Mimo przeprowadzenia przed sezonem pięciu wzmocnień, trener Robert Maaskant zdecydował się na wstawienie do wyjściowego składu tylko dwóch nowych twarzy: Michaela Lameya i Ivicę Ilieva. Ten pierwszy miał duży udział przy zdobyciu zwycięskiego gola, a drugi był wyróżniającą się postacią ofensywy mistrzów Polski. Nie mógł zagrać kontuzjowany Andraż Kirm, a w zespole gospodarzy brakowało Nathana Juniora - aktualnie najlepszego strzelca ligi łotewskiej.
Od pierwszego gwizdka krakowianie mieli miażdżącą przewagę, ale nie potrafili zrobić z niej użytku i realnie zagrozić bramce Germansa Malinsa. Dopiero w 31. minucie sfrustrowany niemocą kolegów Maor Melikson przeprowadził indywidualną akcję zakończoną kąśliwym strzałem z 18 metrów, po którym Malins "wypluł" piłkę przed siebie. Dobrze zachował się jednak Renars Rode, uprzedzając czekających na dobitkę napastników Wisły.
Ten sam stoper Skonto nie miał jednak tyle szczęścia w 40. minucie. Wtedy to Melikson zagrał przytomnie na prawe skrzydło do Lameya, który spod końcowej linii posłał płaskie dośrodkowanie przed bramkę Skonto. Tam Rode próbował przejąć piłkę, ale interweniował tak niefortunnie, że skierował futbolówkę do swojej siatki.
Dopiero po stracie gola gospodarze pierwszy raz poważnie zagrozili bramce mistrzów Polski. W 44. minucie podopieczni Mariana Paharsa wyprowadzili szybki kontratak, który płaskim strzałem z ok. 25 metrów wykończył Aleksandrs Fertovs, ale Sergei Pareiko choć na raty, ale zdołał obronić.
Po przerwie już w pierwszej groźnej akcji mógł powtórzyć się koszmar Rode, dzięki któremu Wisła objęła prowadzenie w 40. minucie. Małecki złamał akcję z prawego skrzydła do środka i uderzył lewą nogą na bramkę Skonto. Piłka odbiła się od pleców Rode i zmierzała wprost do siatki, ale Malins w ostatniej chwili zdążył z interwencją.
W drugiej części gry Biała Gwiazda nadal miała miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, ale nie przekuwało się to w konkretne sytuacje podbramkowe. Cofnięte głęboko przed własne pole karne Skonto ograniczało się jedynie do próby przeprowadzenia kontrataków. Gospodarzom udało się to w zasadzie tylko raz, kiedy w 67. minucie wprowadzony na boisko kilkanaście sekund wcześniej Bally Smart pomknął środkiem boiska i uderzył po ziemi na bramkę Pareiki, a estoński golkiper mistrzów Polski z trudem zbił uderzenie na rzut rożny
Od 83. minuty gospodarze grali w "10" po tym jak drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką upomniany został Juris Laizans. 32-letni obrońca kiedyś dał się we znaki polskim kibicom, kiedy w 2002 roku zapewnił Łotwie zwycięstwo 1:0 z Polską w meczu eliminacji Euro 2004.
Paradoksalnie to dopiero grające w osłabieniu Skonto wypracowało sobie najlepszą sytuację do zdobycia gola w całym meczu. W 89. minucie po dalekim wybiciu piłki przez Malinsa zabrakło komunikacji między stoperami gości i Christian Blanks znalazł się sam przed Pareiką, ale zabrakło mu zimnej krwi, uderzając nad poprzeczką.
Wygrywając w Rydze 1:0, Wisła wykonała zaledwie plan minimum. Trzeba liczyć na to, że w rewanżu w Krakowie podopieczni Roberta Maaskanta zaprezentują się z lepszej strony. Na razie nie wiadomo jak groźna jest kontuzja Meliksona, której Izraelczyk doznał w końcowych minutach, kiedy opuścił plac gry na noszach z zakrytą twarzą.
Skonto Ryga - Wisła Kraków 0:1 (0:1)
0:1 - Rode (sam.) 40'
Składy:
Skonto: Malins - Rode, Smirnovs, Laizans, Kacanovs - Mingazov, Fertovs, Tarasovs, Petersons (66' Smart) - Karasausks (63' Pereira), Sabala (76' Blanks).
Wisła: Pareiko - Lamey, Jaliens, Chavez, Paljić - Wilk, Sobolewski, Melikson (86' Garguła) - Małecki, Genkow (75' Biton), Iliew.
Żółte kartki: Laizans (Skonto) oraz Biton (Wisła).
Czerwona kartka: Laizans (Skonto) /83' za drugą żółtą/.
Sędzia: Menashe Masiah (Izrael).