Waldemar Fornalik (Ruch Chorzów): Przede wszystkim chciałbym pogratulować Pogoni awansu. Taka jest prawda, że w finale jest drużyna, która uzyskała lepszy wynik. Losy tego dwumeczu skomplikowaliśmy sobie już w Chorzowie, gdzie mieliśmy wywalczyć zaliczkę. Wiedzieliśmy, że w Szczecinie nie będzie grało się łatwo. Można było się pokusić o skromne zwycięstwo lub bramkowy remis, tak się nie stało. Myślę, że sytuację Janoszki, z początku spotkania, długo będziemy rozpamiętywać. Nie chcę dyskutować czy była wtedy bramka, czy nie, bo to nie o to chodzi w tej chwili. Chciałem podkreślić tylko, że jesteśmy sami sobie winni, że nie awansowaliśmy. Powiem nieskromnie, byliśmy lepszym zespołem, ale trzeba wykorzystywać takie sytuacje. W drugiej połowie byliśmy coraz bardziej nerwowi, stąd też Pogoń zyskała przewagę. Jeszcze raz gratulacje i sukcesu w finale.
Piotr Mandrysz (Pogoń Szczecin): Za cały komentarz niech posłuży reakcja kibiców po spotkaniu, którzy wbiegli na płytę. Ostatnio widziałem to rok temu, po meczu z Unią Janikowo, gdy wywalczyliśmy awans do pierwszej ligi. Życzyłbym sobie żeby jeszcze raz wbiegli w tym roku, po awansie do ekstraklasy. Jak będzie, to zobaczymy, ale na pewno fakt awansu do finału Remes Pucharu Polski jest już dla nas dużym sukcesem. Dla mnie osobiście również. Do tej pory grałem jedynie w półfinale, w 2000 roku, z RKS-em Radomsko. Na pewno powalczymy w tym finale. Mamy tylko jeden problem. W jednym dniu nie możemy rozegrać dwóch spotkań, a w terminie finału przypada nam mecz z Dolcanem Ząbki. Mam nadzieję, że PZPN umożliwi nam i drugiej drużynie, która w nim wystąpi, równe przygotowanie się do pojedynku finałowego i nie będziemy musieli w tygodniu poprzedzającym to ważne wydarzenie grać w lidze. Gratulacje należą się moim podopiecznym, którzy mniejsze umiejętności nadrobili niesamowitą konsekwencją w realizacji założeń taktycznych. Oczywiście były błędy, ale rywal był z najwyższej półki. Poza tym pokazali hart ducha i sprawili wszystkim w Szczecinie ogromną frajdę.