Pojawienie się nad Kamienicą Adama Nawałki było sporym zaskoczeniem, bo szkoleniowiec miał już na koncie mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski z Wisłą Kraków. - Byliśmy zdziwieni, że taki fachowiec podjął pracę w III lidze, ale nie ukrywam, że był wspaniały czas. Trener pokazał wszystkim zawodnikom Sandecji, jak wygląda nowoczesny trening. 10 lat temu dopiero się tego uczyliśmy - powiedział Janusz Świerad, ówczesny napastnik "Pasów", a obecnie trener juniorów starszych.
Już wtedy piłkarze trzecioligowca z Małopolski mogli doświadczyć tego, co wiele lat później zostało szczegółowo opisane w mediach, lub zarejestrowane przez telewizyjne kamery. - Każdy szczegół musiał być zapięty na ostatni guzik. Wszystkie treningi były dokładnie zaplanowane. Był czas na ćwiczenia, nawodnienie się i regenerację - dodał "Dino".
O ile Janusz Świerad był już wtedy doświadczonym zawodnikiem, to występujący w pomocy Dariusz Peciak dopiero przebijał się do I drużyny Sandecji Nowy Sącz. Wspomnienia ma bardzo pozytywne, choć Nawałka wprowadził żelazną dyscyplinę. - Zajęcia były prowadzone na wysokim poziomie, szczegółowo i konsekwentnie. Wszyscy zawodnicy, jak jeden mąż musieli być dobrze przygotowani pod względem organizacyjnym do treningu i podczas jego trwania. Dotyczyło to zarówno młodszych, jak i starszych graczy - podkreślił obecny kierownik pierwszoligowej drużyny Sandecji.
Dla piłkarzy występujących w biało-czarnych barwach innowacyjne było też przygotowanie fizyczne, które niekoniecznie opierało się na biegach długodystansowych. Wytrzymałość budowali w małych grach, z piłką przy nodze. - Trener Nawałka poświęcał nam też dodatkowy czas. Po każdym treningu wszyscy młodzi zawodnicy i również Ci starsi, którzy byli chętni, mogli zostać jeszcze 30 minut, by szlifować elementy techniki. Z tego zestawu korzystamy nawet teraz, podczas zajęć I drużyny, więc ślad po obecnym selekcjonerze pozostał - dodał były gracz sądeckich "Pasów" i innych klubów z tego regionu.
Selekcjoner prowadził Sandecję twardą ręką, a jeśli jego zawodnicy nie spełniali należycie jego założeń, mogli w przerwie usłyszeć kilka cierpkich słów. W miarę upływu czasu emocje opadały. Nawałka pokazywał też bardziej ludzkie oblicze. - Trener potrafił dzwonić do zawodnika, który był nisko w piłkarskiej hierarchii, pytać jak się czuje, w jakiej jest kondycji. Robił to nawet w godzinach wieczornych. Bez wątpienia dbał o szczegóły - zaznaczył Dariusz Peciak.
Innowacje wprowadzone przez krakowskiego trenera nie miały przełożenia na wynik. Sandecja Nowy Sącz w sezonie 2003/2004 co prawda utrzymała się w III lidze, lecz zajęła dopiero 12. miejsce, a Adam Nawałka przeniósł się do Jagiellonii Białystok - Szkoda, że współpraca trwała tylko rok, bo jestem przekonany, że przyniosłaby jeszcze lepsze efekty - zakończył Janusz Świerad.