Pewne zwycięstwo Wojskowych - relacja z meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok

Legia Warszawa nie bez kłopotów pokonała Jagiellonię Białystok w meczu rozegranym na stadionie Polonii Warszawa. Wojskowi zagrali lepiej niż w ostatnich meczach, jednak ani ich gra, ani podopiecznych Michała Probierza nie zachwyciła.

Poza kadrą na spotkanie na Konwiktorskiej znaleźli się lewi obrońcy Legii: Jakub Wawrzyniak oraz Marcin Komorowski. Z powodu lekkiego urazu Macieja Rybusa na pozycjach lewego defensora i pomocnika zagrali Wojciech Szala i Tomasz Kiełbowicz, zmieniając się pozycjami co kilka akcji.

Jak się okazało, właśnie Kiełbowicz dał Wojskowym prowadzenie już w 5. minucie po bezpośrednim strzale na bramkę Grzegorza Sandomierskiego z rzutu wolnego, z 22 metrów. Trener Stefan Białas zapowiadał przed spotkaniem, że dopiero w poniedziałkowym pojedynku jego piłkarze zagrają według jego pomysłu, gdyż miał wystarczająco czasu, by wytrenować swoją taktykę. I miał rację. Od początku spotkania Legioniści grali pressingiem i nie dali oddać przeciwnikom ani jednego strzału aż do 30. minuty.

W 27. minucie meczu fatalny błąd popełnił Jakub Rzeźniczak, który na trzy dni przed meczem doznał lekkiego urazu, jednak ostatecznie wystąpił przeciw Jagiellonii. Chcąc podać do swojego kolegi z obrony nie zauważył, że stoi tam Remigiusz Jezierski, który popędził z piłką w pole karne i został tam przewrócony przez Dicksona Choto, a sędzia podyktował jedenastkę. Karnego wykonanego przez Tomasza Frankowskiego obronił jednak Jan Mucha, który idealnie wyczuł intencje strzelca i rzucił się w lewą stronę.

Siedem minut później, ponownie po stałym fragmencie gry, drugą bramkę zdobyła Legia. Kiełbowicz dośrodkował z rzutu wolnego, piłka trafiła jednak w mur i z powrotem do Kiełbowicza, ten odegrał do Szali, który dośrodkował w pole karne Jagiellonii. Obrońcy gości kompletnie się jednak nie zrozumieli i jeden z nich zagrał piłkę głową do tyłu wprost do Bartłomieja Grzelaka, który nie miał problemów z pokonaniem Sandomierskiego.

W końcowych minutach pierwszej połowy dwie z niewielu okazji strzeleckich miał ponownie zespól gospodarzy, kiedy Sebastian Szałachowski dośrodkował na głowę Grzelaka, lecz ten z 10 metrów trafił prosto w bramkarza. Już w drugiej minucie doliczonego czasu pierwszej odsłony meczu, z dystansu tuż nad okienkiem bramki Jagiellonii uderzał Tomasz Jarzębowski.

Druga połowa rozpoczęła się od pierwszych, dość groźnych ataków gości. Na początku Frankowski minimalnie minął się z piłką i mógł znaleźć się w sytuacji sam na sam z Muchą, a kilka minut później ten sam zawodnik mógł pokonać bramkarza Legii strzałem głową w zamieszaniu w polu karnym. Gospodarze nie pozostali dłużni podopiecznym Michała Probierza, kiedy to po wywalczonym przez Marcina Mięciela rzucie wolnym

Maciej Iwański uderzył w mur z 18. metrów.

Gra obu zespołów w porównaniu do pierwszej części spotkania nie zmieniła się znacząco i w dalszym ciągu stwarzały one mało sytuacji podbramkowych. W 68. minucie Jagiellonii udało się jednak zdobyć kontaktową bramkę. Po rzucie rożnym wykonanym przez Jarosława Latę lot piłki głową przedłużył jeden z zawodników gości a umieścił ją w siatce strzałem głową z najbliższej odległości Thiago Cionek.

W dalszej części spotkania zarówno Legia jak i Jagiellonia próbowały jeszcze pokusić się o zdobycie bramki, jednak większość akcji ofensywnych kończyło się na obrońcach jednej z drużyn. W ostatniej sekundzie spotkania Hermes uderzył jeszcze w poprzeczkę.

Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 2:1 (2:0)

1:0 - Kiełbowicz 5’

2:0 - Grzelak 34’

2:1 - Cionek 68’

Składy:

Legia Warszawa: Mucha - Szala, Choto, Astiz, Rzeźniczak (68’ Rybus), Kiełbowicz, Iwański, Szałachowski (87' Radović), Jarzębowski, Mięciel (74’ Smoliński), Grzelak.

Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Skerla, Jezierski, Hermes, Lato (82' Maycon), El Mehdi (74’ Lewczuk), Cionek, Norambuena, Grzyb, Bruno, Frankowski (62’ Grosicki).

Żółte kartki: Choto, Rzeźniczak i Grzelak (Legia) oraz El Mehdi, Cionek i Hermes (Jagiellonia)

Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk)

Ocena meczu: 3,0. Co prawda spotkanie nie obfitowało w wiele sytuacji podbramkowych, ale jak na tak fatalny stan boiska na stadionie przy Konwiktorskiej, zobaczyliśmy całkiem sporo bramek i dużo walki.

Źródło artykułu: