Dwa oblicza śmierci Roberta Enke: Piłka nożna nie jest wszystkim

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Po śmierci bramkarza Hannoveru poruszono jeszcze jeden poważny wątek. Uczynił to Theo Zwanziger, przywołując podczas pogrzebu Enke wątek homoseksualistów wśród piłkarzy. - Nie należy wykluczać innych z powodu ich religii, ze względu na kolor skóry oraz z powodu ich orientacji seksualnej, wszyscy jesteśmy tacy sami. Dyskryminacja oraz piętnowanie słabości są wrogami cywilizowanego społeczeństwa. Piłka nożna ma jednoczyć ludzi, nikogo nie wykluczać - mówił Zwanziger. W pierwszą rocznicę śmierci Enke, Mario Gomez w jednym z wywiadów powiedział, że piłkarze o innej orientacji powinni wyjść z ukrycia, by mogli czuć się lepiej z samym sobą.

Bycie gejem w kulturze futbolu jest postrzegane jako słabość. - Zawodnicy są postrzegani jak gladiatorzy w dawnych czasach. Nie sądzę, żeby społeczeństwo było w stanie zaakceptować homoseksualistów na boisku jako coś normalnego - skomentował Philipp Lahm. Niezależny niemiecki dziennikarz Adrian Bechthold dotarł jednak do piłkarza występującego w Bundeslidze, który musi ukrywać swoją odmienną orientację. Zawodnik w rozmowie opowiedział, jak wygląda życie kogoś, kto musi się ukrywać, ale taka jest właśnie cena gry w zawodowym futbolu.

Niemiecki Związek Piłki Nożnej zapewniał, że będzie wspierać każdego gracza, który zdecydowałby się ujawnić. Zwanziger starał się porównać sport do polityki, sztuki i kultury, gdzie odmienna orientacja seksualna już nie szokuje. Profesjonalny futbol zdaje się jednak być zamknięty na odsłonięcie takich kart.

Zagadką było zainicjowanie tak delikatnego tematu podczas pogrzebu tragicznie zmarłego zawodnika. Zwanziger był zawsze przyjazny dla środowiska homoseksualistów, ale poruszenie wątku przy okazji Robera Enke wywołało spore poruszenie. Zaczęto dociekać czy to może mieć jakiś związek z piłkarzem, na forach i blogach w sieci pojawiły się dyskusje. Podejrzewano, że piłkarz mógł cierpieć na depresję nie tylko z powodu śmierci córki czy presji związanej z piłką nożną, ale także z powodu odmiennej orientacji. Ostatecznie zakończyło się na domysłach, a temat Enke, jego problemów i pomysłów na to, jak pomagać sportowcom cierpiącym na depresję, powraca jak bumerang raz w roku, właśnie w listopadzie.

***

Po śmierci Roberta Enke, jego klub do końca sezonu wygrał tylko jeden mecz, cudem obronił się przed spadkiem. - Jesteśmy smutni, że nas opuścił, ale jesteśmy też wdzięczni za to, co dla nas zrobił. Jego czas spędzony w naszej drużynie związał jego nazwisko z Hannoverem 96 na wieczność - podziękowali fani zespołu na oficjalnej witrynie klubu.

Robert Enke odszedł, bo nie pozwolił sobie pomóc. Siła strachu była silniejsza od chęci pokonania choroby, szansa gry była dla piłkarza wybawieniem w trudnych chwilach. Gdyby niemiecki bramkarz żył, miałby 36 lat, z pewnością wciąż mógłby być czynnym zawodnikiem.

R.I.P Robert Enke

24.08.1977 -10.11.2009

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×