- Mogliśmy nawet przegrać, ale piłka nożna jest na tyle nieprzewidywalnym sportem, że w doliczonym czasie gry mieliśmy rzut karny. Dobrze, że graliśmy do końca. Chcieliśmy ten mecz wygrać i wygraliśmy - powiedział po zwycięstwie w Kielcach Łukasz Garguła, pomocnik Białej Gwiazdy.
Wisła, jako pierwszy zespół w tym roku, zdołała sięgnąć po komplet punktów na Arenie Kielc. Gra gości mimo tego znów była daleka od ideału. - Korona gra wysokim pressingiem, bardzo agresywnie. Wiedzieliśmy dobrze, że na początku ruszą. Na pewno ten początek w naszym wykonaniu nie był dobry, ale z upływem czasu Korona "siadła" fizycznie, my swój poziom trzymaliśmy. Myślę, że w drugiej połowie niektóre akcje były już fajne. Mimo to jest nad czym pracować, żeby tych błędów było coraz mniej - ocenił Garguła.
32-latek miał wielki wkład w końcowy sukces swojego zespołu. Gole z 35. i 58. minuty pozwoliły gościom podnieść się po tym, jak do ich siatki jako pierwszy trafił Paweł Golański. Wiślak w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że nie czuje się bohaterem, niemniej jest zadowolony ze swojej postawy. - Nie czuję się bohaterem, ponieważ zawsze cała drużyna wygrywa i przegrywa. Cieszymy się, że udało się strzelić zwycięskiego gola. Trzeba stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej, iść do przodu i przykładać się do tego, co się robi, aby wychodziło jak najlepiej. To na pewno cieszy, jeśli strzela się bramki i drużyna wygrywa. Podwójna satysfakcja.
Garguła pokonał Zbigniewa Małkowskiego dwukrotnie strzałami z dystansu. I choć o pierwszej bramce można napisać, że drużynie Franciszka Smudy dopisało szczęście, to już gol numer dwa był klasą samą w sobie. Czy uderzenie to było mierzone? - Tak, najważniejsze, że wpadło. Pomocnik gości nie ukrywał, że w ekstraklasie pada coraz więcej goli zza pola karnego, dlatego też postanowił spróbować swoich sił. - Nasza liga pokazuje to, że strzela się z dystansu i padają bramki, także jak jest miejsce, odpowiednia odległość, to trzeba próbować - przyznał.
Pół godziny przed końcem meczu w miejsce Garguły na murawie zameldował się ex-Koroniarz, Cezary Wilk. - Poczułem ukłucie w mięśniu dwugłowym przy tym pierwszym golu, kiedy zostałem zblokowany. Chciałem zmianę, żeby nie pogarszać tego, co stało mi się w meczu z Górnikiem Zabrze - uzasadnił.
Pierwsze dwie kolejki - jeżeli chodzi o zdobycz punktową w wykonaniu krakowian - należy zaliczyć na plus. Cztery punkty to, zważywszy na mocno niepochlebne opinie na temat drużyny z Reymonta, wynik dobrze rokujący na przyszłość. - Musimy udowadniać w każdym spotkaniu, że stać Wisłę na to, aby zwyciężać i tak będzie w tym sezonie. Koncentrujemy się już na następnym meczu ze Śląskiem - zakończył piłkarz Białej Gwiazdy.