Amir Spahić: Zrobiło się trochę nerwowo, ale...

W wyjściowym składzie Śląska Wrocław na mecz z Buducnostią Podgorica dość niespodziewanie pojawił się Amir Spahić. Po meczu piłkarz cieszył się, że dane mu było zagrać w tym meczu.

Artur Długosz
Artur Długosz

Amir Spahić do tej pory nie cieszył się zbyt dużym uznaniem trenera Oresta Lenczyka. Bośniak przed rozpoczęciem sezonu chciał nawet rozwiązać kontrakt z drużyną mistrza Polski i przenieść się do innej drużyny. Teraz sytuacja uległa zmianie, a piłkarz z Bałkanów zagrał już w wyjściowym składzie zielono-biało-czerwonych.

Jego gra w podstawowej jedenastce dla wielu była zaskoczeniem. Spahić w turnieju Polish Masters pokazał się jednak z dobrej strony i szkoleniowiec mistrzów Polski postanowił mu zaufać. - Na turnieju, który odbył się w miniony weekend graliśmy lepiej, ale nie można porównywać meczów towarzyskich do spotkań w eliminacjach do Ligi Mistrzów. W sparingach gra się o wiele swobodniej, na większym luzie. W środę byliśmy pod presją. Wywieźliśmy jednak dobry wynik z Podgoricy i musieliśmy go utrzymać. Cieszę się, że mogłem wystąpić w tym meczu z Buducnostią. To było moje pierwsze oficjalne spotkanie na nowym stadionie - mówił po meczu Spahić.

Cały czas nie potoczył się po myśli piłkarzy Śląska. To zespół z Czarnogóry objął prowadzenie już na początku spotkania. - To był bardzo trudny mecz dla nas, mimo że graliśmy na własnym stadionie. Zbyt szybko straciliśmy bramkę, ale po to jesteśmy jednym zespołem, aby się w takich chwilach wspierać. Pokazaliśmy, że wszyscy jesteśmy drużyną. Po stracie gola zrobiło się trochę nerwowo, ale udało nam się pozbierać - zaznaczył Bośniak.

W pierwszym meczu wrocławianie zwyciężyli w Podgoricy 2:0. Teraz mimo porażki 0:1 to mistrz Polski awansował do III rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. - Ten mecz nie wyglądał tak, jak to sobie wcześniej planowaliśmy. Zbyt szybko straciliśmy gola. Wynik 0:1 utrzymał się do przerwy. W pierwszej połowie graliśmy nerwowo, niezbyt dobrze wyglądaliśmy piłkarsko. W przerwie porozmawialiśmy sobie co nie co o naszej grze. Trener jasno stwierdził, że albo strzelimy gola, albo utrzymamy taki wynik do końca. Gola nie zdobyliśmy, ale udało się też ich więcej nie stracić. To jest piłka. Czasami zespół, który przegrywa awansuje - skomentował obrońca.

- Trzeba było jednak walczyć, ale szczęśliwie wyszliśmy z tego zwycięsko. Musimy koniecznie wyciągnąć wnioski i zastanowić się, co było złe, co nie działało tak, jak powinno. Nie możemy jednak rozpamiętywać tego spotkania, trzeba już skupić się na kolejnej rundzie i na następnym rywalu. Liczył się tylko awans, a nam udało się go wywalczyć - podkreślił.

Kolejnym rywalem Śląska w drodze do Ligi Mistrzów będzie mistrz Szwecji, Helsingborgs IF. - Wiemy, że Helsingborg IF wygrał w rewanżu 3:0, zatem musimy już teraz myśleć o meczu z mistrzem Szwecji. Oczywiście, lepiej byłoby wygrać w środę z Budućnostią, ale liczy się końcowy wynik, w naszym przypadku awans - podsumował piłkarz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×