Mogliśmy być liderem - rozmowa z Jakubem Szmatułą, bramkarzem Piasta Gliwice

Piast Gliwice rundę jesienną I-ligowych rozgrywek ukończył na trzecim miejscu, ale zachował realne szanse na awans do ekstraklasy. Podopieczni Marcina Brosza z jednej strony są zadowoleni z osiągniętego wyniku, z drugiej odczuwają niedosyt. - Mogliśmy być na pierwszym miejscu - mówi Jakub Szmatuła.

Agnieszka Kiołbasa: Za wami runda jesienna I-ligowych rozgrywek. Wasza pozycja wyjściowa przed piłkarską wiosną nie jest zła, bo do pierwszego ŁKS-u tracicie cztery oczka. Jesteście zadowoleni z osiągniętego wyniku, czy liczyliście jednak na więcej?

Jakub Szmatuła: Ogólnie jesteśmy zadowoleni. Wiadomo, że gdyby nie ta seria pechowych remisów, zwłaszcza wpadka z KSZO, to mogliśmy ukończyć rundę na wyższej pozycji. Był jednak też mecz z Sandecją, w którym szczęśliwie zdobyliśmy jedno oczko, więc narzekać nie możemy.

Sezon rozpoczęliście od dwóch zwycięstw. Później przytrafiła się ta seria remisów, w której dała o sobie znać niemoc strzelecka i sytuacja zaczęła się robić nieciekawa.

- Zaczęliśmy gubić punkty, a Podbeskidzie Bielsko-Biała i ŁKS Łódź regularnie wygrywały. Gdyby im też przytrafiły się wpadki, to myślę, że 36 oczek, które ugraliśmy w tej rundzie, wystarczyłoby do przewodnictwa w tabeli.

Wydaje się, że takim momentem przełomowym w waszych poczynaniach było zwycięstwo nad Podbeskidziem. Niektórzy określali to starcie mianem meczu o sześć punktów, bo musieliście go wygrać za wszelką cenę.

- Mecz z Podbeskidziem był dla nas bardzo ważny, wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Łatwo nie było, ale przechyliliśmy w nim szalę zwycięstwa na swoją korzyść i dzięki temu utrzymaliśmy kontakt z czołówką. Trzeba mieć jednak na uwadze fakt, że ekipa z Bielska w tej rundzie przegrała dwa spotkania, a i tak jest przed nami. Ja też wolałbym przegrać kilka meczów i być na pozycji premiowanej awansem, niż zremisować pięć i zajmować niższą lokatę. Mam nadzieję, że na wiosnę będzie lepiej.

Meczem z Podbeskidziem na dobre przerwaliście serię remisów, bo od tego czasu praktycznie regularnie sięgaliście po pełną pulę.

- Nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę kolejnych punktów, bo wiedzieliśmy, jak wygląda sytuacja w tabeli. Niestety przytrafił się nam ten nieszczęsny mecz z Radzionkowem. Szybko się jednak pozbieraliśmy po tej wpadce i pozostałe spotkania wygraliśmy, dzięki czemu zachowaliśmy szanse na awans.

W całej rundzie tylko jedna drużyna znalazła sposób na pokonanie Piasta, to na pewno powód do satysfakcji.

- Na pewno, ale wcale nie musieliśmy przegrać z Radzionkowem. Tamto spotkanie mogło się inaczej ułożyć. W pierwszej połowie mieliśmy sporo sytuacji do zdobycia bramki, ale niestety żadnej z nich nie wykorzystaliśmy. Ruch przetrzymał nasze ataki i po zmianie stron nas wypunktował.

Straty punktów, w którym meczu żałujecie najbardziej? Porażki z Radzionkowem czy raczej remisu z KSZO?

I remisu z KSZO i porażki w Radzionkowie. Jeżeli byśmy wygrali te spotkania, a mogliśmy to uczynić, to dzisiaj bylibyśmy prawdopodobnie na pierwszym miejscu w tabeli.

Waszą wizytówką w tej rundzie była solidna obrona. Poza starciem z Radzionkowem, w którym straciliście 3 gole, poważniejsze wpadki w tyłach wam się nie przytrafiały.

- Rzeczywiście graliśmy solidnie w defensywie. Na pewno jednak boli ta porażka z Ruchem, bo z przebiegu meczu nie zasłużyliśmy na taki wymiar kary. Wiemy, jak wyglądała pierwsza połowa tamtej konfrontacji. W innych spotkaniach albo zachowywaliśmy czyste konto, albo traciliśmy jedną bramkę. Generalnie nasza defensywa spisywała się dobrze.

W kilku starciach mieliście pecha, w innych dopisało wam szczęście. W tej końcówce sezonu Fortuna była zdecydowanie po waszej stronie, bo mecze z Niecieczą, Górnikiem Polkowice czy Kolejarzem Stróże do spacerków nie należały.

- To były naprawdę ciężkie spotkania, chociaż mogło się wydawać, że będzie zupełnie inaczej. Pokazaliśmy w nich charakter. Gra się nam może nie układała, ale sięgnęliśmy po pełną pulę. W konfrontacjach z Niecieczą i Górnikiem Polkowice potrafiliśmy zareagować po straconych bramkach i ponownie wyjść na prowadzenie.

Wszystko wskazuje na to, że o awans do ekstraklasy powalczą trzy zespoły: ŁKS, Podbeskidzie i właśnie Piast. Myślisz, że do tego grona może się włączyć ktoś jeszcze?

- Sądzę, że tak, bo różnice punktowe wcale nie są duże. Pierwsze mecze rundy wiosennej wiele wyjaśnią. Przed nami też bardzo trudne spotkania. Musimy dobrze przepracować zimę i patrzeć tylko na siebie. Nie wolno nam oglądać się na innych. Jeżeli będziemy punktować, a przede wszystkim wygrywać, to myślę, że będzie realna szansa na powrót do ekstraklasy.

Jak zapatrujesz się na walkę o awans? Terminarz macie w miarę dobry, bo z grona zespołów, które jesienią radziły sobie najlepiej, na wyjeździe zagracie tylko z Podbeskidziem. Z ŁKS-em, Sandecją, Ruchem Radzionków i Flotą powalczycie u siebie.

- Na papierze terminarz wygląda dobrze, chociaż my tak naprawdę nie gramy u siebie. Zobaczymy, czy będziemy walczyć o punkty w Rybniku czy w Wodzisławiu, bo decyzja jeszcze nie zapadła. Niezależnie od tego, gdzie to będzie, musimy dać z siebie wszystko i regularnie punktować.

Ty osobiście możesz być zadowolony ze swojej postawy. Sezon zacząłeś co prawda na ławce rezerwowych, ale gdy już wskoczyłeś do pierwszego składu, miejsca w bramce nie oddałeś.

- Cieszę się, że przez całą rundę trzymałem równy poziom. Zagrałem bodajże w 15 meczach i przyczyniłem się do tego, że Piast stracił niewiele bramek, jest na trzecim miejscu w tabeli i ma realne szanse na awans. Wierzę, że na wiosnę będzie jeszcze lepiej.

Źródło artykułu: