Spowiedź Aleksandra Kłaka: Ludzie przyjmują maski. Te kiedyś trzeba zdjąć

Artur Długosz
Artur Długosz
Spokój odnalazł jednak w modlitwie. Oddał też medal olimpijski. - To był moment moich przemian. Pewien sportowiec prosił o pomoc. Może robiłem to trochę dla siebie, może chciałem coś udowodnić, nie ukrywam tego. Do tej pory nie mam jednak żadnej tęsknoty za tym medalem. Nie było sekundy, żebym miał chwilę zwątpienia, zawahania - wyjaśnia.

Aleksander Kłak prowadzi teraz spokojne życie. Ma za sobą ogromny bagaż doświadczeń, ale nie chce dawać rad innym. - To indywidualna sprawa. Jeszcze raz powtórzę - z tych rzeczy co ja miałem, to się nie wychodzi - mówi. Ciężko też poznać na co kto rzeczywiście cierpi... - Ktoś z moimi problemami nie wychodzi do tego. Większość osób, które popełniła samobójstwo, to nie wiadomo dlaczego to zrobili. Kamuflują się z tym. Zauważył to dopiero mój ostatni trener bramkarzy z Holandii. Dzwonił, przyjeżdżał do mnie. W PSV jest teraz szkoleniowcem drużyny młodzieżowej. To była taka osoba, która była wtajemniczona. W Polsce nikt o tym nie wiedział - opisuje reprezentant Polski.

Srebrny medalista olimpijski z Barcelony dużo przeżył, dużo widział. Przetrwał ciężki etap w swoim życiu. - Nie żałuję. Pewne rzeczy poukładałem sobie i do tego był potrzebny czas. Niczego na pewno jednak nie żałuję. Nie ma w ogóle takiego tematu - podkreśla.

Wszystkich, którzy jednak czują, że nie do końca są sobą, Kłak przestrzega. - Ludzie przyjmują maski. Taką maskę kiedyś trzeba będzie zdjąć.


***
Współpraca: Jakub Ostrowski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×