Wychował się w Polsce, mógł trafić do Barcelony. Teraz zagra z Legią

Twitter / Na zdjęciu: Żan-Luk Leban (z prawej)
Twitter / Na zdjęciu: Żan-Luk Leban (z prawej)

W barwach NK Celje przeciwko Legii Warszawa w Lidze Konferencji może wystąpić dwóch wychowanków innego stołecznego klubu - Escoli Varsovia. Jeden z nich mógł trafić nawet do FC Barcelony, o czym opowiedział nam założyciel akademii Wiesław Wilczyński.

O Żanie-Luku Lebanie zrobiło się głośno pod koniec 2017 roku. Wszystko z uwagi na to, że zwrócił na niego uwagę wysłannik FC Barcelony - Ricard Segarra. W efekcie w dniach 11-18 grudnia Słoweniec przebywał w słynnej szkółce Barcy - La Masii.

Wychował się w Polsce i wypłynął na szerokie wody

Choć Leban jest Słoweńcem, to od 6. roku życia mieszka w Polsce. To właśnie w naszym kraju stawiał pierwsze kroki w swojej piłkarskiej karierze, będąc wychowankiem warszawskiej Escoli Varsovii. Jego trenerem był Marek Chański.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za strzał! Tak trenuje FC Barcelona

- Żan-Luk Leban to bramkarz, który wychował się w Polsce. Jego rodzice przyjechali do naszego kraju, a ojciec grał wcześniej w reprezentacji Słowenii w koszykówce. On tutaj przybył w ramach pracy zawodowej jako menedżerr i Żan-Luk był wówczas małym chłopcem. Miał 8 lat, gdy przyszedł do nas i on się bardzo wyróżniał. Był wielkim talentem - mówi WP SportoweFakty Wiesław Wilczyński, inicjator i założyciel Escoli.

W wieku 15 lat Leban przeszedł pozytywnie przez drugi etap testów w Barcelonie i ponownie udał się na treningi do La Masii. Ostatecznie Słoweniec nie zasilił szeregów "Dumy Katalonii", ale i tak przeniósł się do klubu z czołowej ligi Europy - Evertonu.

- Byłem z nim w akademiach kilku wielkich klubów - w Barcelonie, Tottenhamie, Manchesterze United. Dwa razy byliśmy w Liverpoolu, on dobrze zagrał w meczu pucharowym, gdzie obronił rzut karny, ale dostał też zaproszenie do Evertonu, czyli do sąsiada. Tam zafascynowało go to, że Jordan Pickford, reprezentant Anglii, przyjął go przyjaźnie i moim zdaniem to miało duży wpływ na to, że chciał tam być - przyznaje nasz rozmówca.

Na zdjęciu od lewej: Jordan Pickford i Żan-Luk Leban
Na zdjęciu od lewej: Jordan Pickford i Żan-Luk Leban

- Była tam bardzo fajna atmosfera, bo oni tak nie oddzielają zawodników pierwszego zespołu od akademii, trenują w jednym ośrodku. Ostatecznie tam został, zrobiliśmy transfer definitywny - dodaje Wilczyński, który o zmianie klubu przez swojego podopiecznego poinformował pod koniec stycznia 2019 roku.

Mógł wrócić do Polski

W nowym klubie Leban miał jednak problem, by się przebić. Wszystko z uwagi na sytuację podstawowego golkipera Evertonu. - Nie mógł doczekać się debiutu, bo Pickford dobrze bronił i miał silną pozycję. Nie miał szans na grę w pierwszym zespole, grał w drużynach młodzieżowych, trochę też w reprezentacji Słowenii, ale nie mógł wypłynąć, bo miał ważny kontrakt, Everton bardzo go chciał - zdradza założyciel Escoli.

Z tego powodu była szansa na to, by Słoweniec trafił do PKO Ekstraklasy. Wilczyński pomagał mu w znalezieniu klubu w naszym kraju, lecz ostatecznie z żadnym nie udało się dojść do porozumienia.

- Na jakiś czas dali go na wypożyczenie do piątej ligi angielskiej, a ja starałem się, żeby zagrał w Ekstraklasie albo w I lidze. W Polsce jednak młody zawodnik, bramkarz, nie był za bardzo chciany. Everton się zgodził, by płacić za niego wynagrodzenie, żeby on grał, ale polskie kluby chciałyby go od razu przejąć, kupić. Ostatecznie nie znaleźliśmy tu klubu, proponowałem go w Motorze Lublin, ale postawili na Brkicia, lecz moim zdaniem Leban miał większą wartość sportową i przyszłość, ale to jest moja ocena. Rozmawiałem też w Ruchu Chorzów, różnych klubach, ale nie było chętnych - mówi Wilczyński.

Założyciel Escoli Varsovii zaznacza również, że wcześniej polskie kluby nie zgłaszały się do niego w sprawie Lebana. On jednak i tak nie byłby zainteresowany, by oddawać wychowanka do innej akademii.

- Polskie kluby, może teraz się to trochę zmieniło, chciałyby dopłaty, a do tego kombinują, żeby zawodnik przeszedł na podstawie prawa Bosmana, czyli za darmo, bo ekwiwalenty są niskie. Za wyszkolenie reprezentanta Polski z zespołu Ekstraklasy otrzymujemy ekwiwalent na poziomie 30-40 tys. zł. To jest żenujące, bo ja rocznie wydaje na niego 25-30 tys. zł. Everton natomiast bez problemu zapłacił 10 razy więcej niż polski zespół, to pozwala nam funkcjonować, pokrywać bieżące koszty, wychowywać następców - wyjawia Wilczyński.

Trafił do zespołu, który zagra z Legią

Latem po 22-letniego golkipera zgłosił się klub z jego kraju - NK Celje. Leban zasilił szeregi tej ekipy i obecnie jest podstawowym bramkarzem zespołu, który w czwartek (6 listopada) zagra z Legią Warszawa w Lidze Konferencji.

- Celje to solidny zespół, który jest obecnie w czołówce Ligi Konferencji. Co prawda Legia jest polską drużyną, ale zawsze kibicuje moim zawodnikom, żeby im się powiodło, więc moje serce będzie rozdarte. Tak samo Jagiellonii kibicuje ze względu na Drachala, Abramowicza i Polaka, bo to są moi wychowankowie - podkreśla założyciel Escoli.

Słoweński klub jest obecnie liderem tamtejszej ligi, a sam Leban wpuścił 12 bramek w 14 meczach. Z kolei w Lidze Konferencji Celje pokonało AEK Ateny (3:1) i Shamrock Rovers (2:0).

- Dla mnie jest następcą Jana Oblaka i na pewno będzie reprezentował europejski, wysoki poziom. To bardzo inteligentny chłopak, skończył w Polsce międzynarodową szkołę i ma maturę. Ma poukładane w głowie, jest niezwykle sumienny, profesjonalny. Ja wierzę, że zrobi jeszcze wielką karierę - mówi Wilczyński.

- Dla bramkarza jest to trudne, bo jak kluby na kogoś postawią, to raczej nie chcą go zmieniać. W lidze słoweńskiej, której pewnie nie można porównać do Ekstraklasy, wszystko wygrywają. On ma bardzo dobry sezon. Ja dostaje często wycinki z jego obron i radzi sobie fantastycznie. Gra dobrze na przedpolu, świetnie gra nogami, bo jako dzieciak grał w polu - dodał.

Warto zaznaczyć, że w Celje występuje jeszcze drugi wychowanek Varsovii - Artemijus Tutyskinas. To Litwin, który niedawno zanotował występ w reprezentacji swojego kraju przeciwko Polsce.

- Niedawno grał w Kownie i w Warszawie, od małego dziecka chował się u mnie, był tu przez 10 lat. Stoper, który od nas poszedł do grającego w Serie B Crotone. Tam się trochę nie zaaklimatyzował, później wziął go ŁKS, ale nie ma on ręki do naszych zawodników. To lewonożny stoper, a oni wystawiali go na lewej obronie - zdradza Wilczyński.

Na zdjęciu: Artemijus Tutyskinas (na środku)
Na zdjęciu: Artemijus Tutyskinas (na środku)

Dla Escoli będzie to wielki dzień, gdyż dwóch wychowanków może wystąpić w Lidze Konferencji w meczu z Legią. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 18:45. Transmisja telewizyjna na Polsacie Sport 1 i Polsacie Sport Premium 1, online na Polsat Box Go, a relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści