Przed sobotnim meczem Lecha z Legią obie drużyny w tabeli dzielił punkt różnicy. Poznaniacy do Wisły mieli cztery oczka straty, a warszawiacy pięć. Walka toczyła się więc o sporą stawkę. Ostatecznie podopieczni Stefana Białasa ulegli lechitom 0:1 i raczej stracili już szansę na zdobycie tytułu mistrza Polski. - Wiadomo o jaką stawkę toczył się mecz. Zarówno my, jak i Lech walczymy o mistrzostwo Polski. Teraz będzie nam o to bardzo trudno, bo tracimy do Wisły osiem punktów, a do rozegrania zostało już tylko siedem kolejek - mówi Tomasz Kiełbowicz, obrońca Legii.
Większych wątpliwości nie ma Jakub Rzeźniczak.- Nie oszukujmy się. Zostało siedem meczów, a do odrobienia jest osiem punktów - mówi legionista, który teraz skupia się na walce o wicemistrzostwo, choć zdaje sobie sprawę, że kolejne wpadki mogą spowodować zajęcie nawet czwartego miejsca. - Ale cóż, wierzymy do końca i dopóki piłka jest w grze wszystko jest możliwe. Mamy teraz dwa mecze u siebie i musimy je wygrać - dodaje Kiełbowicz, który żałował punktów straconych w Poznaniu. - Wiedzieliśmy, że jedna sytuacja może zadecydować o losach spotkania i to się potwierdziło. Zarówno my, jak i Lech mieliśmy swoje okazje i szkoda, że to Lech tą jedną wykorzystał.
Również Stefan Białas podszedł do sprawy w sposób racjonalny. - Nasza sytuacja się skomplikowała - mówi trener Legii. - Na pewno szanse na zdobycie mistrzostwa Polski się zmniejszyły, bo różnica punktowa między nami, a Wisłą zwiększyła się o trzy punkty.
Ciężko sobie wyobrazić, że Wisła w siedem kolejek roztrwoni osiem punktów i da się wyprzedzić Legii. Nadzieją dla warszawiaków jest jedynie bezpośredni mecz z Białą Gwiazdą. Krakowianie mają trudny terminarz, bo grają jeszcze z Lechem Poznań, ale wydaje się, że to właśnie między Wisłą, a Lechem rozegra się walka o mistrzostwo Polski.
na Instagramie 
na Facebooku 
