Spowiedź Aleksandra Kłaka: Ludzie przyjmują maski. Te kiedyś trzeba zdjąć

Artur Długosz
Artur Długosz
Największy sukces, czyli srebrny medal olimpijski, był też jednak tym, co miało wpływ na całe dalsze życie. - To mnie zgubiło. Od razu potem, po Barcelonie, była reprezentacja... Jak nie zagrałem z Anglią, bo byliśmy na kadrze w trójkę - Bako, Matysek i ja, to odwróciłem się i wyjechałem ze zgrupowania. Chciałem grać. Zachowałem się niesportowo... - wyjaśnia. - Jedni powiedzą, że ambicja to dobra rzecz, ale w moim przypadku był to rodzaj chorobowej ambicji, pracoholizmu, perfekcjonizmu. Ja to wszystko miałem, przeżyłem. Wielu piłkarzy, aktorów, muzyków z czymś takim się boryka - podkreśla.

Byli jednak ludzie, którzy już na starcie jego przygody z piłką zauważyli, że ten człowiek w przyszłości może mieć problemy. - Włodek Tylak na początku moje kariery, jak byłem w Dębicy, mówił że mi trzeba zabronić trenować. Zdawał sobie z tego sprawę. Ja tego nie przyjmowałem jednak. Chciałem jednak robić wszystko do końca, na maksa - wspomina Kłak.

Jego piłkarskim mentorem był nie kto inny, jak Janusz Wójcik. - Wszystko stanęło na Wójciku. Po tym sukcesie w Barcelonie on chciał iść dalej, ale w PZPN-ie nie było zgody, aby przejął wszystko. Myślę, że z punktu widzenia sportowego to był błąd. Mówię tylko tym, co ja przeżyłem za Wójcika jako piłkarz, sportowiec. Wtedy to był dla mnie sportowy ojciec, mentor. Nie mówię o tym, co się działo potem. Pewne rzeczy są niedopuszczalne. Gdy mieliśmy po 18, 19, 20 lat, to prowadził nas jak ojciec - komentuje były bramkarz.

Kłak jako golkiper nie odpuszczał. Na boisku na swojej pozycji był takim kimś, jak teraz jest choćby Artur Boruc. Jak sam mówi, kozak. - Miałem taki obraz człowieka i próbowałem się do tego dostosować. Jak człowiek robi to zbyt długo, to staje się takim kozakiem. Ja takim byłem. Za to przyszło jednak zapłacić i tak będzie u każdego. Bardzo dobrym przykładem dla mnie jest Jurek Dudek, który do końca nie próbował grać kozaka, zachował zimną głowę. Był takim, jakim jest, chociaż nie zawsze wszystko mu wychodziło. Pomimo tego zawsze wracał do bramki. Dla mnie to ideał bramkarza, pozytywny przykład. Chyba nikt nie zrobił takiej kariery jak on - stwierdza nowosądeczanin.

- Agresja z boiska też przenosiła się na rodzinę. Z tym miałem problemy. To było jednak dużo silniejsze. Wszyscy mówili mi, żebym się uspokoił, ale nie byłem w stanie tego zrobić... - mówi z ciężkim sercem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×