- Nikt nie jest zadowolony z remisu, bo liczyliśmy na trzy punkty. Apetyt wzrósł zwłaszcza, gdy strzeliliśmy bramkę na 1:0. Liczyliśmy, że uda nam się wbić kolejną. Niestety zamiast trafić straciliśmy gola do szatni i ostatecznie zremisowaliśmy - rozpoczął swoją wypowiedź kapitan Widzewa Łódź Maciej Mielcarz.
Czerwono-biało-czerwoni stracili bramkę po stałym fragmencie gry, kiedy niepilnowany Marcin Robak bez najmniejszych problemów uderzył głową. Była to kolejna sytuacja w tym sezonie, kiedy przez słabe krycie łodzianie tracą bramkę. Czy golkiper nie ma o to pretensji do swoich kolegów? - Nie mam pretensji. Piłka to gra błędów, na pewno będą się jeszcze pojawiać nieraz. Niemniej muszę przyznać, że mamy za dużo stałych fragmentów w okolicach własnej bramki. Prokurujemy ich zbyt wiele - stwierdził widzewiak.
Mecz z Piastem Gliwice był trzecim występem "Małego" po groźnej kontuzji. Jednak mimo długiej przerwy golkiper łodzian prezentuje się bardzo dobrze i jest pewnym punktem Widzewa. - Trenowałem od początku lutego, nieustannie szykowałem formę na powrót. Łączyłem treningi z rehabilitacją. Z piłką pracowałem od dłuższego czasu, brakowało mi niesamowicie tylko meczów. Jak widać opłaciło się czekać - mówił.
Po zakończeniu rozgrzewki przed piątkowym spotkaniem trybuny stadionu przy al. Piłsudskiego 138 opuścili kibice, którzy w ten sposób zaprotestowali w sprawie bierności władz Łodzi co do budowy nowego obiektu dla widzewiaków. Do protestu przyłączyli się też piłkarze, którzy wyszli na mecz z pięciominutowym opóźnieniem. - Zarówno my, jak i kibice chcemy na Widzewie nowoczesnego stadionu z prawdziwego zdarzenia. Wszyscy o tym marzymy, robimy wszystko, by właśnie tutaj został wybudowany taki obiekt. Jesteśmy jedynym klubem z Łodzi, który gra w piłkarskiej ekstraklasie. Nowy stadion bez dwóch zdań nam się należy - zakończył.