22-latek poprzedniej kolejki nie mógł zaliczyć do udanych. To właśnie po jego faulu Pogoń Szczecin zyskała rzut karny, którego na bramkę wyrównującą zamienił Marcin Robak. Malarczyk, który ponadto musiał opuścić boisko za drugą żółtą kartkę, podczas konferencji prasowej przed 29. kolejką nie uciekał od odpowiedzialności. - Czerwona kartka zaważyła na wyniku, straciliśmy punkty - przyznał. Jak z jego perspektywy wyglądało to kosztowne przewinienie? - Wiedziałem, że nieczysto trafiłem w piłkę, zatrzymałem ją bardziej ciałem niż wybiłem do boku, później trafiłem zawodnika bo już nie było możliwości się zatrzymać. Po tym co sędzia mówił mi w pierwszej połowie byłem pewny, że dostanę żółtą kartkę.
Dla wychowanka Korony zaskoczeniem więc nie był fakt, że wyleciał z boiska, ale to, że sędzia przyznał drużynie gości rzut karny. - Byłem przekonany że odgwizdał rzut wolny, a po chwili jak zobaczyłem, że to karny byłem zły. Skończyło się tak jak się skończyło. Straciliśmy punkty i to bardzo boli.
Tuż po samym meczu z Portowcami trener Pacheta zapowiedział, że wyciągnie konsekwencje wobec swojego zawodnika. Skończyło się na męskiej rozmowie. - Rozmawialiśmy z trenerem. Ja też sam wiedziałem już po meczu, że gdyby nie pierwsza żółta kartka zostałbym na boisku i gralibyśmy w jedenastu i wszystko byłoby możliwe - mówił. - Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz. Prowadziliśmy już 2:0, była pewna nerwowość i pewien moment kulminacyjny, że nie wytrzymałem. Może za dużo powiedziałem sędziemu? - zastanawiał się "Malar".
Kielczanie w poniedziałek zawitają na stadion przy Cichej, gdzie zrobią wszystko aby w końcu przerwać serię nieszczęśliwych remisów. - Jest w nas sportowa złość, bo w 3 meczach straciliśmy 6 punktów. Pewnie bylibyśmy w innym miejscu, ale to można tylko tak gdybać
Ewidentnym problemem zespołu Korony są końcówki meczów. Zdaniem Malarczyka problemów należy szukać w głowach. - Wiadomo, że w pewien sposób wpływa to na psychikę, bo przez godzinę gramy super i później wkrada się świadomość, że wypadałoby ten wynik utrzymać do końca, że trzeba się dobrze bronić. Przez większą część meczu robimy świetną robotę, przeciwnik nie jest nam w stanie zagrozić i nagle oddajemy inicjatywę. Z drugiej jednak strony ciężko przez 90 minut zdominować rywala tak by siedzieć na jego połowie i nie dać mu żadnej sytuacji - powiedział.