Mariusz Rumak: Trzeba czasami podjąć ryzyko, żeby zrobić krok do przodu

Po zwycięstwie nad Piastem Gliwice w bardzo dobrym humorze był Mariusz Rumak, szkoleniowiec Lecha Poznań. Nie można mu się dziwić, skoro jego drużyna w końcu okazała się zwycięska.

Kolejorz pokonał w Gliwicach Piasta 2:0 i przerwał swoją passę meczów bez zwycięstwa. - Nie było to dobre widowisko, ale dla Lecha najważniejsze były punkty. Podjąłem duże ryzyko, ponieważ od początku meczu na boisko wyszło dwóch debiutantów, w tym jeden junior i to na bardzo odpowiedzialnych pozycjach. Ci chłopcy, jak i cały zespół spisali się na medal, nie straciliśmy bramki, a to jest dla nas bardzo istotne. Na pewno było to nam bardzo potrzebne po ty, żeby czas do kolejnego spotkania spokojnie przepracować. Żaden z moich zdrowych piłkarzy nie narzeka na jakiekolwiek dolegliwości, więc patrzymy z optymizmem w przyszłość - powiedział Mariusz Rumak, trener Lecha Poznań.

Przy Okrzei niespodziewanie zabrakło . Miejsce Kolumbijczyka na środku obrony zajął młody . - Wszystko odbyło się w okolicznościach sportowych. Czwórka młodych piłkarzy, która pojechała z nami na mecz była wcześniej zgłoszona do rozgrywek i trenowała z zespołem od ponad dwóch tygodni. A tracąc w czterech spotkaniach pod rząd po dwie bramki, trzeba podejmować decyzje. Należy podjąć ryzyko, co też uczyniłem i nie chcę opowiadać jak to wyglądało dzień po dniu, godzina po godzinie. Wygraliśmy, choć zdaję sobie sprawę, że musimy ciężko pracować, aby kontrolować całe pojedynki, a były momenty, gdzie Piast przejmował inicjatywę - skomentował 36-letni szkoleniowiec. - Brak Arboledy, a także Krzyśka Kotorowskiego był efektem analizy sposobu, w który dochodziło do różnych sytuacji. Chciałbym jednak podkreślić, że ani "Maniek", ani Krzysiek tych bramek nie zawalili, zawalił je cały zespół. Ale przecież nie tylko ich zabrakło. Na ławce usiadł choćby Bartek Ślusarski. Trzeba czasami podjąć ryzyko, żeby zrobić krok do przodu i mam nadzieję, że ten krok wykonaliśmy - dodał.

Czy zatem ta dwójka ma szansę na powrót do składu w najbliższym czasie? - Zarówno Krzysiek, jak i Manuel są wielkimi profesjonalistami, są zasłużonymi piłkarzami Lecha, którzy grali w europejskich pucharach i zdobywali mistrzostwo Polski. Na tę chwilę jest to tylko decyzja sportowa, więc jeśli wezmą się ciężko do roboty - a wezmą i jestem o tym przekonany, bo pracuję z nimi wiele miesięcy - to mają szansę w szybkim czasie powalczyć o wyjście na boisko. Nie widzę tutaj żadnego problemu. Każdy piłkarz, który siada na ławce musi bardzo walczyć i iść do przodu - podkreślił opiekun poznaniaków.

Na Śląsk z Lechem przyjechał Szymon Pawłowski, jednak zabrakło go w protokole meczowym. Z kolei w ogóle do autokaru nie wsiadł Dariusz Formella, który prawie wszedł na boisko w poprzedniej kolejce, a Lech na ławce miał tylko sześciu piłkarzy. - W badaniach Szymka wyszło, że nic się nie dzieje, natomiast dla mnie ważne jest to, co przekazuje zawodnik. Zabrałem go do Gliwic i po zakończonym treningu odbyliśmy indywidualną rozmowę i uznaliśmy, że nie jest gotowy do wejścia. Ostatnio popełniłem błąd, ponieważ posadziłem piłkarzy niezdolnych do gry, gdzie było wiadomo, że nie wejdą. Podjąłem zatem decyzję po meczu z Pogonią, że żaden zawodnik nie będzie na ławce, jeśli nie będzie w pełni sił. Wcale nie musi to wyglądać ładnie, że jest nas osiemnastu, dlatego zagraliśmy o jednego mniej. Natomiast z Darkiem sytuacja była inna, ale jest to sprawa wewnętrzna szatni i tak trzeba to zostawić. On nie zasłużył na to, aby z nami pojechać na mecz - opisał Rumak.

W Poznaniu nadal nie mogą liczyć na . - Tak naprawdę w wielu przypadkach przeciągających się kontuzji wychodzą dobre wyniki badań. Można by szafować zdrowiem piłkarza, ale jeśli on nie będzie się czuł dobrze, to nie da nam jakości takiej, jaką bym chciał. Mam nadzieję, że Barry w tym tygodniu odbędzie wszystkie treningi z zespołem, tak jak Szymek Pawłowski i będą oni zdolni powalczyć o osiemnastkę - wskazał urodzony w Drawsku Pomorskim trener.

Niewykluczone, że w następnym spotkaniu od pierwszej minuty nie zagra Karol Linetty. - Korciło mnie, żeby zdjąć Karola z boiska. On był strasznie poobijany po Pogoni, ale to jest wielkie serce tej drużyny i został do końca. Jednak muszę teraz bardzo ostrożnie prowadzić tego młodego piłkarza, bo to niezwykle młodziutki chłopiec. Karol nie przepracował z nami okresu przygotowawczego, w związku z czym będzie bardzo indywidualnie traktowany w tym tygodniu. Skoro linia obrony i pomocy funkcjonowała dobrze, to nie chciałem tego burzyć - zakończył szkoleniowiec.

[urlz=https://www.facebook.com/PilkaNozna.SportoweFakty?fref=ts][b]Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

[/b]

[/urlz]

Źródło artykułu: