Krakowianie udanie inaugurowali wiosnę, pokonując na wyjeździe Piasta Gliwice 1:0. - Pierwsze mecze - niezależnie czy jest to początek rundy jesiennej czy wiosennej - zawsze są dla każdego najtrudniejsze, bo nigdy nie wiadomo jak po sparingach jest przygotowana drużyna. Nie wiemy jak w mistrzowskich meczach, gdy jest presja i walka o punkty zaprezentuje się zespół - powiedział Franciszek Smuda, trener Wisły Kraków. - Waleczność to był priorytet w tym spotkaniu, natomiast u nas jeszcze nie ma odpowiedniej harmonii i tylu świetnych akcji, które graliśmy w meczach towarzyskich. Widoczne jest to, że sparingi to zupełnie coś innego, aniżeli potyczka mistrzowska. W każdym razie cieszę się, że wygraliśmy pierwszy pojedynek i myślę, że w następnych kolejkach pokażemy się lepiej niż z Piastem - dodał.
Goście po wyjściu na prowadzenie osiągnęli przewagę i starali się kontrolować boiskowe wydarzenia. - W drugiej połowie był taki okres, że dłużej panowaliśmy nad piłką i zaczęliśmy prezentować to, czego oczekuję w kolejnych spotkaniach. Była wymiana szybkich podań od nogi do nogi. A Piast nie stworzył sobie stuprocentowych sytuacji, choć jest to zespół, z którym gra się bardzo trudno, a już w szczególności w Gliwicach dla każdego jest to ciężka przeprawa - podkreślił były selekcjoner reprezentacji Polski.
Wiślakom nie zostało z góry narzucone to, kto ma wykonywać rzut karny. Tę kwestię mieli między sobą rozstrzygnąć piłkarze. Padło na Łukasza Gargułę, który spisał się bez zarzutu. - W sparingu z Zagłębiem Sosnowiec Paweł Brożek uderzał karnego i bramkarz mu go wyłapał. Dlatego powiedziałem, że jak tak chce uderzać jedenastki w meczach ligowych, to lepiej niech robi to ktoś inny. Jednakże Łukasz z Pawłem sami to między sobą ustalili - przyznał "Franz".
Zespół spod Wawelu musiał sobie radzić w Gliwicach bez Marko Jovanovicia, ale gra w defensywie wyglądała i tak bardzo solidnie. Gorzej było pod bramką Jakuba Szumskiego. - Czasami jest się łatwiej bronić niż grać w ofensywie, bo z przodu jest dużo, dużo trudniej. Wiadomo, że byłem już przyzwyczajony do defensywy z Marko Jovanoviciem czy Gordanem Bunozą z lewej strony, bo była to stabilna obrona. Oczywiście pomijając niektóre spotkania wyjazdowe, gdzie straciliśmy sporo bramek. Natomiast już wcześniej było widać, że Głowacki z Bunozą są świetną parą, mimo że wcześniej ten drugi na stoperze popełniał śmieszne błędy. Na szczęście teraz już ich nie robi, bo go na to uczulałem - zaznaczył 65-letni szkoleniowiec.
Kibicom przyjezdnych serca mocniej zadrżały, gdy w jednym ze starć ucierpiał Garguła. Nie jest to jednak groźny uraz. - Nie jest to nic poważnego. Podobno Łukasz został nadepnięty przez rywala na staw skokowy i trochę został on naciągnięty. Najważniejsze, że nie było to groźne - wyjaśnił były piłkarz... Piasta.
Smuda grał w Gliwicach w latach 1971-1974. Pamięta on jeszcze starą arenę śląskiego klubu. - Pierwszy raz jestem na nowym stadionie w Gliwicach. Ostatnim razem gościłem tu z Lechem, ale był jeszcze stary obiekt. W każdym razie jest to bardzo kameralny stadionik i cieszę się, że już prawie każdy w naszej lidze ma nowy obiekt sportowy - stwierdził opiekun Wiślaków.
W następnej kolejce Biała Gwiazda zmierzy się w derbach z Cracovią. - Z Cracovią będzie na pewno ciężki mecz, ale na razie cieszymy się, że dobrze weszliśmy w rundę. Na swoim stadionie jesteśmy bardzo mocni, więc będziemy się starać zgarnąć pełną pulę - zakończył Franciszek Smuda.