Marcin Brosz: Zdecydowali o tym Bunoza z Głowackim

Trener Piasta Gliwice nie mógł być zadowolony po meczu z Wisłą Kraków. Jego zespół przegrał 0:1 i nie stworzył praktycznie żadnego zagrożenia pod bramką Michała Miśkiewicza.

Piastunki nie sprostały Wiśle Kraków i w pierwszym swoim meczu ligowym w 2014 roku przegrały przed własną publicznością 0:1. - Było to bardzo ciężkie spotkanie, ale wszyscy przewidywaliśmy, że starcie Piasta z Wisłą będzie tak wyglądało. Gra toczyła się dużo w środku boiska, było sporo walki i zaciętości, a także mnóstwo odbiorów oraz niecelnych podań. Zarówno my, jak i zespół z Krakowa staraliśmy się uporządkować grę i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ten, kto pierwszy strzeli bramkę będzie w sytuacji uprzywilejowanej. Dążyliśmy do wyrównania i mieliśmy w końcówce jedną klarowną okazję, gdzie po wrzutce z rzutu wolnego Ruben Jurado był bardzo blisko trafienia do siatki. Jednak gramy dalej, bo czekają nas bardzo ciężkie spotkania - powiedział Marcin Brosz, szkoleniowiec Piasta Gliwice.

Z czwórki defensorów, którzy jesienią zabezpieczali dostęp do bramki Dariusza Treli nie pozostał żaden. Łącznie z 24-letnim golkiperem i środkowym pomocnikiem. - Jest to szóstka zawodników, bo poza czterema obrońcami dochodzi do tego jeszcze defensywny pomocnik i bramkarz. Są to nowi piłkarze lub ci, których znamy, ale z innych pozycji. Dlatego z oceną poczekajmy kilka spotkań, ale nie było źle na tle takiego rywala, jakim jest Wisła, bo goście oddali tylko dwa celne strzały. Większe pretensje mamy o grę ofensywną. Stworzyliśmy za mało klarownych sytuacji i byliśmy zbyt rzadko pod bramką Miśkiewicza, żeby oczekiwać goli - nie ukrywał opiekun niebiesko-czerwonych.

W ostatnich minutach spotkania gospodarze postawili wszystko na jedną kartę, ale na niewiele się to zdało. - Liczyliśmy na to, że końcowy fragment meczu będzie zdecydowanie należał do nas. Ryzykowaliśmy wtedy, bo naraziliśmy się na kontrę, gdzie Sarki wychodził sam na sam. Ciągle jednak dążyliśmy do wyrównania i wpuściliśmy wszystkich zawodników z inklinacjami ofensywnymi. Niestety nie udało się trafić, a do tego dwójka stoperów Bunoza-Głowacki zagrała bardzo solidnie i to oni zdecydowali o tym, że nie zdobyliśmy bramki - zaznaczył 40-latek.

Podczas zimowych przygotowań Piast przegrał tylko raz. Jednak już w pierwszym meczu ligowym musiał zejść z boiska pokonany. - Pierwszy mecz zawsze jest niewiadomą. Sparingi to nie to samo, co spotkania o stawkę, bo jest inna adrenalina i testuje się wiele wariantów. Na pewno z Wisłą brakowało nam bardziej agresywnej gry z przodu i stwarzania sytuacji. Graliśmy dwójką napastników i bardzo liczyliśmy na dorzuty z boku. Skoro tego nie ma, to ciężko o bramki, więc musimy zrobić wszystko, żeby w kolejnym meczu to poprawić - zakończył Marcin Brosz.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (0)