Ryszard Tarasiewicz budował ten zespół - rozmowa z Przemysławem Kaźmierczakiem, pomocnikiem Śląska Wrocław

Przemysław Kaźmierczak strzelił najpiękniejszą bramkę w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. Piłkarz WKS-u portalowi SportoweFakty.pl udzielił długiego i szczerego wywiady w którym poruszył wiele wątków.

Artur Długosz: Nie tak wyobrażaliście sobie chyba ostatni mecz w sezonie?

Przemysław Kaźmierczak: Zdecydowanie nie tak wyobrażaliśmy sobie ten mecz, ale Legia Warszawa delikatnie nas skarała i zagrała bardzo skutecznie mimo naszych sytuacji na początku spotkania. Powinniśmy całym zespołem troszkę lepiej w obronie zagrać, bo byliśmy za daleko od siebie. Legia miała dużo miejsca i zagrała strasznie skutecznie. Szkoda takiego wyniku na zakończenie, ale z drugiej strony też cieszymy się z tego, że utrzymaliśmy to trzecie miejsce. Szkoda, że takim wynikiem na koniec, ale też nie możemy przekreślać całego sezonu, bo myślę, że zasłużyliśmy na to, aby być na tym trzecim miejscu.

Cały sezon był dla was bardzo dziwny i trudny. Mnóstwo różnych wzlotów, potem upadków. Jakbyś scharakteryzował te rozgrywki?

- Przede wszystkim chcę powiedzieć, że ta drużyna w kolejnym sezonie pokazuje, że w tych ciężkich chwilach potrafi się podnieść. To jest dobry zespół i tylko grą zespołową możemy coś osiągnąć, zrobić jakiś wynik. Piłka nożna to gra zespołowa. Trzeba pracować spokojnie, robić swoje mimo różnych sytuacji. Mimo gorszych momentów trzeba dążyć do tego, żeby się podnieść. Myślę, że ten zespól pokazuje, że tak jest i warto na tych wszystkich zawodników stawiać. Każdy daje z siebie tyle, ile może. Myślę, że w kolejnym sezonie pokazaliśmy, że kolektyw to jest, co powinno się liczyć.

W ciągu ostatnich kilku lat wywalczyliście praktycznie wszystkie możliwe trofea w tym kraju. Do kolekcji brakuje tylko Pucharu Polski...

- To na pewno cieszy pomimo tego, że wiele osób skazuje nas na porażkę bądź - czy wygrywamy, czy tym bardziej, gdy przegrywamy - to jest niezbyt pozytywna opinia o nas. My robimy swoje. Staramy się wykonywać to, co nam trenerzy nakreślają i dążyć do tego, jakie mamy założenia. To się liczy, bo tylko ciężką pracą, zaangażowaniem i wiarą do końca możemy coś osiągnąć.

Co prawda Sebastian Mila przedłużył kontrakt, ale co dalej ze Śląskiem Wrocław? Wiadomo, że są opóźnienia jeżeli chodzi o wypłaty, były problemy z licencją na grę w europejskich pucharach.

- Myślę, że my za bardzo nie mamy wpływu na tę sytuację na górze. Jedyny jaki możemy mieć to wynik, który w kolejnym sezonie osiągnęliśmy. Możemy tylko trzymać kciuki, żeby wszystko jak najlepiej się rozwiązało mimo tych różnych problemów. Miejmy nadzieję, że tak jak Sebastian porozumiał się z klubem, tak samo teraz "Pepe" (Piotr Ćwielong - dop.red.) gdzieś tam się dogada. Na razie to w sumie cztery, trzy osoby odeszły - Rok Elsner, "Dino" (Cristian Diaz - dop.red), Johan (Johan Voskamp - dop.red.) i "Kowal" (Marcin Kowalczyk - dop.red.). Sądzę, że trzeba myśleć o wzmocnieniach. Mam nadzieję, że takie nastąpią, bo konkurencja cały czas musi być. Tylko dzięki temu możemy iść do przodu.

Przez cały sezon powtarzaliście, że kluczem do waszych sukcesów jest atmosfera w drużynie. Podtrzymujesz tę tezę?

- Jak najbardziej. Myślę, że jeden czy drugi zawodnik nie obraża się na kolejnego, mimo że nie raz nie zagra, bo tak nie może być. Tego się trzymamy. Każdy walczy, każdy się dopinguje. Liczy się kolektyw, gra zespołowa, bo tylko dzięki temu możemy coś osiągnąć. To po raz kolejny pokazujemy, że mamy taki zespół. Myślę, że tak będzie cały czas.

Na wasz sukces w tym sezonie pracowało dwóch trenerów. Zarówno Orestowi Lenczykowi, jak i Stanislawovi Levemu zawdzięczacie to, gdzie jesteście teraz?

- Myślę, że tak. W tym miejscu trzeba jeszcze wspomnieć o trenerze Ryszardzie Tarasiewiczu, bo on tak naprawdę w pierwszym etapie budował ten zespół. Myślę, że dzięki temu, że drużyna była zgrana, zawodnicy dłuższy czas byli ze sobą w klubie, to widać, że to procentuje. Tylko w taki sposób można coś zdobyć, bo jeżeli się wymienia co rok czy co pół roku zespół, to na pewno są mniejsze szanse, żeby cokolwiek osiągnąć. Oczywiście potrzeba zmian, nowej świeżej krwi. Konkurencja musi być. Myślę, że tych trzech trenerów dobrą robotę zrobiło w Śląsku, a trener Levy wykonuje ją cały czas.

Mówisz o kolektywie w Śląsku Wrocław, ale z tej początkowej ekipy to w drużynie zostaje już was coraz mniej.

- Miejmy nadzieję, że teraz jedyną niewiadomą jest Piotr Ćwielong. Miejmy nadzieję, że zostanie. Kolejni, którzy przyszli sezon czy dwa lata temu, są w tym klubie i też to wszystko jakoś funkcjonuje. Też zobaczymy co będzie dalej. Miejmy nadzieję, że to wszystko się utrzyma, dojdą zawodnicy, którzy wzmocnią zespół i będziemy dalej robić to, co do nas należy, i będziemy w górze tabeli, a ta passa będzie podtrzymywana. Jednak osiągnąć to możemy tylko ciężką pracą i tym, żeby żaden zawodnik nie przekładał promocji swojej osoby nad zespół, bo wtedy nic z tego nie wyjdzie.

Źródło artykułu: