Piłkarze Górnika: Gdyby udało się strzelić bramkę na 2:0...

Piłkarze Górnika Zabrze mimo że we Wrocławiu byli skazywani na porażkę to z wicemistrzami Polski zdołali zremisować. Zawodnicy Trójkolorowych żałowali po ostatnim gwizdku sędziego, że nie udało im się na Oporowskiej strzelić drugiego gola.

Dobre wrażenie pozostawili po sobie piłkarze Górnika Zabrze, którzy z faworyzowanym Śląskiem Wrocław zremisowali 1:1. Zwłaszcza w pierwszej połowie zabrzanie mieli przewagę, w drugiej części gry inicjatywę przejął już zespół prowadzony przez Oresta Lenczyka. - Sił nam nie zabrakło, jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Szkoda, że nie strzeliliśmy bramki na 2:0. Wtedy by się nam grało zdecydowanie lepiej. W pierwszej połowie dominowaliśmy i gdybyśmy to udokumentowali drugim golem to sądzę, że dowieźlibyśmy zwycięstwo w tym spotkaniu - mówił po zakończeniu meczu Mariusz Przybylski. W podobnym tonie wypowiadali się inni jego koledzy z drużyny. - Mieliśmy swoje sytuacje. Zwłaszcza w pierwszej połowie w większym stopniu kontrolowaliśmy grę. Później w drugiej części gry po stracie bramki wdarła się nerwowość. Myślę, że te strzały, które oddawali piłkarze Śląska były pod kontrolą. Były one albo zblokowane przez naszych obrońców, albo bronił je Łukasz Skorupski. Najłatwiej byłoby strzelić drugą bramkę, bo wtedy łatwiej byłoby utrzymać ten wynik. Śląsk przycisnął, my świadomie cofnęliśmy się na swoją połowę. Chcieliśmy bronić w miarę nisko, ale niestety Śląsk strzelił gola - skomentował Daniel Gołębiewski.

We Wrocławiu duże wrażenie na obserwatorach zrobił młody Paweł Olkowski, który szalał na prawym skrzydle. - Nie mi oceniać moją postawę. Myślę, że dopóki miałem siły czyli tak do 70. minuty to starałem się jak najbardziej grać ofensywnie. Potem trochę tych sił zabrakło i było już trochę gorzej. Cieszę się ze swojego debiutu i liczę jeszcze na jakieś szanse - mówił piłkarz. - Lepiej, żeby wszedł świeży zawodnik, który ma więcej sił i da więcej drużynie. Chodziło o to, żebyśmy się utrzymywali dłużej przy piłce, ja już byłem taki, że ledwo żyłem. Trochę mnie zatkało po dwóch prostopadłych piłkach i po sytuacji, którą powinienem wykorzystać. Później poprosiłem już o zmianę - dodał.

Ten zawodnik także sądzi, że kluczem do zwycięstwa we Wrocławiu byłoby strzelenie drugiego gola. - W pierwszej połowie zdominowaliśmy mecz. Mieliśmy dużo sytuacji, dużo dośrodkowań. Śląsk mógł nam zagrozić jedynie po stałych fragmentach gry po naszych niepotrzebnych faulach. Jeśli byśmy strzelili bramkę na 2:0 to moglibyśmy wywieźć z Wrocławia trzy punkty - podkreślił piłkarz.

Przed meczem z wicemistrzami Polski zespół prowadzony przez Adama Nawałkę skazywany był na porażkę. Z Górnika latem odeszło trzech podstawowych zawodników. - Odeszło od nas kilku podstawowych zawodników. Przyszli młodzi piłkarze, którzy się dobrze wkomponowali w zespół. Myślę, że oni będą ciągnąć drużynę - zaznaczył Przybylski. - Niedosyt został, bo prowadziliśmy 1:0, ale nie dało się tego dowieźć do końca. Ten punkt jest w miarę zasłużony i myślę, że to będzie taki bodziec do kolejnego spotkania u siebie z Widzewem, gdzie trzeba będzie odnieść zwycięstwo i dopisać trzy punkty - dodał.

Tylko z ławki rezerwowych na boisko wszedł Gołębiewski. Wydawało się, że ten piłkarz będzie grał w podstawowym składzie, jednak we Wrocławiu jego miejsce zajął 17-sto letni Arkadiusz Milik. - Ja już taka młodzież to za bardzo nie jestem. To znaczy na polskie warunki jeszcze tak, ale na europejskie już nie. W ostatnim sparingu Arek strzelił dwie bramki, ja jedną więc statystyki były po jego stronie. Nie szukam wymówek, ale ja też potrzebuję troszeczkę czasu. Tu jest inny sposób grania niż w Polonii, muszę to wszystko załapać - wyjaśniał zawodnik, który w poprzednim sezonie bronił barw Czarnych Koszul.

Jedynego gola w meczu dla Górnika zdobył Adam Banaś, choć spierano się czy tego trafienia nie zapisać właśnie Olkowskiemu. Ten młody zawodnik w drugiej połowie mógł jednak wpisać się na listę strzelców i wtedy nikt by nie miał wątpliwości, że to on zdobył bramkę. - Złamałem do środka, przełożyłem na prawą nogę i chciałem strzelić po długim rogu. Kelemen zostawił jednak nogi i w nie trafiłem. Mogłem też podnieść to piłkę i wtedy byłby pewnie gol. Muszę się trochę przestawić na prawą pomoc, bo grałem ciągle na prawej obronie - wyjaśniał Paweł Olkowski.

Komentarze (0)