Marcin Trojanowski: Nie wierzę, że można przegrać wszystkie mecze

Marcin Trojanowski to jedyny - oprócz Tomasza Magdziarza - zawodnik, który strzela w tej rundzie bramki dla Warty. Trafił również przeciwko Flocie, ale jego drużyna znów przegrała.

- Co było przyczyną porażki? Dobre pytanie, zwłaszcza że idealnie zaczęliśmy. Udało nam się szybko zdobyć gola. Chyba wystraszyliśmy się prowadzenia z wyżej notowanym przeciwnikiem. Strach był całkowicie nieuzasadniony, bo jeśli miałbym porównać świnoujścian z Zawiszą czy Termaliką, to poziom tych pierwszych jest na pewno niższy - oznajmił Marcin Trojanowski.

- Brak słów, którymi mógłbym opisać nasze położenie i sposób rozgrywania pojedynków. W I lidze praktycznie każde spotkanie wygląda tak samo. Drużyna, która obejmuje prowadzenie natychmiast się cofa i czeka na to co wymyśli rywal. Tak zrobiliśmy my, tak również zrobiła Flota w drugiej połowie. Szkoda, że przegraliśmy, bo po przerwie mieliśmy naprawdę dobre sytuacje. Nikogo nie obwiniam o brak zimnej krwi, bo kilka dni wcześniej w Niecieczy to ja miałem "setkę" i nie potrafiłem jej wykorzystać - dodał.

W sobotę najbardziej dobijający dla podopiecznych Krzysztofa Pawlaka był fakt, że prowadząc od 4. minuty i mając idealnie ułożony mecz, już po 33 minutach przegrywali 1:2. - Zgadzam się, że gol strzelony tak szybko to niesamowita zaliczka, tym bardziej irytuje to co robiliśmy w defensywie. Mam tu na myśli postawę całego zespołu. Nie chciałbym zwalać na kogokolwiek winy, ale to nie zmienia faktu, że doznaliśmy klęski. Można jeszcze wybaczyć utratę pierwszego gola, bo padł on z akcji. Jednak druga bramka to było już za wiele. Cała I liga wie, że Flota jest mocna przy stałych fragmentach, tymczasem daliśmy się oszukać w banalny sposób - ocenił Trojanowski.

Na sześć spotkań przed końcem sezonu Warta ma cztery oczka straty do bezpiecznej strefy. To wciąż dystans, który da się odrobić, ale patrząc na postawę poznaniaków, ich szanse mają przede wszystkim charakter matematyczny. - Nie wierzę, że można przegrać wszystkie mecze. Takiej opcji w ogóle nie biorę pod uwagę. Zostało już coraz mniej potyczek, ale mam nadzieję, że wreszcie zaczniemy zwyciężać. Oby nastąpiło to już w Bytomiu. Potem mamy bezpośrednie starcie ze Stomilem. Nie tracę wiary w to, że nie zawiedziemy kibiców, którzy uczęszczają na nasze spotkania, mimo że prawie ciągle schodzimy z boiska pokonani - powiedział 23-letni skrzydłowy.

Zmorą ekipy z Drogi Dębińskiej jest fakt, że w dziesięciu wiosennych meczach zdobyła zaledwie trzy gole (dwa autorstwa Trojanowskiego i jeden Tomasza Magdziarza). Przy tak niskiej skuteczności trudno liczyć na korzystne wyniki. - To boli, bo w ostatnich kolejkach stwarzamy coraz więcej sytuacji. O ile na początku rundy nie mieliśmy wielu szans, to aktualnie wygląda to lepiej. Najlepszym dowodem jest pojedynek z Flotą, w którym w drugiej połowie mieliśmy kapitalne okazje, choćby te Michała Jakóbowskiego i Krzysztofa Bartoszaka. Niestety brakuje nam zimnej krwi, zdarzają się momenty rozkojarzenia. Mimo to gorąco wierzę, że jeszcze zdołamy się utrzymać - stwierdził pomocnik.

"Trojan" to aktualnie najskuteczniejszy strzelec zielonych. Czy czuje się liderem zespołu? - Nie. Po prostu dwa razy wykorzystałem idealne podania kolegów. Obecnie nie ma żadnego światełka w tunelu, bo nie może takiego być, jeśli jesteśmy skrajnie nieskuteczni. Naprawdę nie wiem co jeszcze mogłoby podziałać na tę drużynę. Padło już tyle męskich słów, tyle razy się mobilizowaliśmy, a wciąż nie ma efektów. Trochę ciągnie się za nami to, że zimowe przygotowania nie przebiegały tak jak powinny. Nie jest przyjemnie, gdy mocno się staramy, a nic nam to nie daje - zakończył.

Więcej o Warcie Poznań TUTAJ i na oficjalnej stronie klubu
Źródło artykułu: