Już w spotkaniu Pucharu Polski z Legią oraz ligowym z Wisłą, piłkarze Ruchu Chorzów sygnalizowali, że ich forma zwyżkuje. W pojedynku z grającym wiosną przeciętnie PGE GKS Bełchatów podopieczni Waldemara Fornalika dobrą postawę w końcu zamienili w zdobycz punktową.
Od pierwszych minut widać było, że Niebiescy są dobrze dysponowani. Ruch często atakował, początkowo wykorzystując głównie prawą stronę boiska. Już w 3 minucie po podaniu Gabora Straki strzelał najlepszy w sobotę na boisku Arkadiusz Piech. Jednak uderzenie napastnika Niebieskich, który w końcu otrzymał w spotkaniu ligowym szansę gry od pierwszej minuty, sparował Łukasz Sapela.
Goście, podobnie jak w jesiennym pojedynku, nastawili się na kontry. Bełchatowianie liczyli głównie na szybkich skrzydłowych Macieja Małkowskiego i Tomasza Wróbla. I właśnie po strzale tego drugiego, w 17 minucie z ostrego kąta, piłkę odbił Matko Perdijić. Przed przerwą podopieczni Macieja Bartoszka grali jednak źle. Wyraźną przewagę posiadali gospodarze.
Niebiescy szans bramkowych mieli kilka. W 21 minucie, po kapitalnym podaniu Wojciecha Grzyba, piłki nie sięgnął Piech. Trzy minuty później Ruch w końcu dopiął swego. Po krótko rozegranym rzucie rożnym, w polu karnym Sapeli powstało zamieszanie. Piłkę otrzymał na dwunastym metrze Żelijko Djokić, którego natychmiastowy strzał przejął Maciej Jankowski. Napastnik Niebieskich zmienił tor lotu futbolówki i ta, myląc golkipera PGE GKS, zatrzepotała w siatce.
Strata gola na chwilę ożywiła przyjezdnych, ale przed przerwą to 14-krotni mistrzowie Polski powinni podwyższyć prowadzenie. Bełchatowianie mogli wyrównać po uderzeniu głową Dawida Nowaka, który odbił Perdijić. Niebiescy z kolei z łatwością dochodzili pod bramkę przyjezdnych, ale w decydującym momencie brakowało im zimnej krwi.
W drugiej połowie PGE GKS zagrał lepiej niż przed przerwą. Niebiescy również zmienili taktykę, nastawiając się na grę z kontrataku. Ataki gości przypominały jednak bicie głową w mur. Jedynie na lewej stronie Małkowski kilka razy zakręcił niepewnym w sobotę Djokiciem, ale pozostali koledzy z defensywy dobrze asekurowali kolegę.
Ruch czekał na swoją szansę i w 59 minucie ponownie dopiął swego. Goście stracili piłkę na środku boiska. Na bramkę Sapeli pobiegł Piech, który ściągnął na siebie wracającego obrońcę, dograł do Grzyba, który w sytuacji sam na sam pewnie pokonał golkipera przyjezdnych.
Zdobytego gola piłkarze z Cichej uczcili nietypową kołyską. Zawodnicy wzięli na ręce szczęśliwego ojca Gabora Strakę i... ukołysali. - To był pomysł na szybko Gabora - śmiał się po spotkaniu strzelec bramki, który nie narzekał, że największy ciężar musiał dźwigać właśnie on.
Po podwyższeniu prowadzenia chorzowianie kontrolowali przebieg gry. Wydawało się, że to Niebiescy są bliżej trzeciego gola niż Bełchatów pierwszego. Jednak w 74 minucie przyjezdnym udało się trafić do siatki. Fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Małkowski. Pomocnik idealnie przymierzył z 25 metrów. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. - Maciek ma szczęście do ładnych bramek strzelanych Ruchowi. I jest tak nie tylko w meczach o stawkę, ale i w sparingach - stwierdził po spotkaniu rozluźniony już Grzyb.
Jednak w ostatnim kwadransie zarówno "Grzybek", jak i jego partnerzy musieli do końca zachować maksymalną koncentrację. PGE GKS poczuł, że w Chorzowie może wywalczyć punkt i rzucił się do desperackich ataków. Niebiescy spokojnie rozbijali ataki zespołu Bartoszka, sami licząc na to, że uda im się trafić po kontrataku.
I swoje szanse chorzowianie mieli. W 84 minucie po rzucie rożnym tylko refleks Sapeli uchronił gości przed stratą gola, a trzy minuty później golkiper przerzucił ponad poprzeczkę sprytny strzał z rzutu wolnego Andreja Komaca.
Bełchatów walczył do końca i w 94 minucie (arbiter początkowo sygnalizował, że dolicza 3 minuty) dwukrotnie było gorąco pod bramką Perdijicia. Za pierwszym razem golkiper Niebieskich przerzucił ponad poprzeczkę strzał Małkowskiego, a po rzucie rożnym technicznie przymierzył z 16 metrów ciepło przywitany w Chorzowie, były zawodnik Ruchu, Grzegorz Baran. Piłka po strzale "Owcy" przeszła tuż obok słupka bramki gospodarzy, a po chwili nie zawsze czujący mecz Hubert Siejewicz zakończył spotkanie, które zasłużenie wygrali gracze z Cichej.
Ruch Chorzów - PGE GKS Bełchatów 2:1 (1:0)
1:0 - Jankowski 24'
2:0 - Grzyb 59'
2:1 - Małkowski 74'
Składy:
Ruch Chorzów: Perdijić - Djokić, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski, Grzyb (90+3' Janoszka), Malinowski, Straka, Zieńczuk, Jankowski (81' Komac), Piech (85' Abbott).
PGE GKS Bełchatów: Sapela - Tanevski (63' Popek), Drzymont, Lacić, Fonfara, Wróbel, Baran, Sawala, Małkowski, Nowak (65' Kuświk), Żewłakow (46' Cetnarski).
Żółta kartka: Perdijić (Ruch).
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).
Widzów: 5000.
Oceny drużyn:
Ruch Chorzów: 4,0 - Szczególnie w pierwszej połowie to był ten Ruch jakiego kibice chcą oglądać. Gra do przodu, dużo strzałów i ciekawych zagrań w ofensywie. Druga odsłona była trochę słabsza w wykonaniu Niebieskich, którzy nastawili się na grę z kontry.
PGE GKS Bełchatów: 2,0 - Z taką grą jak przed przerwą goście mogą mieć problem nawet z utrzymanie się w lidze. Druga odsłona była lepsza, ale poza przepięknym golem Małkowskiego i kilku szarżach bocznych pomocników, goście w Chorzowie zbyt wiele nie pokazali. Potencjał piłkarski na pewno mają jednak większy.