Z Kowna Mateusz Skwierawski
Po ostatnich słabych występach w narodowych barwach Sebastian Szymański miał coś do udowodnienia. Przed meczem z Litwą Jan Urban miał obiekcje, co do jednej zmiany w składzie. Najpewniej chodziło o pomocnika Fenerbahce, który w reprezentacji - mimo swojego ogromnego potencjału - od dawna jest na boisku "przezroczysty". Ale w Kownie jakby chciał wszystkim pokazać, że Jose Mourinho nie przypadkiem wychwalał zawodnika, prowadząc go w klubie.
Szymański otworzył wynik meczu niespodziewanym uderzeniem z... rzutu rożnego. Pomocnik dośrodkował lewą nogą w taki sposób, że piłka dokręciła się do bramki gospodarzy. Między obrońcami rywali przepychał się Jan Bednarek, a bramkarz Tomas Svedkauskas nie wiedział, co zrobić: wyjść, przeciąć wrzutkę czy zostać w bramce. Ostatecznie nie zrobił nic, zastygł. W taki sposób Litwa już po kwadransie przegrywała 0:1.
Nie był to mecz wielu okazji strzeleckich Polaków. Litwini szukali szans, początkowo zaatakowali nasz zespół wysoko, nieźle wymieniali podania na połowie Biało-Czerwonych, ale przed polem karnym tracili głowę. Łukasz Skorupski - nie licząc dośrodkowań - miał tylko jedną interwencję w meczu. Po lekkim uderzeniu Gratasa Sirgredasa pewnie złapał piłkę. Pozostałe uderzenia rywali były niecelne.
Szymański do gola mógł dołożyć asystę. Zawodnik świetnie dostrzegł Jakuba Kamińskiego i górnym podaniem stworzył koledze sytuację sam na sam ze Svedkauskasem. Kamiński jednak źle przyjął, piłka odskoczyła mu na kilka metrów, a za chwilę jeszcze się przewrócił, szukając rzutu karnego. Sędzia kazał grać dalej.
Mniej widoczny był Michał Skóraś - vhoć w kilku akcjach aż prosiło się, by wszedł w drybling - miał dużo miejsca na lewej stronie boiska.
Jan Urban instruował także Łukasza Skorupskiego, by grał celniej i po ziemi zamiast górą. Rywal nie zawiesił jednak poprzeczki wysoko, dlatego nawet błędy w polskim zespole nie miały większego przełożenia na boiskowe wydarzenia.
Pod koniec pierwszej połowy drużyna Urbana miała jeszcze jedną sytuację. Po ładnej wymianie Szymańskiego z Piotrem Zielińskim ten pierwszy zagrał do Matty'ego Casha. Gracz Aston Villi uderzył w kierunku dalszego słupka, ale Svedkauskas odbił piłkę do boku.
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Wszystko, co dobre w polskiej reprezentacji, zaczynało się od Sebastiana Szymańskiego. Już na samym początku drugiej połowy pomocnik świetnie zagrał do Kamińskiego, ale ten był na pozycji spalonej. Później Kamiński uderzył jeszcze mocno po ziemi, jednak Svedkauskas w ostatniej chwili obronił jego strzał.
Po godzinie gry kolejnym, świetnym zagraniem popisał się Szymański. Dośrodkował idealnie, w punkt do wbiegającego w pole karne Roberta Lewandowskiego. Kapitan kadry miał wcześniej tylko kilka kontaktów z piłką, nie był zbyt ruchliwy, wręcz można było odnieść wrażenie, że nie ma go na murawie. Po dośrodkowaniu Szymańskiego wyrósł jednak jak spod ziemi i pewnym uderzeniem głową ustalił wynik na 2:0.
Przed spotkaniem w Kownie można było się obawiać, czy polska kadra sama nie zafunduje sobie problemów. Było tak, jak być powinno: spokojnie i bez problemów. Choć żółte kartki Przemysława Wiśniewskiego i Bartosza Slisza eliminują ich z występu przeciw Holandii w listopadzie.
Drużyna Jana Urbana ze względu na przewagę trzech punktów i aż 11 goli nad trzecią Finlandią ma już niemal pewne miejsce w barażach o przyszłoroczny mundial.
Litwa - Polska 0:2 (0:1)
0:1 - Sebastian Szymański 15'
0:2 - Robert Lewandowski 64'
Litwa: Svedkauskas - Sirvys, Armalas, Girdvainis (85. Paulauskas), Tutyskinas - Golubickas (66. Kalinauskas), Sirgedas (66. Vorobjovas), Gineitis, Lasickas - Cernych (73. Jankauskas), Slivka (85. Petkevicius)
Polska: Skorupski - Cash (90. Wszołek), Bednarek, Wiśniewski (82. Ziółkowski), Kiwior - Skóraś, Szymański (82. Świderski), Slisz (90. Kapustka), Zieliński, Kamiński (90+4 Grosicki) - Lewandowski.
Widzów: 11 741