Marek Wasiluk: Szkoda, że nie ma ŁKS-u w lidze

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Marek Wasiluk ma patent na łódzkie zespoły. Nie po raz pierwszy trafił on bowiem do siatki w starciu z zespołem z tego miasta. W sobotę mistrzowie Polski po ciekawym spotkaniu pokonali Widzew.

W sobotę Marek Wasiluk strzelił swoją trzecią bramkę dla Śląska Wrocław. Co ciekawe, za każdym razem trafiał do siatki w starciu z drużyną z Łodzi. Wasiluk debiutanckiego gola w zielono-biało-czerwonych barwach zdobył pod koniec jesieni 2011, kiedy pokonał na wyjeździe bramkarza ŁKS-u (Śląsk wygrał 2:1). Kolejne trafienie zaliczył podczas ponownej wizyty w Łodzi, jednak tym razem strzelił gola Widzewowi. Teraz defensor znów znalazł drogę do bramki w starciu z Widzewem, bardzo przyczyniając się do zwycięstwa mistrzów Polski. - Jakoś mam szczęście, bo z tych niewielu bramek jako udało mi się zdobyć, to większość strzeliłem łódzkim drużynom. Szkoda, że nie ma ŁKS-u w lidze, ale mam nadzieję, że pomimo tego coś jeszcze uda się dołożyć w tej rundzie - powiedział rosły obrońca.

Obrońca w ekstraklasie strzelił w sumie pięć goli (trzy w Śląsku i po jednym w barwach Jagiellonii i Cracovii). Co ciekawe, jako piłkarz drużyny z Białegostoku, także zdobył bramkę w starciu z Widzewem!

Wasiluk jesienią nie grał zbyt dużo w barwach WKS-u. Teraz jednak znalazło się dla niego miejsce w wyjściowym składzie drużyny prowadzonej przez Stanislava Levego. - Dla mnie nie było to jakieś wielkie zaskoczenie, bo wiem jak pracowałem w tym okresie przygotowawczym. Już od paru dni miałem nadzieję i wiedziałem, że moja sytuacja raczej ulegnie polepszeniu w stosunku do rundy jesiennej. Tak się rzeczywiście stało. Robiłem wszystko przez te 1,5 miesiąca, żeby w pierwszym spotkaniu wystąpić. To jest dla mnie najważniejsze, że się udało, bo praca nie poszła na marne. Z tego się bardzo cieszę. Zwycięstwo dodatkowo doda nam skrzydeł. Przełamaliśmy też jakiś kompleks Widzewa - zaznaczył zawodnik.

Po jego błędzie Śląsk też mógł stracić gola. Łukasz Broź uderzył jednak w taki sposób, że futbolówka odbiła się od poprzeczki. - Rzeczywiście mi się kiks szczególnie w pierwszej połowie przydarzył taki, po którym zrobiło się troszeczkę cieplej, bo piłka trafiła w poprzeczkę. Sebastian Dudek też nas troszkę zaskoczył, bo dwa razy groźnie główkował. To było po stałych fragmentach. Z gry uważam, że jednak stworzyliśmy tych sytuacji więcej. Przy tym trudnym boisku układało to się jakoś w miarę nie najgorzej i można pozytywnie patrzeć w przyszłość - skomentował Wasiluk.

Pomimo kilku błędów defensywie, mistrzom Polski udało się zgarnąć trzy punkty. - Na pewno mogliśmy się lepiej zachować. Piłki rzeczywiście były dobrze grane. Przy takim boisku, jest na pewno problem ze zwrotnością, gdzie biegnie się do przodu i trzeba gwałtownie zawrócić, żeby gonić tę prostopadłą piłkę. To jest temat do analizy dla nas i cieszy tylko to, że możemy wyciągać wnioski po wygranym meczu - stwierdził defensor.

Jak padł gol, którego zdobył Marek Wasiluk? - Właściwie dopełniłem formalności. Było zamieszanie w polu karnym, bramkarz odbił piłkę przed siebie, a ja dosłownie z kilku metrów dostawiłem tylko nogę i dobrze, że tak się stało, że szybko odpowiedzieliśmy na tego gola Widzewa, bo im dłużej by to trwało, tym bardziej warunki by temu nie sprzyjały. Ta odpowiedź była dla nas trochę takim wiatrem w żagle - wyjaśnił sam główny zainteresowany.

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
avatar
Sawczenkos
27.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Marek Waisluk to chyba mimo wszystko bardzo niedoceniany zawodnik. Można się z niego śmiać, że drewniany, wysoki i za dużo nie potrafi, ale on w Śląsku Wrocław już zagrał kilka naprawde bardzo Czytaj całość