GieKSa lepsza od Górali w meczu sparingowym

GKS Katowice pokonał Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (2:0) w sobotnim meczu kontrolnym rozegranym w Dankowicach. W zespole ze stolicy Górnego Śląska zagrali m.in. Maciej Iwański i Wojciech Łobodziński.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Przed sobotnim sparingiem w Dankowicach kibice GKS-u Katowice zadawali sobie pytanie, jaka drużyna wybiegnie na plac gry w potyczce z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Po ostatnich fuzyjnych zawirowaniach przy Bukowej w koszulkach GieKSy mogła zagrać zarówno drużyna pierwszoligowca, nowo powstały twór KP Katowice, a nawet zespół połączony z piłkarzy obu drużyn.

Podczas środowej wizyty na treningu przy Bukowej, który zamienił się w pogadankę piłkarzy i trenerów z kibicami zawodnicy dali słowo szalikowcom, że w sobotę nie wybiegną na boisko w koszulkach z herbem GieKSy na piersi. Ostatecznie ci zagrali w żółtych koszulkach bez żadnych klubowych symboli, ale patrząc na wyjściową jedenastkę katowickiej drużyny nikt nie mógł mieć wątpliwości, że drużyna reprezentuje GieKSę, która w poprzednim sezonie grała na zapleczu elity.

Obok graczy podstawowego składu GKS-u na boisku pojawiło się trzech piłkarzy testowanych, którzy aspirują do angażu w Katowicach. Mowa o Grzegorzu Fonfarze, Macieju Iwańskim i Wojciechu Łobodzińskim. Niewykluczone, że piłkarze ci zostaną na Śląsku nawet wówczas, gdy drużyna ostatecznie pozostanie na boiskach I ligi. A że nie będzie wtedy bez szans w walce o awans do T-Mobile Ekstraklasy pokazał sobotni sparing z występującymi w najwyższej klasie rozgrywkowej Góralami.

Już po pierwszej połowie pierwszoligowiec prowadził z zespołem Roberta Kasperczyka dwoma bramkami. Najpierw w 42. minucie spotkania pięknym strzałem do kapitulacji Mateusza Bąka zmusił Przemysław Pitry, a kilkadziesiąt sekund później nieporozumienie w szeregach bielskiej defensywy wykorzystał Dominik Kruczek. Podbeskidzie w pierwszej części gry nie było w stanie realnie zagrozić bramce GieKSy. Trzeba jednak zaznaczyć, że raz bliski pokonania Witolda Sabeli był Damian Chmiel, pomocnik bielszczan, w poprzednim sezonie reprezentujący barwy katowickiej jedenastki.

Sam mecz nie stał na najwyższym poziomie. Piłkarzom obu drużyn mocno szyki pokrzyżowała aura, która jeszcze w trakcie trwania pierwszej połowy solidnie zrosiła murawę deszczem. W grze było przez to dużo przypadku, ale trudno powiedzieć, by to odegrało kluczową rolę dla losów meczu. Górale na dobre zaatakowali w drugiej połowie, ale wobec bardzo mądrze broniących się graczy GKS-u bielszczanie długimi fragmentami byli bezradni.

Impas strzelecki przełamał w 76. minucie Liran Cohen, którego bramka może aspirować do trafienia meczu konkurując z tą, którą ustrzelił Pitry. Dla zespołu z Bielska-Białej było to jednak jedynie trafienie na otarcie łez. Do końca spotkania nie zdołali już bowiem ani razu zaskoczyć dobrze dysponowanego w tym meczu Sabeli. O ile wyniku tego nie można zaliczyć do kategorii "sensacje", o tyle już mianem niespodzianki na pewno można go określić. Fani z Bukowej są dziś jednak dalecy od euforii. Wciąż mają bowiem w pamięci świetną formę drużyny w sparingach, która kończyła się słabymi meczami w lidze.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - GKS Katowice 1:2 (0:2)
0:1 - Pitry 42'
0:2 - Kruczek 44'
1:2 - Cohen 76'

Podbeskidzie: Bąk (46' Zajac) - Sokołowski, Piter-Bucko (56' Chmiel), Byrtek, Król - Szczęsny, Reiman (46' Łatka), Chmiel (46' Nather), Ziajka - Pawela (56' Pawela), Demjan (42' Adamek).

GKS Katowice: Sabela - Farkas (73' Czerwiński), Beliancin (37' Kowalczyk; 59' Cholerzyński), Napierała, Sobotka - Hołota, Iwański (66' Dieme) - Łobodziński (61' Eduardo), Kruczek, Fonfara (61' Wołkowicz) - Pitry (46' Nowak).

Żółte kartki: Łatka (Podbeskidzie) - Hołota (GKS).

Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×