Trener Śląska Wrocław już powiedział, że chciałby, aby Lukas Droppa barw WKS-u bronił także w następnym sezonie. Sam zawodnik po tym, jak długo nie mógł przebić się do podstawowego składu zielono-biało-czerwonych, teraz jest przymierzany do gry od pierwszej minuty przeciwko KGHM Zagłębiu Lubin. - To dla mnie ciężkie, bo jestem we Wrocławiu od trzech miesięcy, a rozegrałem jeden mecz. Przed spotkaniem z Lechią Gdańsk doszedłem do pełni sił i zostałem wstawiony do składu. Ciężko pracuję na treningach i mam nadzieję, że każdy mój następny mecz będzie lepszy. Walczę też o przedłużenie kontraktu, chciałbym tutaj zostać. Zależy to ode mnie, od tego, jak ja będę grał, ale też od trenera i całego zarządu, czy mnie będą chcieli. Zostać chcę i zrobię wszystko, żeby tak się stało - mówi sam pomocnik.
Droppa początkowo we Wrocławiu nie spełniał pokładanych w nim nadziei. - Skończył mi się kontrakt z Banikiem, nie chciałem tam grać. Stąd tak długa przerwa. W Śląsku jest też bardzo duża konkurencja - wyjaśnia sam główny zainteresowany.
Dlaczego jednak piłkarz nie chciał zostać w swoim poprzednim klubie? - Banik nie może się równać ze Śląskiem. Nie jest to profesjonalny klub, nie było tam pieniędzy. Polska jest dla mnie krokiem na przód. We Wrocławiu wychodzę na treningi, w każdych chcę uczestniczyć i cieszę się z tego. Nie chciałem tam przedłużyć umowy, wolałem odejść - podsumował zawodnik.