Mateusz Struski (bramkarz Olimpii): Kluczem do zwycięstwa była solidna gra w defensywie, a ponadto potrafiliśmy się utrzymać przy piłce po strzeleniu bramki. Wiedzieliśmy jakie atuty ma Zawiszy, który u siebie jest bardzo mocny i do tej pory w tym sezonie tutaj nie przegrał. Ograniczyliśmy poczynania na skrzydle Marcina Tarnowskiego i zagęściliśmy środek pola. Taką taktykę ustawił nasz szkoleniowiec. Co prawda w derbach jesienią nie miałem okazji wystąpić, ale jak widać mamy mały patent na Zawiszę.
Marcin Kaczmarek (trener Olimpii): Trudno nie cieszyć się z wygranej w jaskini lwa, bo bilans trzynastu spotkań bez porażki mówi samo za siebie. Nie był to przypadkowy sukces, bo dobrą dyspozycję zasygnalizowaliśmy już w spotkaniach przeciwko Zagłębiu Sosnowiec i Ruchowi Radzionków. Bałem się o kondycję psychiczną moich zawodników, ale oni udowodnili, że są grupą piłkarzy na których można stawiać. Trzy punkty były nam potrzebne, aby w dalszej pracy motywacji im nie zabrakło. Mieliśmy mało czasu na przygotowanie, bo w czwartek wróciliśmy z Radzionkowa o piątej rano. Zawisza mimo wszystko zasługuje na awans do I ligi, bo do rozegrania spotkań zostało jeszcze sporo.
Andrzej Witan (bramkarz Zawiszy): Wszystkiego obronić się niestety nie da i musiałem skapitulować przy uderzeniu Ekwueme. Moja świetna passa jest tylko dla mnie, ale dla całej drużyny liczy się tylko wynik. Awans ucieka, ale na szczęście nasi główni rywale z Sosnowca również stracili punkty w Wągrowcu. Przynajmniej pozostaje status quo. Teraz w poniedziałek trzeba się zebrać psychicznie na treningu i powalczyć o wygraną we Wrocławiu.
Mariusz Kuras (trener Zawiszy): Zespół Olimpii był zdecydowanie lepszą drużyną, co było widać na boisku. My mieliśmy natomiast mieliśmy za dużo słabszych punktów we własnych szeregach. Zawiedliśmy również kibiców, bo porażka w derbowym spotkaniu boli podwójnie. Ponadto znaliśmy wynik z Wągrowca i nie udało się wykorzystać całej dogodnej sytuacji do wyprzedzenia rywali. Nie tworzyliśmy monolitu i nie zasłużyliśmy na zwycięstwo. Jest to czarny dzień dla nas, bo wiemy jak ważny był to pojedynek dla całego miasta. Byliśmy za bardzo bojaźliwi, powolni i ogólnie brakowało nam świeżości. To było widać gołym okiem.