Beniaminek wygrał w Krakowie po kapitalnym golu Mateusza Kupczaka, który pokonał Krzysztofa Pilarza uderzeniem sprzed pola karnego. - Graliśmy swoją piłkę, nie mieliśmy nic do stracenia, a Cracovia po prostu musiała wygrać. A jak się coś musi, to wiadomo - najczęściej wtedy nie wychodzi - mówi Rocki.
Porażka z GKS-em sprawiła, że znacznie zmalały szanse Cracovii na awans do ekstraklasy. Po meczu kibice GKS-u mieli o to pretensje do drużyny Piotra Mandrysza. - Zrobiliśmy to z szacunku dla swojego klubu. Wszystko wyjaśnimy sobie z kibicami. GKS to nie są chłopcy do bicia, więc przyjechaliśmy do Krakowa po wygraną - odpowiada weteran I ligi.
Po końcowym gwizdku Rocki zamienił się koszulką z pomocnikiem Cracovii Rokiem Strausem, który w tym meczu wrócił do gry po trzymiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją kostki. Co ciekawe, obaj panowie mają ten sam pseudonim: "Rocky".
- To najlepszy piłkarz Cracovii. Mogliśmy się wymienić już po jesiennym meczu, ale niestety nie posiadamy tyle sprzętu, co inne kluby. A jeśli chce się dorzucić do kolekcji jakąś koszulkę, to tylko fajnego piłkarza, a takim Straus jest - komentuje Rocki i dodaje: - Mam z Cracovii już parę koszulek, ale obcokrajowca jeszcze nie miałem. Myślałem, że wymienię się z Mate Laciciem, ale on nie mógł zagrać. Rok to naprawdę dobry piłkarz. Pokazał się ze świetnej strony w tym sezonie. Dla nas szczęście, że był po kontuzji i wszedł dopiero w II połowie.
Rocki na pewno nie chciał się wymienić koszulką z Marcinem Budzińskim, z którym w I połowie miał parę poważnych starć i w tym jedno, po którym obaj zostali ukarani żółtymi kartkami. - Troszeczkę cwaniactwa i troszeczkę walki jest potrzebne. Swoim sprytem i doświadczeniem sprowokowałem go na tyle, że powinien dostać czerwoną kartkę, bo kopnął mnie bez piłki. Nie dam sobie w kaszę dmuchać, więc kolega Budziński musi jeszcze trochę pograć i nabrać cwaniactwa, żeby mi dorównać - kończy w swoim stylu Rocki.