Krzysztof Kotorowski z poznańskiego klubu odchodził właściwie już dwa razy. Najpierw w 2006 roku po fuzji z Amiką Wronki. Ostatecznie podpisano z nim kontrakt, podobnie jak półtora roku temu, gdy również początkowo podziękowano mu za współpracę. Wtedy niespodziewanie dzień przed wylotem na zgrupowanie zrezygnowano z Ivana Turiny, a dano szansę "Kotorowi". - Powiem szczerze, że kilka tygodni później cholernie żałowałem tej decyzji. Byłem bowiem bramkarzem numer 3 i mówiłem sobie, że popełniłem wielki błąd. W końcu jednak zaświeciło dla mnie słońce w Polsce, wskoczyłem do składu i w końcówce sezonu pomogłem w wywalczeniu mistrzostwa. Teraz zatem myślę dokładnie odwrotnie niż kilkanaście miesięcy wcześniej - opowiada na łamach Przeglądu Sportowego Kotorowski.
Bieżący kontrakt 34-letniemu bramkarzowi wygasa w czerwcu, ale prowadzone są już rozmowy na temat jego przedłużenia. Obie strony są zainteresowane podpisaniem nowej umowy, więc z osiągnięciem porozumienia nie powinno być problemu. Zarząd Lecha chce, aby po zakończeniu kariery Kotorowski był trenerem młodzieży w poznańskim klubie. Sam zainteresowany cieszy się z takiej propozycji, ale jeszcze przez dwa lata chciałby grać w piłkę.
Wszystko wskazuje na to, że zostanie on w Kolejorzu, ale gdyby nie udało się dojść do porozumienia, to nie brakuje chętnych na jego zatrudnienie. Kotorowski otrzymał propozycje z Arki Gdynia i Widzewa Łódź, gdzie trenerem jest doskonale mu znany Czesław Michniewicz, który sprowadził go do Lecha. - Te propozycje są pewne, właściwie mógłbym podpisać od ręki dwuletni kontrakt w jednym z tych klubów. Ostatnio jednak pojawiła się jeszcze ciekawa opcja z polskiej ligi. Tak naprawdę jednak wszystko będzie nieaktualne, jeśli dojdzie do porozumienia z Lechem - zakończył golkiper, który reprezentuje barwy Kolejorza od sześciu lat.