Wymęczone zwycięstwo Gieksy - relacja z meczu GKS Katowice - Stal Stalowa Wola

GKS Katowice pokonał po bramce Bartosza Iwana Stal Stalowa Wola 1:0. Mecz rozgrywany był o bardzo nietypowej jak na ligowe rozgrywki godzinie, bo o 11.30. Jak podkreślali wszyscy uczestnicy tego widowiska, nie była to najlepsza pora. Dzięki tej wygranej GKS opuścił ostatnie miejsce w ligowej tabeli.

- Ostatni raz o takiej godzinie grałem chyba w trampkarzach. Nie sprzyja to atmosferze piłkarskiego święta. Śmialiśmy się z kolegami przed meczem, że to pora na jakiś piknik - mówił po meczu bohater GKS, Bartosz Iwan.

Spotkanie, jak przystało na tę godzinę, było bardzo senne. Zespołem, który częściej próbował zagrozić bramce rywali był GKS, ale albo szczęśliwie bronił Stanisław Wierzgasz, albo katowiczanie fatalnie pudłowali. Już w 13. minucie, po błędzie Wierzgacza, który po dośrodkowaniu Grzegorza Domżalskiego wypuścił piłkę z rąk, w dobrej sytuacji znalazł się Piotr Plewnia. Niestety dla gospodarzy, przerzucił jednak piłkę nad bramką. Swojego szczęścia próbował również Grzegorz Bonk, ale jego dwa uderzenia z dalszej odległości obronił Wierzgacz.

Najlepszą okazję piłkarze GKS stworzyli sobie na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy, ale Łukasz Janoszka z jednego metra nie potrafił skierować piłki do bramki. - Zabrakło zimnej krwi. Wystarczyło tę piłkę tylko włożyć do bramki. Być może już ją w tej bramce widziałem i myślałem, że strzelę gola. Tak to później jest, że się takich sytuacji nie wykorzystuje - powiedział po spotkaniu Janoszka. Chwilę później "Ecik" mógł się zrehabilitować, ale po jego uderzeniu głową piłka przeleciała nad bramką przyjezdnych. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo.

O pierwszych minutach gry drugiej połowy najlepiej jak najszybciej zapomnieć. Nie działo się prawie nic. Pierwszą godną odnotowania akcję w tej części meczu przeprowadzili "stalowcy". Bliski pokonania Jacka Gorczycy był Jonasz Jeżewski, do szczęścia zabrakło mu kilku centymetrów. Była to 65. minuta spotkania. GKS odpowiedział bardzo szybko. Krzysztof Kaliciak przejął piłkę w polu karnym i zdecydował się na mocne uderzenie w długi róg bramki Wierzgacza. Bramkarz Stali wykazał się świetnym refleksem i końcówkami palców wybił futbolówkę na róg. Kwadrans przed końcem znowu bliski pokonania bramkarza gości był Kaliciak, ale jego strzał głową obronił na raty golkiper ze Stalowej Woli.

Losy spotkania zadecydowały się na przestrzeni 60 sek. W 80. minucie z groźną kontrą wyszła Stal i Krzysztof Trela znalazł się w sytuacji sam na sam z Gorczycą. Bramkarz GKS zachował zimną krew i odważnym rzutem pod nogi Treli uratował gospodarzy przed utratą bramki. Gdy wszyscy rozpamiętywali jeszcze sytuację Stali, niespodziewanie na prowadzenie wyszli gospodarze. Z rzutu wolnego dośrodkował Plewnia, najwyżej w polu karnym wyskoczył Iwan i mocnym uderzeniem głową - mimo interwencji Wierzgacza - umieścił piłkę w bramce.

Strata gola podcięła przyjezdnym skrzydła. Do końca spotkania Stal nie potrafiła już zagrozić bramce Gorczycy i katowiczanie mogli świętować pierwsze pod wodzą Adama Nawałki zwycięstwo. Dzięki tej wygranej GKS opuścił ostatnie miejsce w I-ligowej tabeli.

GKS Katowice - Stal Stalowa Wola 1:0 (0:0)

1:0 - Iwan 81'

Składy:

GKS Katowice: Gorczyca - Kapias, Markowski, Treściński, Mielnik, Domżalski (59' Kaliciak), Iwan, Bonk (75' Wijas), Plewnia, Janoszka, Sobczak (62' Mikulenas).

Stal Stalowa Wola: Wierzgacz - Lebioda, Bartkowiak, Maciorowski, Ławecki, Szlęzak (85' Adamczyk), Uwakwe (86' Sałek), Piszczek, Trela, Walat (61' Jeżewski), Salami.

Żółta kartka: Treściński (GKS).

Sędzia: Dariusz Giejsztorewicz (Suwałki).

Widzów: 2000.

Źródło artykułu: