- Przyjechaliśmy do Poznania po zwycięstwo i było to widać. Pierwsza połowa była koncertowa w naszym wykonaniu. Strzeliliśmy gola, stworzyliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji. Zabrakło tylko podwyższenia wyniku. Po przerwie Lech pokazał to, co my powinniśmy zrobić już wcześniej - zdobył trzy bramki. Wykorzystał po prostu te okazje, które miał - powiedział Rafał Kosznik.
Z czego wynikała tak słaba dyspozycja Górnika w drugiej połowie? Wszyscy na Inea Stadionie przecierali oczy ze zdumienia, bo momentami wyglądało to tak, jakby oba zespoły zamieniły się koszulkami. - Nie wydaje mi się, by było to efektem jakiejś niedyspozycji. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, co pokazały zresztą domowe spotkania z Zawiszą Bydgoszcz i Śląskiem Wrocław, gdzie gole na wagę zwycięstw zdobywaliśmy w samej końcówce. W Poznaniu sił mieliśmy dość, choć ciężko powiedzieć co się stało w drugiej części. Moim zdaniem zabrakło nam jednak skuteczności przed przerwą. Wtedy powinniśmy prowadzić wyżej niż 1:0 - dodał boczny obrońca ekipy z Górnego Śląska.
Czy po pierwszych 45 minutach zabrzanie nie poczuli się zbyt pewnie? W tym fragmencie ich przewaga była miażdżąca i raczej trudno się było spodziewać, że Lech przejdzie taką metamorfozę. - Wiedzieliśmy, że poznaniacy potrafią stwarzać zagrożenie po stałych fragmentach i kontratakach. To niestety znalazło potwierdzenie na murawie. Na pewno jednak nie zlekceważyliśmy przeciwnika, nikt w połowie meczu nie dopisywał sobie jeszcze trzech punktów. Czeka nas analiza tego pojedynku i dopiero po niej będziemy mogli wyciągnąć większe wnioski - stwierdził Kosznik.
W Poznaniu Górnik po raz pierwszy zagrał już bez Adama Nawałki na ławce. - Trenerzy przychodzą i odchodzą. To normalna kolej rzeczy. My zawodnicy zawsze chcemy grać jak najlepiej. Na razie pracujemy z asystentem Bogdanem Zającem i czekamy na nowego opiekuna - zakończył.