LM: Arsenal potrzebuje cudu, emocje do ostatniego gwizdka w Lizbonie?

We wtorek zostaną rozegrane dwa rewanżowe spotkania 1/8 finału Champions League. Spokojni o awans mogą być kibice Milanu po tym, jak Rossoneri pokonali u siebie 4:0 Arsenal. Arsene Wenger i Wojciech Szczęsny uważają jednak, że Kanonierzy nie stoją na straconej pozycji.

W blisko 20-letniej historii Ligi Mistrzów nie zdarzyło się jeszcze, by zespół, który przegrał w pierwszym spotkaniu różnicą czterech goli, wywalczył awans. Jeden z najbardziej spektakularnych powrotów miał miejsce w sezonie 2003/2004. Wtedy w ćwierćfinale Deportivo la Coruna po porażce 1:4 z... AC Milan w rewanżu zwyciężyło 4:0! Tym razem sytuacja Rossonerich jest nieco bardziej korzystna, bo na San Siro zachowali czyste konto. - Na pierwszy rzut oka wydaje się, że czeka nas łatwe zadanie, ale to tylko pozory. W rzeczywistości musimy utrzymać koncentrację przez 90 minut. Nie możemy zlekceważyć tego spotkania - przekonuje Massimiliano Allegri. Włosi zagrają na Emirates Stadium osłabieni brakiem Alexandre'a Pato oraz Kevina-Prince'a Boatenga, Clarence'a Seedorfa oraz Alessandro Nesty. Naprzeciwko Wojciecha Szczęsnego stanie jednak znajdujący się w świetnej formie (hat-trick w 14 minut przeciwko Palermo!) Zlatan Ibrahimović. Polak ma ostatnio niezłą passę i został wybrany piłkarzem tygodnia w świecie, ale w pamięci wciąż musi mieć cztery wpuszczone gole w Mediolanie.

- Chcemy niemożliwe uczynić możliwym - mówi w przededniu rywalizacji Arsene Wenger. - Wierzymy w awans, nawet jeśli statystycznie mamy tylko 5 procent szans. Jesteśmy profesjonalistami i nie chcemy sobie później zarzucać, że odpadliśmy, bo nie wierzyliśmy - dodaje Francuz, który nie może skorzystać z usług Mikela Artety, Abou Diaby oraz Aarona Ramsey'a. Języczkiem u wagi może okazać się dyspozycja strzelecka Robin van Persiego. Holender w Premier League trafia jak na zawołanie (25 goli w 27 meczach), jednak przed trzema tygodniami nic nie zdziałał przeciwko Milanowi. - Pozyskanie van Persiego jest moim marzeniem, które niestety może się nigdy nie spełnić - zdradza wiceprezydent lidera Serie A, Adriano Galliani. Kanonierzy w ostatnich tygodniach podnieśli się z kolan i zanotowali serię świetnych występów. Respekt budzą zwłaszcza rezultaty w meczach przed własną publicznością: 7:1 z Blackburn i 5:2 z Tottenhamem. Jeśli londyńczycy będą równie skuteczni, a Szczęsny zatrzyma duet "Ibra" - Robinho, wszystko jest możliwe.

Mniejsze zainteresowanie wzbudza konfrontacja w Lizbonie, ale pierwszy pojedynek na Stadionie Pietrowskim udowodnił, że można spodziewać się wielu wrażeń. Benfica i Zenit nawet przy nie najlepszym stanie murawy potrafiły stworzyć ciekawe, otwarte i obfitujące w podbramkowe sytuacji widowisko. Niewielką przewagę przed rewanżem mają podopieczni Luciano Spallettiego, który są niepokonani od 18 meczów! Na dodatek do zdrowia wrócił bramkarz nr 1 Rosjan, Wiaczesław Małafiejew, który jest nie wyciągał piłki z siatki w europejskich rozgrywkach od 606 minut. Włoski trener zapewne żałuje, że nie może postawić na pozyskanego niedawno Andrieja Arszawina, który grał już w tej edycji LM w barwach Arsenalu. Poza nim, Dannym oraz Aleksandrem Bucharowem wszyscy zawodnicy lidera Premier Ligi z Aleksandrem Kierżakowem (2 gole wbite w sobotę CSKA) na czele są gotowi. Zenit, który w 2008 roku wygrał Puchar UEFA, może awansować do najlepszej "8" Champions League pierwszy raz w historii.

Portugalczycy w ostatni piątek doznali przykrej porażki - w meczu na szczycie w dramatycznych okolicznościach ulegli 2:3 FC Porto. - Nie widziałem tego meczu, ale Benfica jako klasowy zespół na pewno będzie wiedział, jak zareagować i uprzykrzyć nam życie - twierdzi Małafiejew, którego Zenit w tym sezonie poradził sobie ze Smokami w fazie grupowej (3:1 i 0:0). - Grając na normalnej murawie i przy normalnych warunkach pogodowych, mamy spore szanse na awans. Przewiduję, że obie drużyny będą strzelać gole. Obyśmy my zdobyli ich więcej. Szanse stoją 50 do 50 - uważa trener Jorge Jesus. Benfica, która po raz ostatni dotarła do 1/4 finału Ligi Mistrzów w sezonie 2005/2006 po niespodziewanym wyeliminowaniu Liverpoolu, będzie musiała radzić sobie bez kontuzjowanego filara defensywy Ezequiela Garaya oraz zawieszonego kreatora gry Pablo Aimar. Na szczęście dla Orłów gotowy jest Oscar Cardozo, który w ostatnich 14 występach strzelił 14 goli!

Wtorkowe mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów:
Arsenal Londyn - AC Milan

/ wt. godz. 20.45
Pierwszy mecz: 0:4

Benfica Lizbona - Zenit Sankt Petersburg / wt. 20.45
Pierwszy mecz 2:3

Komentarze (15)
avatar
zecke
6.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No i zabrakło. Szczęsny w defensywie robił wszystko, co mógł. Zabrakło jednej bramki z przodu. Van Persie miał trafić bez problemów do siatki, jednak mu to nie wyszło. 
LeJeK
6.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
szkoda sytuacji Van Persiego ehh mial pilke idealnie na nodze 3 metry przed soba dobijal strzal Gervinho i probowal go lobowac bez sensu zamiast uderzyc w róg a moglo byc tak pieknie i dogrywka Czytaj całość
avatar
Arcadius
6.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
niestety... w 2 połowie nie grali już tak dobrze... szkoda. 
avatar
zecke
6.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Już Arsenal ma niedaleko. Czyżby rzekomy cud miał się ziścić? 3-0 do przerwy i już tylko jedna bramka straty. Ciekawe tylko na ile starczy sił. 
avatar
Staleczka1947
6.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie z taką obroną oprócz Robina jest może tylko jeszcze Wolcot