Piotr Rocki: Przez cały tydzień te buty przygotowywałem

W dalszym ciągu na pierwsze wiosenne zwycięstwo na własnym stadionie czeka Ruch Radzionków. W niedzielę podopieczni trenera Artura Skowronka zdołali co prawda przerwać passę domowych meczów bez strzelonej bramki, ale zamiast całej puli musieli zadowolić się tylko punktem po meczu z outsiderem z Wodzisławia Śląskiego.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

W rundzie jesiennej na stadionie w Bytomiu-Stroszku, gdzie swoje mecze na co dzień rozgrywa Ruch Radzionków punkty traciły m.in. Piast Gliwice, Bogdanka Łęczna i GKS Katowice. Cidry na własnym stadionie nie przegrały przez całą jesień, a na inaugurację rundy wiosennej podzieliły się punktami z GKP Gorzów Wielkopolski. Dopiero w drugim wiosennym meczu przy Narutowicza podopieczni trenera Artura Skowronka musieli przełknąć gorycz porażki.

Na własne życzenie przegrali z Górnikiem Polkowice (0:1) tracąc bramkę w ostatnich sekundach gry. Był to początek fatalnej passy trzech porażek radzionkowian z rzędu. Po pojedynku z drużyną z Dolnego Śląska w identycznym stosunku ulegli w meczach wyjazdowych MKS Kluczbork i Termalicy Bet-Bruk Nieciecza. Passę Cidrom udało się przełamać dopiero przy okazji niedzielnego meczu z Odrą Wodzisław Śląski (1:1).

- Bardzo nam zależało na tym, żeby podnieść się po trzech zimnych prysznicach, bo bramki w tych spotkaniach dostawaliśmy praktycznie w ostatnich minutach. W meczu z Odrą też musieliśmy gonić wynik, ale udało nam się nadgonić wynik. Nasz problem leżał w głowach, bo fizycznie jesteśmy gotowi do walki od pierwszej do ostatniej minuty spotkania. Z Odrą mogliśmy strzelić jeszcze jedną bramkę, ale niestety się nie udało i derby zakończyły się remisem - bezradnie rozkłada ręce Piotr Rocki, pomocnik Ruchu.

W pojedynku z zespołem spod czeskiej granicy popularny "Rocky" był podwójnie zmotywowany. W Wodzisławiu Śląskim spędził bowiem spory okres swojej zawodniczej kariery. Udało mu się zaliczyć asystę przy trafieniu Adriana Świątka, ale wcześniej zmarnował sytuację sam na sam z Michałem Buchalikiem.

- Piłka weszła mi pod kolano i nabrała dziwnej rotacji. Normalnie w moim wieku, z tym doświadczeniem powinienem tę bramkę strzelić. Przygotowywałem buty na ten mecz przez cały tydzień. Bramki nie udało mi się strzelić, ale asysta też cieszy. Teraz najważniejsze jest to, żeby w meczu z Gieksą utwierdzić się w przekonaniu, że jesteśmy dobrym zespołem i wywieźć z Katowic punkty - wskazuje weteran w drużynie Cidrów.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×