obronie byliśmy skuteczni. Dziękuję sztabowi za naprawdę dużą zaangażowanie oraz pracę, bo trener dokonywał zmian, zmieniał sposób pressingu i oni też pomogli zrealizować nasz pierwszy cel - jak najszybsze zdobycie 10 punktów w Ekstraklasie - powiedział na konferencji prasowej trener płocczan Mariusz Misiura.

Druga część spotkania toczyła się już bardziej pod dyktando Widzewa Łódź, który częściej miał piłkę tworzył sytuacje pod bramką Rafała Leszczyńskiego. Nic do niej jednak już nie wpadło.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Spotkała Messiego. Reakcja Argentyńczyka hitem sieci

- W pierwszej połowie wszystko funkcjonowało tak, jak chcieliśmy, poza stratą bramki. W drugiej Widzew już nas zdominował i podziwiam moich piłkarzy, że w takim meczu pokazali charakter, bo tu przy Piłsudskiego jest piekiełko. Zagraliśmy z kandydatem do mistrzostwa Polski lub gry w europejskich pucharach. Wiedzieliśmy, że tak będzie. Dzięki działaniom w defensywie też można w tej lidze zdobywać punkty - podkreślił szkoleniowiec Wisły Płock.

W spotkaniu w Łodzi nie brakowało kontrowersyjnych lub przynajmniej niezrozumiałych decyzji sędziego Tomasza Kwiatkowskiego. Nie chodzi wyłącznie o rzut karny dla Widzewa po rzekomym faulu na Mariuszu Fornalczyku, ale także o kryteria karania kartkami.

- Byłem w szatni u sędziów, podziękowałem za zawody. To było dla nich trudne spotkanie. Dużo zawodników doświadczonych czasami jest bardzo cwanych i próbuje nabrać sędziów. Dodatkowo publiczność reaguje niesamowicie żywiołowo. Myślę, że po decyzjach sędziego nie zaważył się wynik. Czasami im współczuję, gdy muszą podejmować decyzję w ciągu sekundy, a potem drużyny są niezadowolone przez 90 minut - skomentował Misiura.

- W pierwszej połowie miałem pretensje o żółte kartki, które zostały pokazane Nowaczkowi i Sandro. Uważam, że niesłusznie, bo sędzia dał się nabrać na cwane zachowanie zawodników Widzewa. A co do karnego... my oglądamy wszystkie mecze ze sztabem. Patrzymy, jakie karne są gwizdane. Od razu jeden z trenerów dał przykład ostatni mecz Termaliki z Arką, że tam nie było karnego w podobnej sytuacji - dodał.

Trener płockiej drużyny podczas rozmów z dziennikarzami raczej bojowe nastroje tonował, na co również wpłynął końcowy rezultat spotkania przy Piłsudskiego 138 w Łodzi.

- Skupiam się na tym, że to my powinniśmy zagrać perfekcyjnie w defensywie i bramki nie stracić. 20-sekundowy błąd, gdy nie byliśmy w kontakcie spowodował stratę gola. Uważam, że gdybyśmy wyjechali stąd bez punktu z powodu takiego rzutu karnego, to czulibyśmy się trochę pokrzywdzeni. Ja wam kibicuję. Macie taki potencjał, że możecie wygrywać mecze bez takich stykowych, spornych sytuacji. Tego wam życzę - zakończył.

Wisła Płock dalej jest liderem PKO Ekstraklasy. W następnej serii gier ma zagrać u siebie z Legią Warszawa - w niedzielę 17 sierpnia o 20:15.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści