Gospodarze mogli wygrać to spotkanie, ale nie wykorzystali świetnej okazji do zdobycia gola. Z rzutu karnego pomylił się bowiem Daniel Mąka. Tyszanie zaś kończyli pojedynek w dziewiątkę. - Przed meczem wziąłbym ten wynik w ciemno. Po meczu również mnie on zadowala. Niestety wydarzenia na boisku zostały zdominowane nie przez piłkarzy i to najbardziej boli. Obraz gry całkowicie się zmienił po złej decyzji sędziego. W jednej akcji popełnił on trzy błędy. Był spalony, nie było rzutu karnego i niesłusznie wyrzucił mi zawodnika z boiska. Od tego momentu zespół Zawiszy zdominował grę i był stroną przeważającą. Ale trudno się dziwić, to jest jeden z kandydatów do awansu - powiedział Piotr Mandrysz.
Jeden punkt wywieziony przez GKS z Bydgoszczy to dla szkoleniowca śląskiego zespołu cenna zdobycz. - Jesteśmy beniaminkiem i przede wszystkim chcemy się w tej lidze utrzymać. Moi zawodnicy na pewno bardzo napracowali się w starciu z Zawiszą. W pierwszej połowie mieliśmy swoje sytuacje po wyprowadzonych w niezłym stylu kontratakach. Po przerwie niestety nie było nam to dane. Kończąc mecz w dziewięciu, chłopacy zdołali dowieźć wynik do końca, czego mogę im tylko pogratulować. Pokazali hart ducha i sportową złość. Ten jeden punkt jest dla nas bardzo cenny. Myślę, że pozwoli nam uwierzyć, iż w tej lidze jesteśmy w stanie powalczyć nawet z potentatami.
Przez cały mecz w Bydgoszczy było widać przyjaźń i dobrą atmosferę na trybunach. Kibice obu drużyn są bowiem ze sobą w bardzo dobrych stosunkach. Trener gości docenił postawę miejscowych fanów. - Chciałbym bardzo podziękować kibicom Zawiszy. Przez cały mecz w świetny sposób wspierali mój zespół. Miło byłoby, gdyby nie tylko przy okazji meczów zaprzyjaźnionych ekip doping wyglądał właśnie tak.