Nie mogli wymarzyć sobie lepszej inauguracji rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy piłkarze Górnika Zabrze. Podopieczni Adama Nawałki sezon rozpoczęli od wyjazdowego derbowego zwycięstwa nad Piastem Gliwice (2:1). Oficjalny debiut w barwach zabrzańskiego klubu zaliczył w tym meczu Seweryn Gancarczyk i swój występ mógł zaliczyć do udanych.
- Myślę, że w debiucie zagrałem dobre zawody. Wiadomo, że derby to mecze nieprzewidywalne i tym razem było podobnie. Byliśmy w tym meczu w naprawdę ciężkiej sytuacji, bo przegrywaliśmy do przerwy. Prawdę mówiąc mam wrażenie, że na utratę bramki do przerwy nie zasługiwaliśmy. Byliśmy zespołem od Piasta zdecydowanie lepszym i to my powinniśmy schodzić do szatni z prowadzeniem - przekonuje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl obrońca drużyny z Roosevelta.
Mimo niekorzystnego wyniku w przerwie w zabrzańskiej szatni było spokojnie. - Trener uspokajał nas i podkreślał, że mamy dalej grać swoją piłkę. Mieliśmy jedynie jeszcze agresywniej zaatakować i spróbować postraszyć obronę Piasta. Nikt z nas nie miał wątpliwości, że skończymy ten mecz z punktami. Wynik był cały czas sprawą otwartą - analizuje "Garniol".
Doświadczony defensor nie ustrzegł się w tym meczu błędu, który kosztował Górnika utraty bramki. Dał się na prawym skrzydle zwieść Mateuszowi Matrasowi, który dokładnie dograł piłkę na głowę Mariusza Zganiacza. - Biorę tę bramkę na siebie. Byłem w tej sytuacji rozpędzony, obrońca Piasta złamał mnie do środka, potem zabrakło asekuracji i stworzyła się akcja bramkowa z niczego. To boli, bo właściwie ta okazja była jedyną, jaką rywale stworzyli sobie w pierwszej połowie - przyznaje były reprezentant Polski.
Pojedynki Gancarczyka z Matrasem były ozdobą tego spotkania. Po jednym z nich defensor Piasta wszedł w obrońcę Górnika ostrym wślizgiem, za co obejrzał czerwoną kartkę. - Wydaje mi się, że temu młodemu chłopakowi zagotowała się głowa. Zrobił spóźniony wślizg i na dodatek wszedł we mnie obiema nogami. To pewnie zadecydowało o tym, że decyzja sędziego była taka, a nie inna. Zresztą w moim zachowaniu po całej akcji nie było nic z aktorstwa. Dostałem po nogach i mam rozerwaną getrę. Drasnął mnie też w plecy, ale na szczęście nic poważnego mi się nie stało - oddycha z ulgą zawodnik śląskiej drużyny.
Zabrzan przy Okrzei prześladowało fatum nieskuteczności, które wprowadzało nerwowość w poczynania górniczej jedenastki. - Musimy nad wykańczaniem akcji solidnie popracować, bo o ile potrafimy dochodzić do sytuacji strzeleckich, o tyle zdobywanie bramek przychodzi nam z trudem. Na szczęście w meczu z Piastem udało nam się stawić temu czoła, ale w meczu z Jagiellonią nie będzie już tak łatwo. Wiadomo, że pierwsze mecze zawsze stoją pod znakiem zapytania. Więcej jest w nich ambicji niż chłodnej głowy, a to nie sprzyja dobrym wynikom - puentuje gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.