Frohlich: Powinienem dawać przykład

Rywalizacja z GieKSą nie zakończyła się szczęśliwie dla Jano Frohlicha. Doświadczony zawodnik ze Słowacji nabawił się kontuzji i musiał przedwcześnie opuścić boisko. Wszystko wskazuje jednak na to, że uraz nie jest zbyt poważny, ale wszystko wyjaśnią dopiero specjalistyczne badania.

Piotr Wiśniewicz
Piotr Wiśniewicz

Kapitan nowosądeckiej drużyny w sześćdziesiątej minucie spotkania opuścił plac gry z opatrunkiem na udzie. Po zmianie nie zasiadł na ławce rezerwowych, tylko szybko udał się do szatni. - W poprzednim meczu przez ponad godzinę grałem z naciągniętym przywodzicielem. Nie chciałem jednak się poddawać, tylko zacisnąłem zęby i walczyłem do końca. Jako kapitan powinienem dawać przykład ambicji moim kolegom z drużyny. W tygodniu trenowałem normalnie, ponieważ na zajęciach miałem kontrolę nad własnym ciałem. Inaczej jednak jest podczas gry, gdzie swoje ruchy trzeba dostosować do zachowań przeciwnika. Do tego dochodzą również starcia. W pewnym momencie zacząłem odczuwać ból, dlatego poprosiłem o zmianę. Nie chciałem niepotrzebnie ryzykować poważniejszej kontuzji na zakończenie sezonu - wyjaśnił Jano Frohlich, dla którego był to już ósmy sezon w barwach Sandecji.

Konfrontacja z GKS-em Katowice nie była zbyt udanym zakończeniem słabego sezonu. Kibice zgromadzeni na trybunach spodziewali się efektownego zwycięstwa, a tymczasem oglądali bezbarwne widowisko zakończone remisem. - Mamy swoje ambicje, dlatego zawsze chcemy wygrywać, ale jak się nie da zwyciężyć to trzeba szanować zdobyty punkt. Spotkanie na pewno nie zachwyciło kibiców. Runda wiosenna była dla nas bardzo ciężka, dlatego chłopakom należy się pochwała za to, że zawsze walczyli do ostatniej minuty - powiedział słowacki obrońca, po czym krótko ocenił cały sezon w wykonaniu swojego zespołu. - Na pewno nie jest to rezultat zadowalający drużynę. Duży wpływ na nasze wyniki miała runda jesienna i przekładane mecze. Po przerwie zimowej graliśmy niemal z nożem na gardle. Osiągnęliśmy tyle, na ile nas było stać. Zajęta lokata nie cieszy, ale jesteśmy zadowoleni, że się utrzymaliśmy. Nie chce więcej na gorąco analizować. Na to przyjedzie odpowiednia pora - dodał rozważnie 38-letni piłkarz.
Kapitan Sandecji zastanowi się nad swoją przyszłością / fot. Mateusz Bobola Kapitan Sandecji zastanowi się nad swoją przyszłością / fot. Mateusz Bobola
Transfery przeprowadzone przed rundą wiosenną, nie do końca przyniosły pozytywny efekt w postaci końcowego wyniku. Czy zapowiada się zatem na duże roszady kadrowe? - Zmiany zawsze zachodzą, tak w piłce nożnej być musi. Najgorzej jest wtedy, gdy jest ich za dużo, bo wówczas nie ma stabilizacji. Według mnie, tych chłopaków i trenerów trzeba docenić za oddanie zdrowia dla klubu oraz obdarzyć dużym kredytem zaufania na przyszłość. To powinno nam pomóc w zrobieniu dużego kroku do przodu. Musimy odbudować się fizycznie i psychicznie, a także podejść do kolejnego sezonu z podniesioną głową - powiedział Frohlich.

Deklaracje dotyczące swojej przyszłości, doświadczony zawodnik pozostawił na inną okazję. Z pewnością decyzja uzależniona będzie od wielu czynników. - Nie jestem w gorącej wodzie kąpany. W odpowiednim czasie usiądę do rozmów z zarządem i wtedy wspólnie zadecydujemy o mojej przydatności dla zespołu. Ze swojej strony jestem dumny z tego, że przez tyle lat grałem dla Sandecji - skomentował wychowanek klubu FK Plavnica. - Runda wiosenna była zdecydowanie lepsza w moim wykonaniu niż jesienna. Jednak ocenę mojej postawy na boisku zostawiam innym ludziom - zakończył samokrytycznie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×