Śląskowi Wrocław nic nie pomaga - ani zmiany zawodników w formacji defensywnej, ani roszady między słupkami. To, co kiedyś było najmocniejszą stroną zielono-biało-czerwonych, teraz zdecydowanie zawodzi. Chodzi oczywiście o grę zespołu w obronie. - Mieliśmy po raz kolejny grać na zero z tyłu, ale po raz kolejny się nie udało. Nie wygląda to dobrze, bo każdy z nas popełnia w każdym meczu jakieś błędy - mówił po meczu z Legią Warszawa Rafał Gikiewicz.
Jedna z bramek zdecydowanie obciąża konto Marka Wasiluka, który nie zrozumiał się ze swoim golkiperem. - Z mojej perspektywy gol numer dwa wyglądał tak, że myślałem, że Marek Wasiluk wybije tę piłkę głową. Nie wybił, rywal znalazł się w sytuacji sam na sam i padł gol... Wyszedłem, odbijanka i bramka - opisywał "Giki".
W pierwszym meczu finału Pucharu Polski Śląsk przegrał z Legią 0:2 i jest w bardzo trudnej sytuacji przed potyczką rewanżową. - Trzeba pojechać na rewanż i postarać się to odrobić. Dwie bramki są do odrobienia. Skoro w Lidze Mistrzów trzy gole można odrobić, to co dopiero dwa w Pucharze Polski? - zastanawiał się golkiper. - Nie ma się co pocieszać tylko trzeba uderzyć się w pierś. To jest finał Pucharu Polski. Nie chcę nikomu zarzucać braku zaangażowania, ale może powinniśmy zaangażować się trochę bardziej w to spotkanie? - podsumował golkiper.