Przerwa reprezentacyjna zbawienna dla Korony Kielce

Słaby start w rundzie rewanżowej jest dla Korony Kielce zimnym prysznicem po rozbudzonych udaną jesienią nadziejach. W czterech wiosennych meczach złocisto-krwiści zdobyli zaledwie dwa punkty i stracili bliski kontakt z czołówką tabeli. Dwutygodniowa przerwa na spotkania reprezentacji jest więc zbawieniem dla koroniarzy.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Po rundzie jesiennej Korona zajmowała 4. lokatę w tabeli ekstraklasy i miała tylko dwa punkty straty do miejsca gwarantującego start w eliminacjach Ligi Europejskiej. Była też najlepszą wyjazdową drużyną ligi - w siedmiu spotkaniach poza Kielcami sięgnęła po 13 punktów, w każdym z nich strzelając co najmniej jedną bramkę.

W pierwszych wiosennych kolejkach ekipa Marcina Sasala rozmieniła tę reputację na drobne, w trzech wyjazdowych meczach zdobywając tylko jeden punkt. W miniony weekend Korona została rozbita przez Cracovię (3:0). - Trzeba wstrząsnąć zespołem, bo zagraliśmy fatalnie - ogłosił kielecki szkoleniowiec.

Ze swojej kiepskiej gry przeciwko Pasom zdają sobie sprawę również jego podopieczni. - Jako drużyna daliśmy du** - co tu dużo mówić? Trzeba się pozbierać, życie idzie dalej. Musimy wyciągnąć z tego wnioski i dalej pracować - nie owija w bawełnę Kamil Kuzera. - Najgorsze co teraz może być, to szukanie winnych - dodaje Piotr Malarczyk, który w Krakowie zastępował zawieszonego za czerwoną kartkę Hernaniego. Efekt nie był gorszy niż w poprzednich spotkaniach - Korona trzeci raz z rzędu straciła trzy bramki.

Wygląda jednak na to, że trener Sasal już znalazł winnego. Jest nim Zbigniew Małkowski, którego w następnym meczu między słupkami zastąpi Krzysztof Pilarz. - Musi być zmiana w bramce. Już teraz się nad zastanawialiśmy, ale daliśmy ostatnią szansę Zbyszkowi. W tej chwili nie ma innego wyjścia - mówi opiekun Korony.

- Przegraliśmy kolejny mecz. Musimy w końcu usiąść i poważnie porozmawiać, bo tak nie może dalej być. Gdzieś w tym wszystkim tkwi problem, a my nie wiemy gdzie... Cały czas się mobilizujemy: przed meczem, na boisku, w przerwie... Chcemy wygrywać i strzelać bramki, ale tego nie ma - wzrusza ramionami Paweł Sobolewski.

W podobnym tonie wypowiada się lider klasyfikacji strzelców ekstraklasy, Andrzej Niedzielan. Zdaniem "Wtorka" gorzej być już nie może, więc Koronę czeka teraz odbicie się od dna: - Czas się wziąć za siebie. Straciliśmy pozycję i markę wypracowaną jesienią i musimy pracować na nią od nowa. Gorzej być już nie może, trzeba zostawić mecz z Cracovią za nami. Czekają nas teraz dwa ciężkie spotkania u siebie (z Polonią Warszawa i Wisłą Kraków - przyp. red.) i zaczynamy wszystko tak naprawdę od zera. Byliśmy postrachem ligi, a teraz będzie z tym o wiele gorzej. Tak dalej być nie może, ale po tym zimnym prysznicu gorszego meczu już chyba nie jesteśmy w stanie zagrać.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×