Jerzy Engel dla SportoweFakty.pl: Przed przerwą narzuciliśmy tempo, którego nie byliśmy w stanie utrzymać przez 90 minut

Remis z Czarnogórą to dla Polaków w praktyce porażka. Jerzy Engel ma mieszane uczucia, bo dostrzegł wyraźną poprawę w grze biało-czerwonych, ale znów nie przełożyło się to na wynik.

- Nasz zespół zagrał dobry mecz, zwłaszcza w ofensywie. Wreszcie klarowne sytuacje miał nie tylko Robert Lewandowski. Gola mogli strzelić także Piotr Zieliński, Waldemar Sobota czy Jakub Błaszczykowski. W akcje ofensywne angażowało się więcej zawodników niż we wcześniejszych potyczkach. Bardzo podobała mi się też współpraca "Lewego" z Mateuszem Klichem - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Jerzy Engel.

Były selekcjoner kadry uważa, że wspomniane pozytywy to efekt dobrej decyzji o zmianie ustawienia. - Odeszliśmy od gry szóstką defensywnych zawodników. Jeden z nich był nastawiony bardziej ofensywnie i to od razu przeniosło środek ciężkości bliżej bramki przeciwnika. Zabrakło nam natomiast skuteczności. Przy tak wielu klarownych sytuacjach powinniśmy strzelić więcej niż jedną bramkę.

Lepsza w wykonaniu Polaków była pierwsza połowa. Po przerwie - gdy Waldemar Fornalik sięgnął po rezerwowych - nasza drużyna miała już dużo mniej okazji. - Uważam, że to wynika przede wszystkim z postawy Czarnogórców. W pierwszej części kryli oni tylko na własnej połowie, grali asekurancko i nastawiali się wyłącznie na kontratak. Ta taktyka przyniosła im wprawdzie efekt, bo objęli prowadzenie, ale też doskonale widzieli, jak dużą przewagę mają Polacy. Dlatego w przerwie się przeorganizowali, zaczęli nas atakować wyżej i nie dawali się już tak spychać do defensywy - zanalizował Engel.

Doświadczony szkoleniowiec zwrócił też uwagę na jeden zasadniczy błąd sędziego. - W sytuacji, po której Robert Lewandowski przepięknie podał za linię obrony powinien paść gol, a jeśli nie, to należało podyktować rzut karny, ponieważ Waldemar Sobota był bez wątpienia faulowany. Pamiętajmy, że w futbolu te małe detale decydują o wielkich sprawach. Jedenastka to ogromna szansa, dzięki której mogliśmy w piątek wygrać. Wtedy nasza sytuacja byłaby diametralnie inna - zaznaczył.

W końcówce biało-czerwoni zawiedli oczekiwania, bo nie wyglądali jak zdesperowany zespół, który ma nóż na gardle i musi za wszelką cenę zwyciężyć. Czy wtedy nie należało bardziej zaryzykować? - Tu znów trzeba się odnieść do postawy Czarnogórców. Podczas gdy my w pierwszej połowie narzuciliśmy bardzo szybkie tempo, rywale grali zachowawczo i stracili zdecydowanie mniej sił. Dlatego w ostatnich minutach byli świeżsi i umiejętnie wykorzystywali nasze zmęczenie. Przewyższali nas mimo przedwczesnej utraty Mirko Vucinicia. To naprawdę solidna drużyna, lepiej wyszkolona technicznie i w końcówce mieliśmy wyraźny tego dowód. Czarnogóra opanowała środek pola, stworzyła dwie kapitalne sytuacje, a nam już na zbyt wiele nie pozwoliła. Nie byliśmy po prostu w stanie podyktować przez 90 minut takiego tempa jak przed przerwą - zakończył Engel.

Komentarze (1)
Bodiczek
8.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To nie trzeba było dyktować takiego tempa, a pan panie Engel niech tak ich nie broni.