Mecz Widzewa z PGE GKS odbył się bez udziału kibiców gości. Fani z Bełchatowa o zakazie przyjazdu na to spotkanie dowiedzieli się kilka godzin przed jego rozpoczęciem, gdy byli już przygotowani do wyjazdu. O rozegranie meczu bez sympatyków PGE GKS zabiegała łódzka i bełchatowska policja, a Ekstraklasa SA wydała zgodę na zamknięcie trybuny dla gości. Widzew anulował więc ważność 600 biletów, jakie nabyli kibice z Bełchatowa i podjął decyzję, że mecz odbędzie się bez ich udziału.
Między 12. i 22. minutą na trybunach nie było też części przybyłych na mecz fanów Widzewa, którzy protestując przeciwko decyzjom o zamykaniu stadionów piłkarskich opuścili swoje miejsca i nie prowadzili dopingu. Niewiele stracili, bo w tym czasie na boisku nic ciekawego się nie działo. Dopiero pod koniec pierwszej połowy widzewiacy mieli powody do radości. W 34. minucie po rzucie rożnym i główce Jarosława Bieniuka w olbrzymim zamieszaniu na polu bramkowym PGE GKS Piotr Grzelczak zdołał zmienić kierunek lotu piłki, która trafiła do bełchatowskiej bramki. Goście przed przerwą nie mieli klarownej sytuacji do strzelenia gola.
Dużo groźniejsi byli w drugiej połowie. W 68. minucie po strzale Dawida Nowaka zza pola karnego piłka trafiła w słupek. W 82. minucie Nowak znalazł się w sytuacji sam na sam z Bartoszem Kanieckim i umieścił piłkę w siatce, ale chwilę wcześniej sędzia Dawid Piasecki odgwizdał spalonego. Ta decyzja wywołała falę protestów w bełchatowskiej ekipie. Nowak zobaczył żółtą kartkę a trener Maciej Bartoszek usłyszał słowną reprymendę. Cztery minuty później goście osiągnęli jednak swój cel. Po rzucie rożnym piłka trafiła do niepilnowanego Nowaka, który efektownym uderzeniem z pola karnego doprowadził do wyrównania.
Po drugiej stronie boiska najlepsze sytuacje w drugiej połowie miał Darvydas Sernas, który dwukrotnie znalazł się z piłką przed golkiperem PGE GKS. Litwin za każdym razem strzelał mocno, ale bardzo niecelnie.
Powiedzieli po meczu:
Trener PGE GKS Maciej Bartoszek: Spotkanie przysporzyło nam wiele emocji. Dobrze zaczęliśmy. Przez dziesięć, piętnaście minut gra nam się układała, ale później wszystko się posypało. Straciliśmy gola i trzeba było szukać zmian. Dlatego jeszcze przed przerwą wprowadziłem do gry kolejnego zawodnika ofensywnego. Próbowaliśmy grać atakiem pozycyjnym i narażaliśmy się na kontry. W końcówce udało się wyrównać, jednak z podziału punktów z pewnością żadna ze stron się nie cieszy. Jeżeli chodzi o nieuznaną bramkę, to boczny arbiter mógł sygnalizować pozycję Kuświka, który był bliżej bramki, ale nie Nowaka, który na spalonym na pewno nie był.
Trener Widzewa Czesław Michniewicz: Dla nas to spotkanie w ofensywie zaczęło się dopiero w 20. minucie, gdy oddaliśmy pierwszy strzał. Później strzeliliśmy gola i mieliśmy wiele okazji po kontratakach, bo Bełchatów, co naturalne, gonił wynik. Byliśmy jednak nieskuteczni, a później Bełchatów wyrównał, po ładnej bramce Nowaka. Wynik na pewno nikogo nie cieszy i niczego w lidze do końca nie rozstrzyga.
Widzew Łódź - GKS Bełchatów 1:1 (1:0)
1:0 - Grzelczak 34'
1:1 - Nowak 85'
Składy
Widzew Łódź: Kaniecki - Budka, Bieniuk, Madera, Oziębała - Ostrowski (77' Nakoulma), Panka, Broź, Oziębała - Grzelczak, Sernas (86' Dzalamidze)
GKS Bełchatów: Sapela - Popek, Lacić, Drzymont, Fonfara, Mysiak - Baran (43' Komolov), Cetnarski, Małkowski (56' Kuświk), Wróbel (56' Da Silva) - Nowak
Żółte kartki: Popek, Da Silva, Nowak (GKS) oraz Broź, Oziębała (Widzew).
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).
Widzów: 7200.
Ocena drużyny Widzewa Łódź - 2,5: Trudno wyróżnić jakikolwiek element gry drużyny Czesława Michniewicza. Łodzianie wciąż rażą nieskutecznością, a Sernas najwyraźniej szybko zapomniał o spotkaniu z Jagiellonią. Po zdobytym golu, Widzew cofnął się do obrony licząc na kontry. Plan był dobry, ale żeby go wykonać w pełni, trzeba umieć wykorzystywać sytuacje. W efekcie zamiast podwyższyć prowadzenie, gospodarze stracili gola na 1:1, a byli nawet o włos od przegranej.
Ocena drużyny GKSu Bełchatów - 2,5: Podopieczni trenera Bartoszka nie zagrali również dobrego spotkania. Głównym argumentem na taką ocenę jest mizerna postawa bełchatowian w obronie, którzy wręcz zapraszali napastników Widzewa do stwarzania sytuacji. GKS obudził się dopiero w drugiej połowie stawiając wszystko na jedną kartę. Ryzyko opłaciło się, a mogło nawet przynieść znacznie lepsze skutki. Nie udało się m.in. z powodu nieuznania gola zdobytego przez Dawida Nowaka, ale obiektywnie trzeba przyznać, że z przebiegu gry remis jest najbardziej sprawiedliwym wynikiem.