Wojciech Stawowy: Czujemy krew

- Nikt tam jeszcze nie wygrał i chcemy być pierwszym takim zespołem - mówi przed niedzielnym meczem 13. kolejki I ligi z Flotą Świnoujście trener Cracovii [tag=316]Wojciech Stawowy[/tag].

Październik to według wielu swoisty "miesiąc prawdy" dla Pasów. Krakowianie rozpoczęli miesiąc od pucharowego starcia z liderem I ligi Flotą Świnoujście, później spotkali się z wiceliderem rozgrywek Zawiszą Bydgoszcz, teraz znów lecą do Świnoujścia, a w najbliższą środę zagrają z 3. ekipą zaplecza ekstraklasy, czyli Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Na razie drużyna Stawowego zdaje egzamin. W spotkaniu 1/8 finału Pucharu Polski była lepsza od Floty, ale odpadła z rozgrywek po konkursie rzutów karnych (2:2 i 7:8 w karnych). Trzy dni później natomiast w dobrym stylu (3:1) rozprawiła się u siebie z Zawiszą.

- Nie uznaję czegoś takiego jak "mecze prawdy" - mówi opiekun Cracovii. - Wygraliśmy z Zawiszą i jaka miała się objawić "prawda"? Wygraliśmy mecz ligowy z zespołem groźnym, który jest w tabeli jeszcze przed nam i który będzie walczył z nami o ekstraklasę. Przy porażce ciężko byłoby nam gonić Zawiszę, bo siedem punktów to duży dystans. Ale wygraliśmy i nikt nie może mówić, że to był przypadek, bo wygraliśmy z Zawiszą drugi raz w tym sezonie. To jest duży bodziec mentalny dla moich piłkarzy. Mamy też dzięki temu przewagę psychologiczną nad Zawiszą. [i]Flota też jeszcze jest przed nami. Jeżeli chcemy ją skutecznie gonić, a chcemy ją przegonić, to nie mamy innego wyjścia, niż wygrać w Świnoujściu.

[/i]Po spotkaniu z Zawiszą Cracovia miała zmierzyć się z Termaliką, ale mecz został przełożony na 24 października ze względu na powołania do drużyn narodowych Milosa Kosanovicia, Andraża Struny i Aleksandra Suworowa. Korzystając z wolnego weekendu, Pasy miały rozegrać sparing z Lechem Poznań, ale ostatecznie odstąpiono od tego pomysłu. - Po pucharowym meczu z Flotą i ligowym z Zawiszą drużyna była dość mocno poobijana, poza tym trzech zawodników wyjechało na zgrupowania kadry narodowej, dlatego w poprzednim tygodniu pracowaliśmy z tymi, którzy mogli pracować na pełnych obrotach, a pozostali dochodzili do siebie. Nie było sensu tego meczu rozgrywać, ponieważ nie bylibyśmy w stanie wystawić optymalnego składu, rozsypała się nam cała obrona. Nie chcieliśmy też ryzykować pogłębienia urazów u zawodników - tłumaczy Stawowy i dodaje: - Na Flotę nie będę miał tylko Marcina Budzińskiego i Mariana Jarabicy. Rokowi Strausowi chcieliśmy jeszcze dać odpocząć i w środę zacznie trenować z całym zespołem.

Czy dwutygodniowa przerwa w grze o stawkę może uśpić krakowian? - Nie. Zespół jest umotywowany i ma świadomość. To jest też klasa tej drużyny, że ona ma świadomość. Chłopcy wiedzą, po co zakładają koszulki w biało-czerwone pasy i to jest nasz wspólny sukces. Z Cracovią trzeba się utożsamiać. Nie można wychodzić sobie na trening i mecz bez takiej świadomości. Tak samo nie można jechać do Świnoujścia bez świadomości celu tej wyprawy. Chcemy awansować. Uśpić nas nic nie może, cały czas jesteśmy w treningu, moi piłkarze są profesjonalistami - zapewnia Stawowy i uzupełnia: - Poza tym jest jeszcze jedna rzecz: złość sportowa. W meczu pucharowym byliśmy od Floty lepsi, a odpadliśmy w rzutach karnych, które nie mają nic wspólnego z grą, tylko są loterią. Chłopaki czują krew i chcą się znów skonfrontować z Flotą. Nikt tam jeszcze nie wygrał i chcemy być pierwszym takim zespołem.

Piłkarze Cracovii przy trenerze Stawowym nie mogą narzekać na nudę. Po poniedziałkowym treningu szkoleniowiec wybrał się z zespołem na przebieżkę wokół boiska i biegnąc przed grupą swoich podopiecznych wydawał różne komendy: kiedy klaskał, zespół odpowiadał kilkoma klaśnięciami, kiedy krzyczał "Pasy!", zespół odpowiadał "gol!gol!gol!", a kiedy padało hasło "Cracovia!", piłkarze krzyczeli "awans! awans! awans!". Wszystko przypominało obrazek z filmów o amerykańskich marines. Przypadek, że dzieje się to przed meczem z... Flotą?

- Mieliśmy taką formę relaksującą. Mamy takie wypracowane integrujące wstawki. Drużyna jest bardzo zintegrowana ze sobą. Ci chłopcy są ze sobą na dobre i na złe. To też jest siłą tego zespołu, który cały czas jest w budowie. Trzeba o tym pamiętać, że dopiero stawiamy fundamenty, nawet nie ma jeszcze stanu surowego otwartego. Pracy przed nami jest ogrom, ale wszystkie pozytywne akcenty, które mają miejsce po drodze, pomagają w pracy. Sam kiedy rano wstaję i jadę do klubu, to robię to z wielką radością. Nie tylko dlatego, że jadę na Cracovię, ale dlatego, że jadę się spotkać ze swoimi piłkarzami i kolegami. Jeśli w pracy jest fajna atmosfera, to chce się do niej przyjeżdżaćNie przygotowujemy się do Floty w jakiś specjalny sposób, ale skojarzenie jest dobre: tak w tych oddziałach się robi. Ale jak widać, tak samo można robić w drużynie piłkarskiej - opowiada Stawowy.

Źródło artykułu: