4 do 6 - echa meczu Arka Gdynia - Widzew Łódź

Spotkanie Arki z Widzewem zakończyło się remisem 1:1. Wynik nie zadowala żadnej ze stron, wszak zarówno gdynianie, jak i łodzianie zamierzali zakończyć ten pojedynek zwycięstwem. Pierwszoplanową postacią tego meczu był bez wątpienia arbiter z Warszawy, który pokazał aż dziesięć żółtych kartek. Cztery z nich "padło" łupem żółto-niebieskich, a sześć podopiecznych trenera Kretka.

Sam mecz Arki z Widzewem był dość dobrym pojedynkiem. W zgodnej opinii trenerów pierwsza połowa należała do gości, z kolei w drugiej dominowali już gospodarze.

Sernas robi różnicę

Widzew zdobył w tym sezonie cztery bramki. Wszystkie były zasługą jednego piłkarza - Darvydasa Sernasa. Litwin trafił także w Gdyni. W 16. minucie spotkania dopadł do piłki odbitej przez Witkowskiego po wcześniejszym strzale Przemysława Oziębały i skierował ją do siatki. Łodzianie prowadzili wówczas 1:0. Sernas znajduje się w tym sezonie w wybornej formie. Pod nieobecność Marcina Robaka przejął odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Jak widać wywiązuje się z tego wzorcowo. Oprócz trafienia Litwin często dawał się we znaki gdyńskiej defensywie.

- W swojej koncepcji nie stosuję indywidualnego krycia, czyli plastra. Gramy tylko i wyłącznie strefą. Za daną strefę są odpowiedzialni poszczególni zawodnicy, którzy w danym momencie go pokryją. Swojego opiekuna będzie miał również przy stałych fragmentach gry. Mamy nadzieję, że w meczu z nami bramki nie strzeli... - mówił przed meczem trener Arki, Dariusz Pasieka pytany o zastosowanie plastra przy kryciu Sernasa.

Remis, który nie zadowala nikogo

Zarówno opiekun Arki, jak i Widzewa nie krył, że interesuje go pełna zdobycz punktowa. - Jedziemy z myślą o zwycięstwo, tak jak przed każdym spotkaniem, a więc nasze założenia nie zmieniają się - komentował opiekun łodzian, Andrzej Kretek. - Na początku sezonu graliśmy z samą czołówką. Teraz nie ma już takiego wytłumaczenia, ponieważ gramy z zespołem, który jest jak najbardziej w naszym zasięgu.

Tego samego zdania był trener Arki: - Drużyna, która wyjdzie w sobotę na boisko musi zrobić wszystko, aby rozstrzygnąć ten mecz na naszą korzyść.

- W poprzednich meczach pokazaliśmy, że jesteśmy silną drużyną. Mieliśmy po prostu zbyt mało szczęścia. Oczywiście szanujemy Arkę, ale w Gdyni będziemy walczyć przede wszystkim o 3 punkty - dodał z kolei obrońca łodzian Ugochukwu Ukah.

Po meczu nastroje w obu zespołach nie były już tak dobre. - Na pewno w pierwszej połowie wyglądaliśmy lepiej niż w drugich 45 minutach. Nie cieszymy się z tego punktu - stwierdził lewy pomocnik Widzewa, Tomasz Lisowski. Wtórował mu trener Kretek: - Nie zagraliśmy tak jak zakładaliśmy sobie na przedmeczowej odprawie. Chcieliśmy tutaj wygrać i z tego powodu czuję niedosyt.

4 do 6

Dawno już nie oglądano w Gdyni spotkania, w którym arbiter tak skwapliwie "obdarowywał" piłkarzy żółtymi kartkami. Sędzia Paweł Raczkowski z Warszawy aż dziesięciokrotnie sięgał do swojej kieszonki. Cztery kartki padły łupem gdynian, a sześć gości z Łodzi. W pewnym momencie arbiter nie panował nad boiskowymi wydarzeniami. Z tego też brały się jego kartkowe upomnienia.

A co o pracy rozjemcy z Warszawy sądzą obaj szkoleniowcy? - Ja nigdy nie wypowiadam się na temat pracy sędziego. Kiedyś zostałem ukarany więc przemilczę tę kwestię - mówił Kretek. - No comment - uciął Pasieka.

- Piłka nożna jest twardym sportem. Musieliśmy więc trochę przyostrzyć. Zarówno z naszej, jak i Arki strony nie było jakieś większej brutalności w grze - zauważył Tomasz Lisowski.

Gwoli ścisłości należy oddać, iż żółtymi kartkami ukarani zostali: Labukas, Bruma, Szmatiuk, Bożok z Arki oraz Broź, Dudu, Oziębała, Panka, Lisowski, Bruno z Widzewa.

Gdzie ta prawa strona?

- Cały czas graliśmy lewą flanką. Brakowało mi przeniesienia ciężaru gry na drugą stronę. Z lewej strony zapoczątkowaliśmy kilka ładnych akcji. Prawa strona natomiast nie funkcjonowała - nie krył zdziwienia opiekun beniaminka z Łodzi. W przerwie Andrej Kretek dokonał zmiany. Za grającego na prawej flance Adriana Budkę na boisku pojawił się Paweł Grischok: - Budka nie grał źle, ale praktycznie nie przeprowadzaliśmy akcji prawą stroną boiska.

Ta nieszczęsna skuteczność

Widzew po objęciu prowadzenie mógł zdobyć kolejne dwie bramki. Jednak zarówno Sernas, jak i Oziębała nie zdołali trafić w światło bramki. - Szkoda, że Oziębała nie wykorzystał dogodnej okazji strzeleckiej. Witkowski był na 40 metrze i wystarczyło tylko trafić w bramkę - żałował trener Kretek.

Po bramce wyrównującej to Arka stworzyła więcej sytuacji bramkowych. W jej przypadku również szwankowała skuteczność. - W całym spotkaniu stworzyliśmy sobie kilkanaście doskonałych sytuacji m.in.: Ivanovski w pierwszej połowie i Wilczyński pod koniec meczu ale niestety się nie udało - utyskiwał trener Arki.

Komentarze (0)